Pozabankowe przedsiębiorstwa działające w naszym kraju w branży finansowej będą musiały płacić nowy podatek i jednocześnie obniżyć ceny. Zmusza je do tego prawo
/>
Pożyczkodawcy mają zapłacić podatek według stawki takiej jak banki i firmy ubezpieczeniowe: 0,44 proc. rocznie. W ich przypadku jednak podstawą opodatkowania ma być nadwyżka aktywów ponad 200 mln zł. To najniższy próg, jaki wpisano do ustawy (w bankach opodatkowana jest nadwyżka ponad 4 mld zł, w ubezpieczeniach ponad 2 mld zł). Posłowie chcieli w ten sposób uwzględnić skalę rynku. Według wyliczeń Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych na koniec 2014 r. wartość wszystkich udzielonych pożyczek poza sektorem bankowym ledwie przekraczała 4 mld zł.
Opodatkowując firmy pożyczkowe, parlamentarzyści nie mieli na celu zapewnienia dużych wpływów budżetowi. Chciano opodatkować całość rynku kredytu konsumenckiego, by uniknąć sytuacji, w której z dwóch podmiotów sprzedających podobny produkt jeden byłby opodatkowany, a drugi nie. Efekt fiskalny tej zmiany będzie mikroskopijny w porównaniu z wpływami od banków i ubezpieczycieli (ok. 4,4 mld zł 2016 r.) i trudny do oszacowania, bo dokładnych danych na temat struktury aktywów poszczególnych spółek nie ma. Próbują to wyliczać same firmy na podstawie np. danych z BIG-ów czy aktywności konkurencji na rynku reklamowym. Według ocen firmy Provident – największej na rynku – nowy podatek może zapłacić sześć podmiotów. Zdaniem Związku Firm Pożyczkowych, który skupia spółki udzielające głównie krótkoterminowych pożyczek, opodatkowanych ma być nie więcej niż 10 spółek.
O ile z budżetowego punktu widzenia nowy podatek ma drugorzędne znaczenie, o tyle dla samego rynku – znacznie większe. – Może nie będzie on tak kosztowny dla firm pożyczkowych jak dla banków, ale wpłynie na ich rozwój i sposób ich działania – ocenia Jarosław Ryba, prezes ZFP.
Według związku trzeba się liczyć z wyhamowaniem akcji kredytowej i ograniczeniem rozwoju małych i średnich podmiotów działających w tej branży. Taki będzie skutek, według organizacji, połączonego efektu wprowadzenia podatku i wejścia w życie przepisów wprowadzających limity na koszty pożyczek. Chodzi o ustawę o nadzorze finansowym, która ustanawia ograniczenia dla tzw. kosztów pozaodsetkowych. Zgodnie z prawem oprocentowanie pożyczki (lub kredytu) nie może być większe niż czterokrotność stopy lombardowej NBP. Obecnie wynosi ona 2,5 proc., więc maksymalne odsetki to 10 proc. Instytucje finansowe dość łatwo omijają tę zasadę, wprowadzając koszty dodatkowe (np. za ubezpieczenie, rozpatrzenie wniosku czy obsługę w domu) – i na nie właśnie ustawa o nadzorze nakłada kaganiec. Od marca przyszłego roku firma pożyczkowa będzie mogła w ten sposób pobrać maksymalnie 25 proc. wartości całej kwoty pożyczki plus 30 proc. w ciągu roku.
ZFP dowodzi, że limity wymuszą na firmach zmianę modelu kredytowania z udzielania krótkoterminowych pożyczek na długoterminowe z jednoczesnym podniesieniem ich wartości. To, uważają przedstawiciele związku, spowoduje, że cała działalność pożyczkowa stanie się bardziej kapitałochłonna, co wprost prowadziłoby do zwiększania aktywów firm. Aktywów, które będą opodatkowane. ZFP ocenia, że próg 200 mln zł, powyżej którego firmy miałyby płacić podatek, jest ustawiony zbyt nisko. Przez to nowe obciążenie będzie wywierało odwrotny wpływ wobec tego, jaki wywierają przepisy antylichwiarskie. I wpędzi firmy w pułapkę: z jednej strony powinny zwiększać wartość pożyczek, jeśli chcą utrzymać rentowność, z drugiej je ograniczać, by płacić możliwie mały podatek.
– Przez to małe i średnie firmy nie będą miały motywacji, by rosnąć i stawać się przedsiębiorstwami dużymi. Takie procesy jak konsolidacja rynku też będą mało opłacalne – twierdzi Jarosław Ryba.
Jedno jest pewne: firmy pożyczkowe nie będą w stanie przerzucić kosztów nowego podatku na klientów – inaczej niż banki i firmy ubezpieczeniowe. Zdaniem Romana Jamiołkowskiego, rzecznika Provident Polska, oznacza to coraz większą dysproporcję pomiędzy uprawnieniami podatkowymi banków i firm pożyczkowych. – Banki wraz z obowiązkiem płacenia nowej daniny mają możliwość wyłączenia kapitałów własnych spod opodatkowania. Firmy pożyczkowe nie mają takiego prawa, a są zobligowane do zapłacenia tej samej stawki podatku – zwraca uwagę.
Ryba wymienia inne różnice: banki uzyskały zwolnienie aktywów w postaci obligacji skarbowych. Tylko dla firm pożyczkowych wprowadza się zasadę, w której bazą do opodatkowania będą aktywa wszystkich podmiotów powiązanych ze sobą kapitałowo. Ma to uniemożliwić uciekanie przed podatkiem przez podział firm. W przypadku nienadzorowanego sektora, gdzie udzielanie pożyczek to działalność gospodarcza, takie praktyki byłyby stosunkowo proste do przeprowadzenia.