Trzeba zniwelować ryzyko hipotek walutowych i stworzyć fundusz, który pomagałby przy złych kredytach.
Trzeba zniwelować ryzyko hipotek walutowych i stworzyć fundusz, który pomagałby przy złych kredytach.
Mirosław Panek, prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, jako pierwszy przedstawiciel „sieci bezpieczeństwa” systemu finansowego, wskazuje warunki, których spełnienie mogłoby skutkować zmniejszeniem obciążeń sektora, powodujących spadek rentowności banków w Polsce.
Pierwszy: należyte „obrezerwowanie” portfeli kredytów frankowych. Drugi: powołanie prywatnego „bad banku”, dzięki któremu sektor sam radziłby sobie z problemami.
Rezerwy na kredyty walutowe nie pomogłyby frankowiczom, choć, by uniknąć kłopotów, banki mogłyby być bardziej skłonne do proponowania klientom kompromisowego rozwiązania. – Jesteśmy w trakcie badań, czego klient dziś oczekuje, na jakie rozwiązanie mógłby pozytywnie odpowiedzieć. Poza kredytem złotowym z oprocentowaniem według stawki LIBOR każda opcja jest możliwa – mówił wczoraj Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska. Rezerwy zwiększyłyby jednak bezpieczeństwo banków.
„Bad bank”, czyli „zły bank”, miałby natomiast pozwolić na uniknięcie kolejnych przymusowych restrukturyzacji, czyli instrumentu, jaki BFG zastosował niespełna dwa tygodnie temu w stosunku do Podkarpackiego Banku Spółdzielczego. W pierwszych 11 miesiącach 2019 r. wynik sektora nie przekroczył 14,5 mld zł. Był nieznacznie wyższy niż rok wcześniej. Ale stopa zwrotu z kapitału spadła do 6,4 proc. z 7,6 proc. rok wcześniej.To także efekt wysokich wymogów kapitałowych
Podatek bankowy, składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, w mniejszym zakresie Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, a ostatnio również rezerwy na procesy wytaczane przez frankowiczów – te wszystkie obciążenia negatywnie wpływają na wyniki sektora bankowego. Na to nakładają się wysokie wymogi kapitałowe, związane w dużej części z ryzykiem frankowym. Bankowcy od dłuższego czasu mówią, że w takich warunkach trudno o utrzymanie wysokiej rentowności sektora. A Związek Banków Polskich proponował, by podatek bankowy szedł na wzmocnienie BFG (dzięki temu banki zaoszczędziłyby na składkach) lub też, by podatek i składka na fundusz stanowiły koszt podatkowy.
– Związek Banków Polskich regularnie zwraca uwagę na wysokie obciążenia sektora finansowego w Polsce. Ja bym się chętnie zgodził z postulatami ZBP, żeby te obciążenia zredukować, ale konieczne jest w moim przekonaniu spełnienie dwóch warunków – mówi DGP Mirosław Panek, prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Szef BFG jest jednym z czterech członków Komitetu Stabilności Finansowej. Bierze też udział z głosem doradczym w posiedzeniach Komisji Nadzoru Finansowego.
– Pierwszy warunek to ostateczne wyjaśnienie sprawy kredytów frankowych i utworzenie odpowiednich rezerw. Jeśli już będzie wiadomo, jakie są ostateczne koszty sektora w związku z tymi kredytami, to można by przemyśleć wysokość obciążeń – wskazuje Panek. A drugi? – W przypadku jakiegoś droższego procesu przymusowej restrukturyzacji obciążenia dla banków mogą być zauważalne. Brakuje mi elementu, który w swoim czasie odegrał dosyć istotną rolę we Włoszech. Tam sektor bankowy stworzył prywatny fundusz, który byłby w stanie pomagać samodzielnie rozwiązywać problemy w sektorze. Są w sektorze możliwości działania, których my nie mamy – mówi nasz rozmówca.
– Stworzenie bad banku, inaczej mówiąc – banku pomostowego ZBP proponował kilka lat temu. Przedstawialiśmy ten pomysł przy okazji katastrofy w SKOK-ach. Wówczas ta propozycja nie została przyjęta. Ponad półtora roku temu zaproponowaliśmy zaś rozpoczęcie prac nad instytucją typu asset management wzorem tych krajów, które uporały się ze zbyt wysokim poziomem kredytów nieregularnych – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP. – Jesteśmy gotowi do rozmów – deklaruje.
Prywatny fundusz pomocowy już raz w Polsce zadziałał. Gdy na początku ubiegłej dekady problemy miał niewielki Wschodni Bank Cukrownictwa, został przejęty i dokapitalizowany przez grupę banków. Później WBC sprzedano Leszkowi Czarneckiemu, który przemianował go na Noble Bank. Dziś to część Getin Noble Banku.
Banki deklarują, że są gotowe do rozmów
Włoski fundusz z kolei zajmował się skupowaniem złych kredytów z banków, co pozwalało im czyścić swoje bilanse. – Gdyby chodziło o stworzenie nowej instytucji, byłbym sceptyczny. Nie jest rolą prywatnych instytucji nadzorowanie rynku. Ale jeśli chodziłoby o rozwiązywanie konkretnych problemów, to sektor prywatny mógłby okazać się bardziej skuteczny – mówi członek rady nadzorczej jednego z banków.
Więcej wątpliwości jest co do kwestii kredytów walutowych.
– Pojawi się pytanie, co to znaczy właściwy poziom rezerw. Widać spore różnice w podejściu pomiędzy poszczególnymi bankami. Ich produkty też nie były jednakowe. Trudno więc o przykładanie do wszystkich jednakowej miary – wskazuje Artur Szeski, analityk agencji Fitch Ratings. Rezerwy na hipoteki frankowe zaczęły rosnąć po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z października 2019 r., które dało sądom argumenty do unieważniania umów kredytowych. Cztery banki poinformowały już o wielkości swoich rezerw. Łącznie obniżyły one ich wyniki w IV kwartale 2019 r. o ponad 600 mln zł.
– Czy będziemy powiększać rezerwę, czy nie, trudno dziś powiedzieć. Wszystko będzie zależało od liczby spraw sądowych oraz tego, jak będą wyglądały orzeczenia – stwierdził na wczorajszym spotkaniu z dziennikarzami Maciej Reluga, członek zarządu Santander Banku Polska. W tej instytucji rezerwa portfelowa przekroczyła 170 mln zł (prócz rezerw portfelowych banki mają jeszcze rezerwy na poszczególne sprawy).
Rozmowa z prezesem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w poniedziałkowym wydaniu DGP
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama