Kartel eksporterów z Saudyjczykami na czele pomaga Kremlowi zasilić budżet przed wejściem w życie naftowych sankcji i przeciwstawić się planowanemu limitowi cen na rosyjskie paliwa.
Kartel eksporterów z Saudyjczykami na czele pomaga Kremlowi zasilić budżet przed wejściem w życie naftowych sankcji i przeciwstawić się planowanemu limitowi cen na rosyjskie paliwa.
Marzec 2020 r.: Rosja i Arabia Saudyjska są w stanie wojny cenowej. Brak porozumienia w sprawie cięć wydobycia, a następnie zapowiedzi skokowego zwiększenia wydobycia, które popłynęły z Rijadu, w obliczu pandemicznych lockdownów i spadającego na łeb na szyję popytu poskutkowały pierwszymi w historii ujemnymi notowaniami ropy. Wielu komentatorów wieściło kres OPEC+, czyli porozumienia kartelu naftowego skupionego wokół krajów Zatoki Perskiej i grupy kooperujących z nią producentów, na czele z Rosją. Dwa i pół roku później sojusz eksporterów nie tylko trwa, ale wydaje się mocniejszy niż kiedykolwiek. A jego członkowie są zdeterminowani, by utrzymać wysokie ceny ropy. Wbrew wysiłkom świata zachodniego, by okiełznać rosnące koszty energii.
Umowa o współpracy w formule OPEC+ została właśnie przedłużona do końca 2023 r. Największe od pierwszej fali pandemii cięcia produkcji - na poziomie 2 mln baryłek dziennie - choć w niektórych krajach będą tylko oznaczać urealnienie obowiązujących kwot względem rzeczywistego wydobycia, uruchomiły w ubiegłym tygodniu trend wzrostowy na giełdach. W piątek baryłka ropy Brent kosztowała już ponad 98 dol. W tydzień podrożała o 13 dol. Według skorygowanych po decyzji OPEC+ prognoz banku Goldman Sachs, w IV kw. baryłka ropy Brent kosztować będzie przeciętnie 110 dol., a w I kw. 2023 r. - 115 dol. Rozczarowanie „krótkowzroczną” decyzją wyraził Biały Dom, który zapowiedział jednocześnie dalsze uwalnianie surowca z rezerw i działania mające na celu osłabienie wpływ kartelu na ceny.
Decyzja OPEC+ uznawana jest za sygnał wsparcia dla Kremla przed wchodzącym w życie od grudnia unijnym embargiem naftowym oraz firmowanym przez grupę G7 limitem cen na rosyjskie paliwa. - Obok groźby wstrzymania dostaw do państw, które przyłączą się do mechanizmu, wykorzystywanie relacji sojuszniczych i koordynacja działań odwetowych stają się głównym filarem rosyjskiej odpowiedzi na inicjatywę G7. Decyzja OPEC+ to najmocniejszy dotąd sygnał, że Moskwa nie jest osamotniona w swoim sprzeciwie wobec limitowania cen - mówi Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak zaznacza, Saudyjczycy są w tej rozgrywce sojusznikiem szczególnie cennym. - Pod względem pozycji rynkowej stanowią oni gigantyczną potęgę. Nawet hipotetyczne dopuszczenie powrotu na światowy rynek ropy z Iranu czy Wenezueli nie będzie w stanie zrekompensować skutków decyzji podejmowanych w Rijadzie - dodaje Kardaś.
Z czego wynika postawa kartelu? - Arabia Saudyjska i inne kraje OPEC są ewidentnie zaniepokojone, że mechanizm proponowany przez G7 naruszy równowagę sił między importerami a producentami paliw - ocenia Lauri Myllyvirta, analityk CREA - fińskiego Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem.
Na chęć utrzymania kontroli nad cenami i obawy przed ekonomicznymi skutkami wprowadzenia limitu wskazuje również Sara Nowacka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Podkreśla jednak, że w grę wchodzi również motywacja polityczna. - Chodzi przede wszystkim o relacje z Waszyngtonem, który pod rządami Joego Bidena odszedł od polityki bezwarunkowego wsparcia dla Saudyjczyków. Jesteśmy w przededniu wyborów w USA, w których z punktu widzenia Rijadu przegrana demokratów byłaby bardzo korzystna - tłumaczy Nowacka.
Ekspertka PISM zastrzega jednak, że między Rijadem i innymi stolicami Bliskiego Wschodu a Moskwą istnieją też istotne rozbieżności. - Dominuje punkt widzenia, zgodnie z którym wojna w Ukrainie to konflikt regionalny, a nie problem globalny. Większość krajów stara się zachowywać neutralność. Wyjątkami są z jednej strony Syria, a z drugiej Katar i Kuwejt, których władze otwarcie wypowiedziały się przeciwko agresji. Ale to nie oznacza, że w regionie podoba się awanturnicza i nieprzewidywalna polityka Kremla albo że rządy mają poczucie, że Rosja jest wiarygodnym partnerem. Kraje arabskie mają w pamięci chociażby sprawę dostaw zboża, kiedy to dzień po podpisaniu porozumienia armia rosyjska dokonała ostrzału portu handlowego w Odessie - mówi Nowacka.
CREA od początku inwazji Rosji na Ukrainę monitoruje dochody Moskwy z eksportu surowców kopalnych. Ekspert think tanku wskazuje, że cięcia wydobycia oznaczać będą nie tylko wzrost cen, lecz także wzmocnienie pozycji Rosji na rynku. Od początku wojny na skutek odwrotu odbiorców rosyjska ropa Urals sprzedawana była z upustem, który w szczytowym momencie sięgał blisko 40 dol. na baryłce (w porównaniu z ropą Brent). W ostatnich tygodniach, w efekcie rosnącego napięcia na rynku różnica między Brent a Urals skurczyła się o niemal połowę, a decyzja OPEC+ oznaczać będzie - zdaniem Myllyvirty - wzmocnienie tego trendu.
Rosyjskie przychody we wrześniu, przy średnich cenach ropy Brent na poziomie 90 dol. za baryłkę, według licznika CREA wyniosły ok. 14 mld dol. Nawet jeśli upusty na ropę rosyjską pozostałyby na obecnym poziomie, to - przy utrzymaniu stabilnych wolumenów sprzedaży - podwyższone na skutek cięć notowania ropy mogą więc pozwolić Rosji zarobić dodatkowe kilka miliardów dolarów jeszcze przed wejściem w życie unijnych sankcji.
Jak mówi Myllyvirta, z punktu widzenia dążenia do uderzenia w budżet Kremla czyni to uruchomienie limitu cen na rosyjską ropę i produkty naftowe kwestią nawet pilniejszą niż wcześniej. Ekspert przyznaje, że konfrontacyjny kurs OPEC+ i dalsze ograniczanie wydobycia mogą sprawić, że nie uda się osiągnąć drugiego celu mechanizmu, jakim miało być okiełznanie cen na światowych rynkach. - Byłoby jednak bardzo nierozsądnie, gdyby UE i USA zawahały się w tej sprawie. Tak samo jak wobec szantażu gazowego ustępowanie pod presją nie oznacza, że Rosja zrobi krok w tył - przekonuje ekspert.
Ostrożniejszy jest Szymon Kardaś. Jego zdaniem Kreml może przymierzać się do użycia ropy, tak jak wcześniej traktował dostawy gazu. - Ostatnie doświadczenia z Rosją wskazują, że operuje w logice wojennej, która odbiega od racjonalności ekonomicznej czy tej związanej z równowagą bud żetową. Nie wykluczałbym, że Rosja posunie się np. do mocniejszego ograniczenia produkcji, odcięcia dostaw przed formalnym wejściem w życie europejskiego embarga albo że zakręci kurek rurociągu Przyjaźń, którego teoretycznie sankcje UE nie obejmują. Niewiadomą jest to, jak zachowają się kluczowi nabywcy rosyjskich paliw z Chin, Indii i Turcji. Efekt zderzenia wszystkich tych złożonych czynników - zarówno z punktu widzenia budżetu Kremla, jak i sytuacji gospodarczej Europy - wydaje się trudny do przewidzenia - uważa ekspert OSW. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama