Koniec z naciąganiem seniorów na skomplikowane instrumenty finansowe. Prezes urzędu będzie mógł wstrzymać ich sprzedaż, jeżeli uzna, że produkty kierowano do nieodpowiedniej grupy.
Takie rozwiązanie znajdzie się w projekcie zmian w ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 184), którym w najbliższych dniach zajmie się rząd.
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w toku prowadzonego postępowania będzie mógł ocenić, czy dany produkt jest właściwie adresowany, reklamowany, czy też rozprowadzany. Kanały dystrybucji będą sprawdzane jedynie w ramach prowadzonego już postępowania w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Jeżeli prezes uzna, że ryzykowny produkt był kierowany do osób niemających odpowiedniej wiedzy, będzie mógł wydać decyzję wstrzymującą tymczasowo jego sprzedaż, np. na 12 miesięcy.
Co do zasady prezes UOKiK ma możliwość wszczęcia postępowania z urzędu. Na tym etapie nie wiadomo jednak, czy wątpliwości co do sposobu dystrybucji ryzykownych produktów finansowych także mogłyby być przesłanką do wszczęcia postępowania.
Ryzykowny produkt inwestycyjno-ubezpieczeniowy skierowany do zamożnego i odpornego na ryzyko klienta to jedno, ale ten sam produkt skierowany do osoby o niskich dochodach to przykład nieuczciwej sprzedaży – tzw. missellingu, który nie powinien mieć miejsca. Zdaniem Roberta Jedynaka, radcy prawnego z krakowskiej kancelarii R. Jedynak, A. Rogowska, zmiany idą w dobrym kierunku, wytyczonym zresztą przez dyrektywę MiFID, i powinny uszczelniać zasady już obowiązujące na gruncie ustawy o obrocie instrumentami finansowymi.
– O ich potrzebie świadczą rzesze konsumentów pokrzywdzonych chociażby przez Aegon czy Idea Bank, na które w 2014 r. UOKiK nałożył wielomilionowe kary za nierzetelne informowanie o skomplikowanych produktach finansowych oraz o prawach i obowiązkach stron umowy – wskazuje prawnik.
Edukować klientów
Jednak nie wszystkim podobają się projektowane rozwiązania.
– UOKiK nie może przybierać roli „matki stróża”, ponieważ w ten sposób niczego nie osiągniemy. W żadnym społeczeństwie nie stosuje się metody, że tylko urząd reaguje na łamanie praw – twierdzi Ewelina Milan, prawnik, wykładowca Uczelni Łazarskiego.
Jej zdaniem powinno się raczej uczyć obywateli, że zanim podpiszą umowę, to należy ją skonsultować z prawnikiem, tak jak jest to w krajach wysokorozwiniętych. Natomiast proponowane rozwiązanie spowoduje, że konsumenci w ogóle przestaną się interesować swoją sytuacją prawną i będą polegać w tej kwestii jedynie na UOKiK. To doprowadzi do swego rodzaju ubezwłasnowolnienia obywateli przez urząd.
– Taka nadmierna kontrola nie spowoduje ani zaprzestania łamania prawa przez przedsiębiorców, ani nie wpłynie korzystnie na podniesienie świadomości prawnej konsumentów. Zatem może zamiast nadmiernej kontroli warto np. jeszcze raz przyjrzeć się sposobowi naliczania kar za nieprzestrzeganie prawa i zastanowić się, czemu są one na tyle atrakcyjne, że przedsiębiorcom wciąż opłaca się je łamać – uważa Ewelina Milan.
Państwo powinno chronić
Z kolei mec. Jedynak przypomina, że nakładane przez UOKiK kary za nieprzestrzeganie przepisów przy sprzedaży polisolokat były niebagatelne. Łączna suma dla czterech firm sięgnęła 50 mln zł, z czego na dwie nałożono kary przekraczające 20 mln zł.
– Wydaje się jednak, że nawet po takich wydarzeniach znajdą się instytucje, które nierzetelnymi sposobami będą zachęcały niezorientowanych klientów do powierzania im swoich oszczędności – uważa mec. Jedynak.
– Wiedzę dotyczącą inwestowania w instrumenty finansowe i ocenę ryzyka takich działań posiada jedynie grono specjalistów. Jeżeli państwo w systemie prawnym dopuszcza funkcjonowanie takich skomplikowanych systemów i instrumentów finansowych, to musi w odpowiedni sposób chronić obywateli przed możliwością nadużyć ze strony przedsiębiorców – argumentuje prawnik.