Prawie 5,5 mld zł – tyle kosztowała, biorąc pod uwagę wycenę giełdowych banków, wczorajsza deklaracja Piotra Müellera, rzecznika rządu, że w połowie roku zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wydłużeniu wakacji kredytowych.
Zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami moratorium na spłatę kredytów hipotecznych kończy się w tym roku. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że rządowe zapowiedzi to przygotowanie do kampanii wyborczej. Rada Ministrów – kierowana przez Mateusza Morawieckiego, który zanim zaczął karierę w wielkiej polityce, przez długie lata był bankowcem, nawet prezesem banku – kolejny raz chce sięgnąć do kieszeni instytucji finansowych. Kto przygląda się sytuacji sektora bankowego, widzi zyski szybko rosnące za sprawą wysokich stóp procentowych, nie jest specjalnie zdziwiony.
Tym, co może dziwić, jest otwarte postawienie warunkowości decyzji w sprawie wakacji. „Zobaczymy jak będą kształtowały się stopy procentowe. Jeśli stopy spadną, to nie będzie potrzebne przedłużenie” – stwierdził Müeller, cytowany przez PAP.
Okazuje się, że mamy nowy cel w polityce pieniężnej. Od ćwierćwiecza była nim wysokość inflacji. Teraz okazuje się, że celem powinna być raczej wysokość stóp procentowych. Co jeszcze dziwniejsze, jaki jest ten cel, tego dziś nie wiemy. Wystarczy jakakolwiek obniżka czy trzeba będzie, żeby stopy procentowe spadły o jeden, dwa, trzy punkty procentowe? Tego rzecznik rządu niestety nie wyjaśnił. „Decyzje zapadną w połowie roku”. Część ekonomistów spodziewała się, że w tym roku stopy mogą spaść. Ale nikt nie zakładał, że już w I półroczu.
Spłacający hipoteki okazują się dla polityków ważną grupą docelową. To, że wakacje kredytowe utrudniają walkę z inflacją, a więc zapewne przedłużą okres wysokich stóp procentowych dla wszystkich innych – również tych, którzy dopiero chcieliby kupić mieszkanie na kredyt – i że przekładają się na wycenę giełdowych banków, co obniża wartość oszczędności zgromadzonych w funduszach inwestycyjnych, emerytalnych czy PPK – pracowniczych planach kapitałowych, rządzących niespecjalnie interesuje. Pewnie dlatego, że ci, na których wakacje kredytowe odbiją się negatywnie, nie mają grupy na Facebooku albo zbyt rzadko udzielają się na Twitterze. ©℗