Zdaniem głównego analityka HRE Investments rynek spodziewa się wyraźnego cięcia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. "Kontrakty terminowe na stopę procentową sugerują w pierwszym kroku spadek podstawowej stopy z obecnego poziomu 1,5 proc. do 1 proc." - wskazał. Ocenił, że do dalszych cięć może dojść w kolejnych miesiącach.
Dla posiadaczy kredytów cięcia oznaczają, jak wskazał, kolejną ulgę. "Banki już wprowadzają proste procedury uzyskiwania na kilka miesięcy tzw. +wakacji kredytowych+” - przypomniał. Dzięki nim nie będzie trzeba spłacać przynajmniej części raty (kapitałowej) - dodał. "To szczególne ułatwienie dla kredytobiorców walutowych, w których to przypadku rata składa się w przeważającej większości z raty kapitałowej właśnie" - zaznaczył.
Z kolei dla kredytobiorców, którzy zadłużyli się w rodzimej walucie obniżka podstawowej stopy procentowej o 0,5 pkt. proc. oznacza spadek przeciętnej raty kredytu o kilkadziesiąt złotych miesięcznie - wskazał. "Załóżmy, że kredytobiorca pożyczył 300 tys. zł w ramach 30-letniego kredytu z marżą na poziomie 2 proc. W takim przypadku cięcie stopy procentowej o 50 punktów bazowych (inaczej mówiąc 0,5 pkt. proc.) oznacza spadek miesięcznej raty z obecnych 1381 złotych do 1297 złotych" - wyjaśnił. Miesięcznie daje to oszczędność rzędu 83 zł, czyli 1 tys. zł w skali roku.
Według eksperta te ruchy mogą być ulgą dla kredytobiorców, ale dla posiadaczy oszczędności oznaczają problemy - szczególnie w przypadku utrzymywania się szybkiego wzrostu cen w sklepach. "Oznaczałoby to bowiem jeszcze szybszą niż dziś utratę wartości przez oszczędności trzymane w bankach" - podkreślił.
Opierając się na najnowszych notowanie kontraktów terminowych na stopę procentową Turek szacuje, że niebawem przeciętne oprocentowanie lokaty spadnie w okolice 0,5 proc., czyli znacznie poniżej psychologicznej granicy 1 proc. "A to może nie być koniec obniżek oprocentowania w bankach" - ocenia. Zastrzegł, że im dłuższy horyzont tej prognozy, tym większym błędem jest obarczona. "Bardzo prawdopodobne, że rynki dyskontują dziś wpływ epidemii zbyt mocno" - wskazał.
Ekspert ocenia jako bardzo prawdopodobne, że wycofywane z banków pieniądze będą trzymane w „skarpecie” lub inwestowane w aktywa uznawane za bezpieczne przystanie - takie jak złoto, obligacje skarbowe czy nieruchomości. "Już dziś na tym ostatnim rynku są obecni inwestorzy, którzy chcą potencjalnie chwilowe zawirowania wykorzystać" - podsumował.