Sklepy deklarują, że obniżą ceny stosownie do redukcji VAT. Producenci żywności wskazują natomiast, że ich koszty wciąż będą rosnąć.

Od 1 lutego ma nastąpić obniżenie VAT na żywność z 5 proc. do 0 proc. Komisja Europejska na prośbę Polski zgodziła się na takie rozwiązanie, mimo że dopiero w połowie roku ma wejść unijna dyrektywa w tej sprawie. Przybywa sieci, które deklarują, że są gotowe na zmiany. Lidl zapowiada je zgodnie z planami ustawodawcy, czyli za dwa tygodnie, i szacuje, że będą dotyczyć co najmniej 2 tys. produktów. Podobnie Aldi, który też obniży VAT na podobną liczbę towarów. Do listy tej dołączył też Netto. – Zmiana stawki VAT wpłynie na ceny niezwłocznie, tj. wraz z wejściem nowej stawki w życie. A obejmie 50 proc. asortymentu – zapowiada Patrycja Kamińska, PR Manager w Netto Polska. Kaufland czy Auchan czekają zaś z deklaracjami na ostateczny kształt zmiany prawa. Do obniżek szykują się też małe sklepy.
– VAT będzie musiał obniżyć każdy. Inaczej popełni wykroczenie skarbowe. Rzecz w tym, że sieci dyskontowe zapewne wykorzystają całą akcję także do celów promocyjnych. Ze względu na skalę działania i węższy asortyment mogą uzyskiwać lepsze ceny u dostawców, a co za tym idzie – margines do zmiany cen może być u nich większy – mówi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu.
W małych sklepach zmiany będą mniej widoczne jeszcze z innego powodu. Dotkną 30–40 proc. asortymentu, a nie od połowy do nawet trzech czwartych produktów, jak to ma miejsce w przypadku dyskontów. Małe sklepy oferują bowiem dwa razy taki wybór. – To może być powód, dla którego dyskonty będą starały się znowu zyskać kosztem małych – dodaje Maciej Ptaszyński.
Dlatego zdaniem ekspertów zmiany, na których mają szansę zyskać konsumenci, mogą spowodować wzrost kłopotów w branży handlowej. A już dziś sytuacja nie jest dobra.
Jak wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, skala zadłużenia w handlu detalicznym na koniec listopada 2021 r. wyniosła 2,6 mld zł. Oznacza to wzrost o 81 914 629 zł, czyli o 3,2 proc. w skali roku. Z tego w handlu detalicznym żywnością długi sięgają już 838 mln zł, wobec 805 mln zł rok temu. Dlatego też tu o ryzyku bankructwa czy zawieszenia działalności wspomina 17 proc. ankietowanych – wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, według których niemal połowa ankietowanych przedsiębiorstw (45 proc.) obawia się przede wszystkim zmian prawno-podatkowych.
Na pogarszającą się kondycję w handlu uwagę zwraca też Krajowy Rejestr Długów. W bazach tej firmy handel spożywczy zalegał na koniec 2021 r. z kwotą 429,7 mln zł. Średnie zadłużenie firmy wynosiło 34 215 zł.
Mimo deklaracji sklepów wielu producentów zachowuje sceptycyzm co do niższych cen na półkach. – Nowa regulacja spowoduje, że ceny części produktów na półkach mogą rosnąć w nieznacznie mniejszym tempie – mówi Marek Moczulski, były prezes Bakallandu, obecnie spółki Unitop produkującej sezamki.
Pola do obniżania cen mogą nie mieć też rolnicy narzekający na rosnące koszty. Część nawozów za sprawą szalejących cen gazu w minionym roku zdrożała nawet o ponad 100 proc. To wymusza podwyżki w skupach, które mogą przełożyć się również na sklepowe półki. W reakcji rząd zdecydował się na obniżkę VAT na nawozy sztuczne z 23 proc. na 8 proc., jednak obejmie to jedynie część sektora. Jak podkreśla Krajowa Rada Izb Rolniczych (KRIR), rozwiązanie tylko częściowo przyniesie zamierzony efekt – głównie dlatego, że obniżka wesprze jedynie tych rolników, którzy nie są VAT-owcami rozliczającymi już podatek. W ich przypadku zmiany nie będą odczuwalne. Rolnicy ryczałtowi sprzedający produkty rolne będą jak dotychczas otrzymywać należności wraz ze zryczałtowanym zwrotem podatku wynoszącym 7 proc.
KRIR proponuje, by wprowadzić zerową stawkę VAT na sprzedaż płodów rolnych. Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe, wraz ze Związkiem Sadowników RP, postuluje dopłaty w wysokości 1 tys. zł do każdej zakupionej tony nawozów przez rolnika po 1 października 2021 r., kiedy nastąpiły drastyczne podwyżki cen nawozów. Rząd nie chce jednak dosypywać pieniędzy w czasie szybko rosnącej inflacji, bo mogłoby to wywierać dodatkową presję na jej wzrost.
Jak zauważa Jakub Olipra, ekspert ds. rynku rolnego w Credit Agricole, działania na rzecz zmniejszenia odczuwalnej inflacji wśród producentów rolnych to w dużej mierze działania mające pokazać, że rząd dostrzega problem. Trudno będzie mu jednak realnie wpłynąć na to zjawisko. Podkreśla, że proponowane zmiany podatkowe obejmujące nawozy czy pasze nie odwrócą zasadniczo trendu rosnących kosztów. – Rolnictwo, tak jak pozostałe sektory polskiej gospodarki, zmaga się z rosnącymi kosztami energii, pracy i transportu. Warto przy tym zwrócić uwagę, że obniżka VAT na nawozy czy pasze nie będzie miała istotnego wpływu na finalne ceny produktów, bo te i tak zależą przede wszystkim od cen światowych – dodaje.
Rosnące koszty odczuwa także branża hodowlana. W ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny pszenicy paszowej wzrosły o ponad 60 proc. do poziomu przekraczającego 1300 zł za tonę. To sprawia, że po obniżce VAT rolnicy nie popadają w hurraoptymizm. – W przypadku produkcji zwierzęcej motorem dla wzrostu kosztów produkcji jest drożejące zboże stanowiące ok. 70 proc. składu pasz. W przypadku trzody chlewnej w połączeniu z ASF drogie pasze obniżyły opłacalność produkcji niemalże do zera. Obniżka VAT nie odwróci tego trendu – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej POLPIG.