Dziś wieczorem amerykańska Rezerwa Federalna zdecyduje o uruchomieniu (bądź nie) trzeciego programu druku dolarów (QE3), za które skupowane są m.in. obligacje rządu USA.
DGP
Jak ważna jest to decyzja dla inwestorów, pokazuje historia. W trakcie realizacji pierwszego programu (QE, listopad 2008 – marzec 2010) indeks amerykańskiej giełdy S&P500 wzrósł o 21 proc., a nasz WIG20 o 37 proc. Drugi dodruk dolarów (QE2, listopad 2010 – czerwiec 2011) pociągnął w górę S&P500 o 17 proc., a WIG20 o 10 proc.
Ekonomiści Societe Generale i Barclays obstawiają, że program zostanie uruchomiony, ale będzie miał znacznie mniejszą siłę rażenia (ok. 600 mld dol.) niż pierwszy (1250 mld dol.), a więc i mniejszy pozytywny wpływ na rynki akcji.
Z kolei trzej analitycy zapytani przez DGP o skutki QE3 – Marcin Kiepas z X-Trade Brokers, Łukasz Bugaj z DM BOŚ i Jakub Bentke z KBC TFI – są zgodni, że po takiej decyzji rosłaby przede wszystkim wartość akcji oraz surowców, a najbardziej złota.
– Kruszec mógłby powrócić w okolice 1700 dol. za uncję, czyli zdrożeć o ok. 5 proc. – uważa Kiepas. Od początku roku cena uncji złota wyrażona w dolarze poszła w górę o 3,7 proc., a w złotym o 1 proc.
– Trzeba by się również spodziewać wzrostu wyceny walut rynków wschodzących, w tym złotego. Dość szybko mogłyby się umacniać waluty krajów eksportujących towary, takie jak australijski czy kanadyjski dolar – podkreśla Bugaj.
Kto straciłby na QE3? – Posiadacze dolara amerykańskiego, franka szwajcarskiego, amerykańskich i niemieckich obligacji – ocenia Marcin Kiepas. W ciągu ostatniego roku dolar zyskał wobec złotego 20 proc., a frank 7,6 proc.
Specjaliści zgadzają się, że pozytywny efekt QE3 nie byłby tak długi i tak wyraźny jak w przypadku poprzednich dwóch programów. – Poprawa koniunktury mogłaby potrwać góra kilka tygodni – uważa Jakub Bentke.
Polscy analitycy nie są jednak wcale przekonani o tym, że trzeci druk dolarów dojdzie do skutku.
– Najbardziej prawdopodobny ruch Fed to przedłużenie „operacji twist” polegającej na kupowaniu długoterminowych obligacji rządu USA i sprzedawaniu krótkoterminowych. To spowodowałoby spadek oprocentowania kredytów. Na takiej decyzji najbardziej skorzystaliby jednak Amerykanie chcący wziąć nowy kredyt hipoteczny, a nie inwestorzy – przewiduje Łukasz Bugaj.