Na Starym Kontynencie tradycyjne źródła informacji uznawane są za bardziej wiarygodne od internetu. U nas zaufanie do sieci przekracza średnią.
Prof. dr hab. Wiesław Godzic medioznawca z Uniwersytetu SWPS / DGP
W najnowszej edycji raportu „Trust in Media” (zaufanie do mediów) cyklicznie przygotowywanego przez Europejską Unię Nadawców (EBU – European Broadcasting Union) szczególnie dobrze wypadło radio. Ufa mu aż 59 proc. mieszkańców państw UE. To medium ma też najmniejszy wskaźnik negatywnych opinii – deklaruje je tylko co trzeci Europejczyk.
Połowa z nas wierzy telewizji, a niewiele mniej – prasie. Natomiast zaufanie do portali internetowych ma niespełna jedna trzecia obywateli UE. Za najmniej wiarygodne uważane są media społecznościowe, którym wierzy ledwie co piąty mieszkaniec naszego kontynentu, natomiast prawie dwie trzecie deklarują wobec nich brak zaufania.
Raport EBU opiera się na wynikach 90. edycji Eurobarometru i badaniach korzystania z mediów Reuters Institute for the Study of Journalism przeprowadzonych w ub.r. Na ich podstawie EBU wylicza dla poszczególnych rodzajów mediów wskaźniki zaufania netto, będące różnicą między odsetkiem osób ufających danemu medium a nieufających mu (net trust index).
Dodatnie wyniki netto mają tylko media tradycyjne. Przy czym w przypadku prasy poprzednie raporty „Trust in Media” nie wypadały tak dobrze. Wskaźnik dla tego medium przez kilka lat przyjmował wartości ujemne i dopiero rok temu odsetek mieszkańców Unii ufających prasie zrównał się z odsetkiem nieufających jej. Teraz prasowy wskaźnik zaufania netto wzrósł do 1. Z kolei radio, uważane za najbardziej wiarygodne medium, już trzeci rok utrzymuje wskaźnik na poziomie 25.
Przeciwna tendencja dotyczy natomiast nowych mediów. Z roku na rok rośnie przewaga osób, które nie wierzą internetowi ani serwisom społecznościowym. Szczególnie wyraźnie widać to w odniesieniu do tych ostatnich. Gdy pięć lat temu media społecznościowe zostały po raz pierwszy uwzględnione w raporcie, miały wskaźnik zaufania netto na poziomie minus 33. Teraz spadł on do minus 44.
Polska znacznie odstaje pod tym względem od średniej europejskiej. W porównaniu z ubiegłorocznym raportem nasz kraj wykazał wzrost indeksu zaufania netto wobec internetu i tylko niewielki spadek zaufania wobec Facebooka, Twittera i innych serwisów społecznościowych – którym nadal ufa co trzeci z nas. Z kolei portale internetowe są dla Polaków równie wiarygodne jak telewizja (ufa im 47 proc. z nas) i wciąż bardziej godne zaufania niż prasa.
Dzieje się tak mimo wyraźnej – i nasilającej się w czasie kampanii wyborczej – obecności w nowych mediach fake newsów, czyli kłamliwych wiadomości. Opublikowane wczoraj wyniki analizy Pracowni Badań Społecznych NASK wskazują, że z manipulacją lub dezinformacją w internecie zetknęła się w ostatnich miesiącach ponad połowa polskich internautów. Badanie przeprowadzono na przełomie marca i kwietnia br. na reprezentatywnej próbie tysiąca użytkowników internetu powyżej 15. roku życia. Wynika z niego, że z nieprawdziwymi lub zmanipulowanymi informacjami w sieci codziennie styka się 8,3 proc. Polaków, kilka razy w tygodniu – 15,6 proc., a raz w tygodniu – 11,1 proc. Nigdy nie miało z nimi do czynienia tylko 2,3 proc. respondentów.
Z badania NASK wynika, że prawie jedna trzecia treści internetowych jest zdaniem użytkowników sfałszowana lub zmanipulowana. Oprócz fake newsów trafiamy w sieci także na trolling (spotkało się z tym 15,6 proc. internautów), działania realizowane – np. na portalach społecznościowych – przez fałszywe konta (14,9 proc.) i zmanipulowane zdjęcia (8,3 proc.). Mimo to ponad jedna trzecia odbiorców (37,1 proc.) nigdy nie sprawdza, czy informacje, które czytają w internecie, są wiarygodnie. Niewiele większa grupa (37,8 proc.) czyni to sporadycznie. Jedynie co czwarty badany zadeklarował, że weryfikuje sieciowe informacje „stosunkowo często”. Ankieterzy NASK pytali również, czy istnieje w Polsce „zjawisko dezinformacji w internecie mającej na celu wpływanie na wynik wyborów demokratycznych”. Dostrzega je prawie 64 proc. badanych, a zaprzeczyło tylko 14 proc. Zdaniem większości internautów za przeciwdziałanie takiej dezinformacji powinni odpowiadać administratorzy stron, portali i aplikacji (55 proc.). Ponad jedna czwarta uważa, że to zadanie policji i prokuratury, a co piąty – że dziennikarzy i pracowników mediów. Podobny odsetek wskazań miały służby specjalne.
Nie istnieją opracowania badające wpływ poziomu zaufania wobec danego medium na częstotliwość korzystania z niego. Można jednak zauważyć, że w Polsce, gdzie radio cieszy się zaufaniem ponad połowy obywateli (56 proc.), wzrósł w ub.r. zasięg dzienny tego medium. Według badania Radio Track wyniósł on 72,4 proc., co oznacza, że prawie trzy czwarte Polaków zadeklarowało słuchanie radia przynajmniej przez kwadrans dziennie. Czas, jaki średnio w ciągu doby spędzamy codziennie przed telewizorem, spadł wprawdzie w ub.r., ale zaledwie o niespełna pół minuty – do 4 godzin i 17 minut. Mniejsza niż w poprzednim okresie była też w ub.r. sprzedaż gazet, choć część tytułów nadrabiała wzrostem sprzedaży wydań elektronicznych.
Liczba internautów w Polsce wyniosła w minionym miesiącu 28,2 mln i była o 400 tys. większa niż w ub.r. ©℗
Portale internetowe są dla Polaków równie wiarygodne jak telewizja
MEDIA, KTÓRYM UFAMY

rozmowa

Nie ufamy internetowi, ale nie przestaniemy z niego korzystać

DGP
Z raportu EBU „Trust in Media 2019” wynika, że mieszkańcy UE najbardziej ufają radiu, telewizji i prasie, a największy spadek notuje wskaźnik zaufania do mediów społecznościowych. Czy to znaczy, że zmęczeni fake newsami w sieci zwracamy się z powrotem do tradycyjnych mediów?
Nie popadałbym w hurraoptymizm wobec mediów tradycyjnych. To, że nie ufamy internetowi, wcale nie znaczy, że nie będziemy nadal z niego korzystać. Będziemy. I to coraz intensywniej. Nie zmieni tego fakt, że najpopularniejszym mediom – a takimi są serwisy społecznościowe – zdarza się najwięcej wpadek. To wynika m.in. z ich struktury i sposobu działania. Nie stwarzają bariery wejścia. Bardzo łatwo jest w nich kłamać. Ale też, co widzę np. po moich studentach, trudno jest się bez nich obyć.
Próby systemowej weryfikacji treści i walki z fake newsami, podejmowane szczególnie teraz, przed wyborami, mogą zwiększyć zaufanie do nowych mediów?
Niewykluczone, choć jestem sceptyczny wobec tych działań. Można je bowiem również wykorzystywać do cenzurowania internetu. Ale nawet stosowane bez takich ukrytych intencji mogą co najwyżej spowolnić tempo przepływu nieprawdziwych, zmanipulowanych czy szczególnie drastycznych treści. Nie powstrzymają ich jednak.
W Polsce jesteśmy szczególnie bezbronni, bo pod względem ufności wobec mediów społecznościowych zajmujemy piąte miejsce w UE.
Widać tu dużą potrzebę edukacji. Polska wiara w te media wynika przede wszystkim z nieświadomości i nieznajomości ich specyfiki. Wielu z nas wydaje się, że ekran jest święty. Zakładamy wobec tego, że jeżeli jakaś wiadomość znalazła się na ekranie, musi być prawdziwa. Nie sprawdzamy jej, wierzymy na słowo. Media społecznościowe już dość długo są obecne w naszym życiu, jednak nadal nie zdajemy sobie sprawy, że zasada świętości ekranu nie ma do nich zastosowania. Tej wiedzy często brakuje także osobom, po których można by się jej spodziewać lub wręcz jej od nich wymagać: posłom, studentom. To jest nasza naiwność medialna.
Myśli pan, że zaufanie wpływa na większe zainteresowanie danym medium? Czy np. pozycja lidera zaufania dobrze wróży słuchalności radia?
Duża wiarygodność radia w Europie cieszy, bo to medium uczy nas słuchać i mówić. Ale związek zaufania i słuchalności czy oglądalności trzeba by dopiero głębiej zbadać. Zwróciłbym tu też uwagę, że dla różnych ludzi zaufanie do medium może oznaczać zaufanie do różnych, nawet krańcowo, stacji.