Nie wszystkie rozwiązania doprowadzą do ulżenia spłacającym hipoteki. Wiele wskazuje na to, że po wymianie w kredytach WIBOR-u na nowy wskaźnik wysokość rat się nie zmieni.

Rząd chce rezygnacji z wykorzystywania stawek WIBOR we wszystkich umowach, nie tylko tych dotyczących hipotek. Tak wynika z projektu przepisów dotyczących wsparcia osób spłacających kredyty hipoteczne. Nie było o tym mowy, gdy ponad dwa tygodnie temu przedstawiciele rządu na czele z premierem Mateuszem Morawieckim prezentowali plan pomocy kredytobiorcom.

WIBOR ma być zastąpiony nową stawką lub zestawem stawek, jakie opracuje GPW Benchmark, spółka córka giełdy. Jeśli do końca roku to się nie uda, przewidziany jest wariant awaryjny w postaci obliczanej przez Narodowy Bank Polski stawki Polonia. Sześciomiesięczny WIBOR przekracza dziś 6,5 proc. Polonia, mówiąca o cenie jednodniowych pożyczek międzybankowych, wynosiła w ostatnich dniach niespełna 4,9 proc.

Korekta spreadu

Zastąpienie starego wskaźnika nowym ma nastąpić zgodnie z przepisami unijnymi, które wymagają w takich przypadkach zapewnienia porównywalności. Robi się to poprzez tzw. korektę spreadu. W naszym przypadku byłaby to korekta w górę. Taki krok jest przewidziany również w projektowanych przez rząd przepisach. Skutek? Choć autorzy ustawy zakładają, że klienci banków zaoszczędzą na likwidacji WIBOR-u miliard złotych w skali roku, to nie dodają, że po zmianie stawki bazowej oprocentowanie kredytów powinno… pozostać na dotychczasowym poziomie.

Nie tylko hipoteki

Gdyby wskaźniki referencyjne różniły się, miałoby to wpływ również na inne rodzaje kredytów, obligacje, umowy leasingowe i transakcje pochodne. Dla banków bolesne byłoby już obniżenie dochodów z hipotek, ale zastąpienie WIBOR-u przez nową, niższą stawkę również w innych rodzajach umów oznaczałoby całkowitą zmianę warunków funkcjonowania. Zmiana dotknęłaby też oszczędzających: obniżyłaby się wycena funduszy inwestujących w obligacje firm czy samorządów, byłaby jednak korzystna dla dłużników. Uniknięcie związanego z tym zamieszania to również argument za „korektą spreadu” i zapewnieniem porównywalności nowej stawki z dotychczasową.

wakacje dla każdego

Rząd chce, by klienci banków dotknięci w ostatnich miesiącach dużym wzrostem rat mogli w tym i w przyszłym roku opuścić zapłacenie w sumie ośmiu z nich. Będą musieli je spłacić na koniec okresu kredytowania, bez żadnych opłat. I bez warunków wstępnych. – Są ludzie w potrzebie. Czy wszyscy? Mam wątpliwości. Zgłoszone propozycje prowadzą do moralnego hazardu – tak Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, komentuje fakt, że zgodnie z projektem z wakacji będzie mógł skorzystać każdy kredytobiorca. Według bankowca niektórzy, zamiast zapłacić ratę, mogą zainwestować pieniądze i jeszcze na tym zarobić.

Wojna odsetkowa

Chcąc zmusić banki do podwyżek oprocentowania depozytów, rząd planuje sprzedaż rocznych i dwuletnich obligacji oszczędnościowych dających odsetki na poziomie podstawowej stopy NBP, która wynosi obecnie 5,25 proc., lub wyższych. Taką ofertę zapowiedział wczoraj premier Mateusz Morawiecki.

Miliard złotych oszczędności w skali roku ma dać spłacającym kredyty hipoteczne zapowiadana zamiana wskaźnika WIBOR na nową stawkę, która będzie podstawą do obliczania oprocentowania kredytów hipotecznych. Może się jednak okazać, że to zapowiedź na wyrost. Powód: unijna dyrektywa dotycząca wskaźników referencyjnych. Daje ona możliwość zastępowania jednych indeksów innymi, ale powinno to się odbywać w taki sposób, by zachowane zostały warunki umów, na których są oparte. Z końcem ub.r. taka zmiana została dokonana w odniesieniu do LIBOR-u dla franka szwajcarskiego. Zastosowano wówczas korektę spreadu, czyli wyrównanie różnicy pomiędzy obowiązującym dotychczas LIBOR-em a nową stawką SARON. Chodzi o to, by finalnie obie stawki były porównywalne w długim okresie. W Szwajcarii korekta była minimalna, w Polsce może okazać się dużo większa.
Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że z projektu ustawy (która zawiera zapowiadane przez rząd rozwiązania dla kredytobiorców) nie wynika, że WIBOR miałby być zastąpiony nową stawką (lub nowymi stawkami) tylko w kredytach hipotecznych. WIBOR jest wykorzystywany dziś również w kredytach dla przedsiębiorstw, jest podstawą wyliczania odsetek od obligacji samorządów i firm, trzyletnich obligacji skarbowych dla klientów detalicznych, a nawet w ofercie depozytowej banków. W związku z WIBOR-em zawierane są również transakcje pochodne. Zmiana WIBOR-u na nową stawkę z jednoczesnym jej obniżeniem oznaczałaby modyfikację warunków wszystkich tych instrumentów.
Wiadomo, że nad nowymi indeksami stóp procentowych pracuje GPW Benchmark, spółka zależna giełdy. Jest ona również administratorem WIBOR-u. Jeśli do końca roku nie uda się jej wprowadzić nowych wskaźników, projekt ustawy przewiduje zastąpienie WIBOR-u przez obliczaną przez Narodowy Bank Polski stawkę Polonia. Jest ona obecnie wyraźnie niższa niż WIBOR. I w tym przypadku jest zakładana „korekta spreadu”. O jej wysokości decydować będzie minister finansów.
WIBOR to stawka mówiąca o tym, ile wyniesie oprocentowanie nowych depozytów zakładanych przez jedne banki w innych (lub ile powinno wynosić), np. na najbliższe trzy miesiące. Nowe indeksy będą mówić o tym, ile wynosił koszt pieniądza – np. w ostatnich trzech miesiącach. Ich podstawową zaletą ma być to, że będą oparte na faktycznie dokonywanych transakcjach na rynku międzybankowym. Ale zmiana konstrukcji sprawi, że nowe indeksy będą z opóźnieniem reagować na zmiany stóp banku centralnego (obecnie oznaczałoby to, że byłyby niższe, ale gdy NBP będzie obniżać stopy, byłoby odwrotnie).
– Nie w tym tkwi problem, że dziś mamy WIBOR, a nie coś innego, a w tym, że stopy są na poziomie dużo wyższym, niż były. Nowa stawka rozładuje część emocji i obniży przychody sektora, ale nie w tym jest sedno sprawy – mówił we wtorek przed prezentacją projektu ustawy Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas Bank Polska.

Wakacje z restrukturyzacją

Nowym sposobem pomocy dla kredytobiorców mają być wakacje kredytowe. W tym i w przyszłym roku można będzie „opuścić” łącznie osiem rat hipoteki. Twórcy ustawy nie przewidzieli tu żadnych ograniczeń poza tym, że wakacje mogą dotyczyć tylko jednej umowy kredytowej danego klienta.
Skorzystanie z wakacji kredytowych dla klientów ma być darmowe. Wyliczony przez resort finansów koszt dla banków to 0,4 mld zł przypadających na każde 100 tys. wniosków kredytobiorców. „Kredytobiorców hipotecznych posiadających kredyty w PLN szacuje się na ok. 2 mln. Przy założeniu skorzystania z pomocy dla kredytobiorców [przez] 50 proc. uprawnionych koszt dla sektora bankowego wyniesie ok. 4 mld zł” – oceniają autorzy projektu w ocenie skutków regulacji.
Faktycznie koszty dla banków mogą okazać się większe. Powód? Skorzystanie z wakacji kredytowych może być dla banku sygnałem pogorszenia kondycji finansowej klienta, z czym wiąże się konieczność przeklasyfikowania kredytu do gorszego „koszyka” (są trzy: w uproszczeniu to kredyty normalne, takie, co do których może pojawić się zagrożenie opóźnień, i niespłacane) i co za tym idzie, stworzenia odpowiednich rezerw. Arkadiusz Garbarczyk, wiceprezes odpowiedzialny za ryzyko w Banku Ochrony Środowiska, wskazuje, że w przypadku wakacji kredytowych w okresie pandemii banki zwiększały trzeci koszyk. – Teraz oczekujemy, że to będzie koszyk drugi. Będzie to również miało wpływ na wynik, ale mniejszy – wyjaśnia. – Zapewne powinno to być skonsultowane na poziomie Komisji Nadzoru Finansowego – dodaje.
Marek Lusztyn, odpowiadający za pion ryzyka w mBanku, zwraca uwagę na rekomendację nadzoru finansowego, która mówi o tym, że można nie uznawać za restrukturyzację korzystania z wakacji w ramach ogólnych programów tworzonych w sytuacji krótkoterminowych zaburzeń rynkowych. – Nie jesteśmy w tej chwili w stanie ze stuprocentową pewnością powiedzieć, czy te kredyty byłyby klasyfikowane jako niepracujące (czyli niespłacane – red.) albo przynajmniej do koszyka drugiego. Sytuacja jest inna, niż miało to miejsce w trakcie COVID-19, gdzie lockdowny i zamknięcie aktywności gospodarczej były krótkoterminowym zaburzeniem rynku. Trudno zgodzić się z tym, że środowisko wyższych stóp jest zaburzeniem funkcjonowania rynku. To kryterium może więc nie być spełnione – zastanawia się Lusztyn.
Jacek Barszczewski, rzecznik KNF, poinformował, że urząd nie wypowiada się, dopóki nie będzie znany finalny kształt rozwiązań legislacyjnych po konsultacjach. – Ale też w tej sprawie w pierwszej kolejności powinny się wypowiedzieć banki i ich audytorzy – podkreśla.
Kwestia klasyfikacji kredytów w razie wzięcia wakacji kredytowych może mieć też konsekwencje dla ich posiadaczy. Zaznaczenie, że kredyt „wpadł w restrukturyzację”, może ograniczyć możliwości wzięcia kolejnej pożyczki przez konkretnego klienta banku, choć na razie Biuro Informacji Kredytowej uspokaja.
– BIK ma dobre doświadczenia w oznaczaniu w swojej bazie odroczeń (zawieszenia) spłaty rat w wyniku oferowanych przez banki moratoriów kredytowych oraz wakacji ustawowych, w związku z pandemią koronawirusa. Wówczas każdy kredyt objęty „wakacjami” był oznaczany w specjalnym polu. Także po zakończeniu wakacji było uzupełniane specjalne pole o przejściu danego kredytu w tryb regularnej spłaty. Fakt skorzystania przez klienta z wakacji kredytowych nie miał negatywnego wpływu na historię kredytową ani na scoring BIK. Z obserwacji BIK-u na koniec 2021 r. wynikało, że ponad 95 proc. kredytobiorców, którym skończył się okres zawieszenia rat, wróciła do terminowej spłaty – wskazuje jednak Michał Słoniewicz, dyrektor departamentu zasobów informacyjnych w Biurze Informacji Kredytowej.

Fundusz na starych zasadach

Przedstawiony do konsultacji projekt nie przewiduje złagodzenia wymogów dotyczących korzystania z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Nadal trzeba będzie spełnić jeden z trzech warunków: klient ma status bezrobotnego, miesięczne koszty obsługi kredytu mieszkaniowego przekraczają połowę dochodów gospodarstwa domowego bądź też dochód (pomniejszony o koszty obsługi hipoteki) nie przekracza dwukrotności minimum wynikającego z ustawy o pomocy społecznej. Dla singla ta dwukrotność to dziś 1552 zł, w rodzinach 1200 zł na osobę. W ramach zmian, jak wyjaśniają twórcy projektu, „proponuje się usprawnienia w zakresie przekazywania wniosków o wsparcie, które będzie możliwe za pośrednictwem systemu teleinformatycznego kredytodawcy”.
FWK czasowo przejmuje spłatę rat hipoteki za klienta banku. Górny pułap pomocy to 36 miesięcznych rat w wysokości 2 tys. zł. Później w ciągu 12 lat klient powinien zwrócić pomoc bez odsetek. Jeśli nie ma opóźnień z regulowaniem płatności wobec funduszu przez 100 pierwszych miesięcy, pozostała kwota – maksymalnie 22 tys. zł – jest umarzana.
– W tym przypadku klient musi wprost oświadczyć, że ma problemy finansowe. Fakt skorzystania z funduszu może oznaczać pogorszenie sytuacji finansowej i reklasyfikację kredytu. Ale jak patrzymy do tej pory, zainteresowanie FWK wśród naszych klientów było bardzo niskie – podkreśla Marek Lusztyn z mBanku.
Rząd chce jednak zmian w zasilaniu funduszu. Kilka lat temu banki wpłaciły do niego 600 mln zł. Później ta kwota nie była powiększana. Zgodnie z projektem do końca roku banki powinny przelać do FWK 1,4 mld zł. Teraz opinię, czy kwota powinna być jeszcze zwiększana, ma wydawać KNF. Dotychczas wysokość wpłat poszczególnych banków zależała od wielkości portfela z opóźnieniami w spłacie przekraczającymi trzy miesiące. Teraz „składki” będą uzależnione od wartości tej części portfela, gdzie wysokość rat przekracza połowę dochodów klientów. Z płacenia wyłączone będą banki niespełniające wymogów kapitałowych. Pojawi się też możliwość zwrotu bankom części wpłat do FWK, „jeżeli według stanu na koniec roku środki funduszu przewyższają prognozowaną wartość wsparcia lub pożyczki na spłatę zadłużenia w roku następnym”.
Skutki wakacji kredytowych mogą odczuć i banki, i klienci

Rząd zaczyna wojnę depozytową

Od czerwca resort finansów wprowadzi do oferty obligacji detalicznych papiery z oprocentowaniem odpowiadającym podstawowej stopie NBP. Taką zapowiedź przedstawił premier Mateusz Morawiecki. Celem jest zmuszenie banków do podwyższenia oprocentowania depozytów. Podnoszenie go w tempie znacznie wolniejszym od wzrostu odsetek od kredytów to główne źródło poprawy wyników sektora pod koniec ubiegłego i na początku tego roku.
Główna stopa NBP to obecnie 5,25 proc. Takie oprocentowanie mają dawać obligacje roczne. W przypadku nowych papierów dwuletnich ma być dodatkowa marża. Skarbowe obligacje oszczędnościowe oferuje dziś tylko PKO BP, największy bank na rynku. Nad wprowadzeniem do oferty papierów resortu finansów pracuje Bank Pekao, drugi gracz w sektorze. Banki utrzymywały dotąd niskie stawki depozytów z uwagi na wysoką nadpłynność. W przeszłości, gdy depozytów w sektorze było mniej niż kredytów, dochodziło do „wojen depozytowych” – licytowania się wysokością oprocentowania. ©℗
ŁW