Telewizja Polska i inne media publiczne liczą, że w przyszłym roku też uratują je pieniądze z państwowej kasy.
Finanse TVP po trzech kwartałach* / DGP
Zysk netto Telewizji Polskiej po trzech kwartałach tego roku wyniósł 159,4 mln zł – wynika ze sprawozdania spółki dla Rady Mediów Narodowych, do którego dotarł DGP. Wynik finansowy jest o 16 proc. lepszy od osiągniętego w analogicznym okresie poprzedniego roku. Przychody największego medium publicznego wzrosły o ponad 21 proc. – do 1,8 mld zł.
Mogłoby to napawać optymizmem, gdyby nie fakt, że ten wzrost telewizja zawdzięcza silniejszemu strumieniowi pieniędzy z budżetu państwa, a nie dynamice obrotów generowanych przez biuro reklamy. I że środki publiczne wydaje coraz lżejszą ręką.

Po pierwsze: pensje

Ze sprzedaży czasu reklamowego od stycznia do września br. TVP uzyskała 520 mln zł – prawie 7 proc. mniej niż w pierwszych trzech kwartałach ub.r. Było to też prawie 5 proc. mniej, niż telewizja planowała. Spółka tłumaczy to spadkiem rynku reklamy telewizyjnej w pierwszym kwartale br. Na cały bieżący rok przewiduje zebrać z emisji spotów 789,9 mln zł – wobec 791,4 mln zł w ub.r. i 701 mln zł w 2017 r. Wpływy z programów sponsorowanych zaplanowano na 112 mln zł (w poprzednich latach wyniosły odpowiednio 120,5 mln zł i 97,7 mln zł).
Mimo tak skromnych wyników działalności komercyjnej nadawca zwiększa koszty w stopniu dotąd niespotykanym. O ile jeszcze dwa lata temu wynosiły 1,69 mld zł, to w ubiegłym przekroczyły 2,07 mld zł – a w tym roku skoczą o kolejne pół miliarda, do niemal 2,56 mld zł. Główną pozycją kosztów są wynagrodzenia i świadczenia na rzecz pracowników – w całym bieżącym roku łącznie ponad 640 mln zł, czyli 20 proc. więcej niż w ubiegłym roku. Wynika to m.in. ze wzrostu zatrudnienia: na koniec września było 2824 pracowników – 80 więcej niż przed rokiem. TVP tłumaczy, że przybywa głównie pracowników „związanych bezpośrednio z produkcją i emisją telewizyjną”. Prawie 28 nowych etatów dostali dziennikarze.
Drugą pozycją kosztów są usługi obce, na które TVP przeznaczy w bieżącym roku prawie 624 mln zł, o 17 proc. więcej niż przed rokiem. Skąd na to ma? Przez trzy kwartały otrzymała już 948 mln zł środków publicznych (rekompensata i abonament). Do końca bieżącego roku spodziewa się z tego źródła łącznie niemal 1,46 mld zł. To ponad dwa razy więcej niż w 2017 r. i o połowę więcej niż rok temu. Problem w tym, że gros pieniędzy publicznych – w bieżącym roku 1,13 mld zł – nie pochodzi z powszechnej opłaty na media, lecz z doraźnej rekompensaty za osoby ustawowo zwolnione z abonamentu radiowo-telewizyjnego. Budżet państwa wypłaca ją na podstawie jednorazowych nowelizacji ustawy abonamentowej.

Po drugie: abonament

Abonament RTV dawno przestał być efektywnym sposobem finansowania, bo mało kto go płaci. Według GUS telewizor znajduje się wprawdzie w 96,4 proc. gospodarstw domowych w kraju, ale z danych Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wynika, że zarejestrowanych odbiorników, stanowiących podstawę opłaty, jest tylko 6,6 mln – przy czym ponad połowa ich właścicieli jest zwolniona z płacenia. Inni od tego obowiązku się uchylają i w efekcie abonament uiszcza tylko 990 tys. gospodarstw domowych i firm.
W poprzedniej kadencji Zjednoczona Prawica próbowała zastąpić abonament innym systemem opłat. Najbardziej zaawansowany był projekt włączenia składki na media publiczne do podatków PIT/CIT. Wywołał jednak duże niezadowolenie społeczne, więc rządzący z niego zrezygnowali. Przed październikowymi wyborami do parlamentu los abonamentu RTV wydawał się przesądzony. Politycy prawicy deklarowali zamiar przejścia na finansowanie bezpośrednio z budżetu. Po wyborach ten pomysł jednak zarzucono.
Sytuacji nie poprawia fakt, że po wycofaniu projektu ustawy o 30-krotności przyszłoroczny budżet będzie się musiał obejść bez 7 mld zł ze składek ZUS od najwięcej zarabiających. Z naszych informacji wynika, że mimo zastrzeżeń kolejny zastrzyk dla mediów z budżetu jest bardzo prawdopodobny – chociaż decyzja polityczna jeszcze nie zapadła. Jeśli tak się stanie, będzie to utrzymanie dotychczasowej prowizorki. Pierwszą transzę z budżetu media dostały pod koniec 2017 r., gdy stało się jasne, że inaczej zakończą rok pod kreską i z zagrożoną płynnością finansową. Telewizja i radia otrzymały wtedy w sumie 307 mln zł. W 2018 r. rekompensata wyniosła już 673 mln zł, a w tym roku wzrosła do 1,26 mld zł, stając się podstawą egzystencji mediów. Większość środków co roku trafia na konto TVP. Wpływy z abonamentu RTV wyniosły w tych latach odpowiednio 697 mln zł, 741,5 mln zł, a plan na bieżący rok to 650 mln zł – z czego telewizja dostaje około połowy.
Budżet państwa stał się więc głównym źródłem finansowania TVP. W 2017 r. abonament i rekompensata łącznie stanowiły 38 proc. jej przychodów. W ubiegłym roku już 46 proc., a w tym roku większość. Jeżeli wbrew oczekiwaniom nadawców publicznych w przyszłym roku władza zakręci kurek, telewizja musiałaby zrezygnować z połowy wydatków i zamiast nowych produkcji jak w bieżącym roku – przejść na emisję programów powtórkowych.
Zapytaliśmy TVP, jak duże dodatkowe środki publiczne uwzględnia w planie finansowym na 2020 r. oraz czy ma plan awaryjny na wypadek, gdyby musiały jej wystarczyć przychody reklamowe i abonament RTV. „Trwają prace nad konstrukcją planu ekonomiczno-finansowego na 2020 rok” – odpowiedziało nam biuro prasowe, dodając, że przekazanie informacji będzie możliwe dopiero po zatwierdzeniu planu przez zarząd i radę nadzorczą.