Podczas kryzysu energetycznego to Europa środkowa, z Polską i Niemcami włącznie, może stać się źródłem unijnych problemów. Za to południe może być miejscem, w którym znajdziemy ich – przynajmniej częściowe – rozwiązanie.

Podczas poprzednich krachów państwa południa Europy były uznawane za unijny „region specjalnej troski”. Kryzys strefy euro dokonał bowiem spustoszenia w Grecji i wywołał masowe bezrobocie w Hiszpanii, a cały region wpędził w gospodarczą stagnację. Stracona druga dekada XXI w. zakończyła się kolejnym koszmarem, tym razem związanym z pandemią: COVID-19 pochłonął tysiące ofiar w Hiszpanii oraz we Włoszech. W tym czasie Portugalia i Grecja zostały wyprzedzone pod względem rozwoju przez wiele państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polskę, Czesi zaś przegonili nawet Hiszpanię.
Prawdopodobnie jednak najbliższej zimy nastąpi odwrócenie ról. Podczas kryzysu energetycznego to Europa Środkowa, z Polską i Niemcami włącznie, może stać się źródłem unijnych problemów. Za to Południe może być miejscem, w którym znajdziemy ich – przynajmniej częściowe – rozwiązanie.

Morze gazoportów

Europa Południowa nie przoduje w transformacji energetycznej, chociaż miałaby ku temu potencjał. Produkcja energii elektrycznej w państwach regionu jest oparta na elektrowniach gazowych, które nawet latem, gdy słońce świeci najdłużej, wytwarzają około połowy prądu. Jednak kraje te nie uzależniły się od jednego dostawcy, tak jak Europa Środkowa. Według Eurostatu w 2020 r. Niemcy sprowadzały z Rosji dwie trzecie gazu, Węgry aż 95 proc. Na Południu miks dostawców jest o wiele bardziej zdywersyfikowany. Hiszpania sprowadzała z Algierii niecałą jedną trzecią gazu, USA oraz Nigeria dodały kolejne 12–16 proc., Gazprom jedynie jedną dziesiątą. W Grecji Rosja zapewniała ponad jedną trzecią gazu, kolejną jedną czwartą USA, zaś 12 proc. Katar. Pod względem dostaw ropy państwa te były jeszcze mniej zależne od Wschodu. W 2019 r. najwięcej baryłek z Rosji sprowadzały Włochy, ale było to ledwie 14 proc. importu surowca. Dla porównania – na Węgrzech to trzy czwarte importu, a w Polsce to dwie trzecie.
Południe wyprzedza nasz region także pod względem infrastruktury gazowej. Bo na Bałtyku działają jedynie trzy gazoporty, przy czym jeden rosyjski – w Kaliningradzie. Poza tym funkcjonuje nasza duma narodowa, terminal w Świnoujściu, i litewski w Kłajpedzie. Planowanych jest kolejnych kilka – m.in. w Gdańsku, estońskim Tallinie i łotewskim Skulte. Do budowy gazoportów rzucili się oczywiście Niemcy, niebywale zaskoczeni tym, że Kreml może stosować szantaż gazowy: terminale mają powstać na Morzu Północnym w Wilhelmshaven i Brunsbüttel. Ale to wszystko plany, tymczasem na Południu instalacji do importu gazu LNG jest bez liku. W samej Hiszpanii działa pięć gazoportów – w Barcelonie, Huelvie, Cartagenie, Bilbao i Mugardos. Poza tym na ukończeniu jest instalacja w Gijon, podobna swoim potencjałem do Świnoujścia. We Włoszech działają trzy terminale LNG. Dodatkowo mające znacznie mniejsze potrzeby Portugalia i Grecja mają po jednym gazoporcie, a w regionie znajdziemy jeszcze dwie instalacje należące do Francji, która zresztą posiada dwie kolejne na północy kraju.
Możliwości przyjmowania gazu skroplonego z przeróżnych kierunków na południu UE są ogromne, a przecież w regionie istnieją jeszcze połączenia gazociągowe z Afryką Północną. Hiszpania i Włochy dysponują rurociągami łączącymi je z Algierią, a sama Hiszpania dodatkowo z Marokiem. Włosi mają również drugie największe w Europie magazyny gazu – bo są drugim największym jego konsumentem w UE, po Niemczech. Obecnie rezerwy gazu w Italii są 4,5 razy większe niż w Polsce, chociaż roczne zużycie tego kraju jest tylko trzy razy wyższe niż nasze. Włochy wciąż także mają jeszcze do zapełnienia jedną piątą magazynów, a Polska wypełniła je właściwie już w całości. Hiszpańskie rezerwy gazu są porównywalne z naszymi, choć kraj ten zużywa o połowę więcej tego surowca – jednak mając najlepszą w Europie infrastrukturę do odbioru LNG, może sobie pozwolić na posiadanie stosunkowo niedużych zapasów.

Iberyjski hub

Już w kwietniu premier Włoch Mario Draghi odwiedził Algierię i podpisał umowę na zwiększenie dostaw tego surowca w celu zmniejszenia zależności od Rosji – w 2020 r. Włochy sprowadzały ze Wschodu ponad 40 proc. gazu. Na mocy tego porozumienia Algieria zwiększy dostawy na Półwysep Apeniński o prawie połowę – z 21 mld do 30 mld m sześc. rocznie. W przyszłym roku algierski Sonatrach dorzuci Włochom dodatkowo niemal tyle samo gazu, co Polska sprowadzała rocznie z Rosji. W ten sposób Algieria stanie się największym dostawcą surowca na półwysep, zapewniając Włochom niecałą połowę rocznego zużycia, które wynosi ok. 70 mld m sześc. Na trzecie miejsce wśród największych dostawców gazu do Włoch wskoczy Azerbejdżan, który dostarcza tam surowiec dzięki rurze biegnącej po dnie Adriatyku. Azerowie zwiększą dostawy z 7 mld do 9,5 mld m sześc.
Europejskim hubem gazowym chciałaby zostać Hiszpania. Jej sztandarowym projektem jest gazociąg MidCat, który miałby połączyć Półwysep Iberyjski z Europą Środkową, dając tej drugiej większy dostęp do surowca z Maghrebu. Rura miałaby przechodzić przez Pireneje, terytorium Francji i niedaleko Carcassonne podpinać się do europejskiej sieci przesyłowej. Projekt ten wspierają Niemcy, a także Bruksela – UE chciałaby też wykorzystać MidCat do transportu wodoru. Plany bojkotuje jednak Francja, według której nowy rurociąg będzie nieopłacalny. Hiszpanie planują więc alternatywę w postaci gazociągu po dnie Morza Śródziemnego, łączącego Barcelonę z włoskim Livorno. W obu tych miastach istnieją instalacje do regazyfikacji LNG. Dzięki temu gaz skroplony dostawałby się do europejskiej sieci z pominięciem Francji. Zresztą Hiszpania znacznie zwiększyła eksport gazu do Europy za pośrednictwem istniejących już połączeń. Według Foreign Policy w pierwszym półroczu tego roku wyeksportowała go więcej niż w dwóch poprzednich latach łącznie.
Mimo niezłej sytuacji państwa Południa przygotowują się na uderzenie kryzysu gazowego. Choć w UE wprowadzono zalecenie ograniczenia zużycia gazu o 15 proc., Hiszpania i Portugalia mogą przykręcić kurki tylko o 7 proc., dzięki mniejszej zależności od Rosji. W związku z tym w Hiszpanii wprowadzono ograniczenia w ogrzewaniu i klimatyzacji dla przedsiębiorstw. Klimatyzacja w restauracjach, sklepach i firmach nie będzie mogła schładzać pomieszczeń poniżej temperatury 27 st. C, a ogrzewanie nie będzie mogło przekraczać 19 st. Tego typu regulacje są jednak bez porównania mniej destrukcyjne dla gospodarki niż reglamentacja gazu albo przestoje w produkcji, które grożą przemysłowi w Niemczech, a w Polsce mieliśmy już ich przedsmak – mowa o sytuacji w Grupie Azoty i Anwilu.

Przekleństwo zaletą

Jak na razie spowolnienie gospodarcze wydaje się omijać największe państwa Europy Południowej. W II kw. wzrost PKB Włoch wyniósł 1 proc. kwartał do kwartału, a w Hiszpanii 1,1 proc. W całej UE był prawie dwukrotnie niższy – wyniósł 0,6 proc. W Niemczech 0 proc., a w Czechach ledwie 0,2 proc. W Polsce zanotowaliśmy spadek PKB aż o 2,3 proc., ale było to po części efektem sztucznie napompowanego wzrostu w pierwszych trzech miesiącach 2022 r. Jeśli reglamentacja gazu dotknie środkowoeuropejski przemysł, to wyniki gospodarcze naszego regionu oraz Europy Południowej mogą się jeszcze bardziej rozjechać.
Tym bardziej że Południu kontynentu może sprzyjać kurs europejskiej waluty. Euro znacząco osłabło wobec dolara nie tylko z powodu nadchodzących problemów energetycznych, lecz także różnicy w stopach procentowych. Poza tym dolar w trakcie kryzysów zwykle się umacnia, gdyż jest traktowany jako „bezpieczna przystań”, podobnie jak frank szwajcarski. Obecnie euro właściwie zrównało się z dolarem, chociaż jeszcze rok temu kosztowało 1,2 dol. Podczas kryzysu strefy euro to właśnie siła euro pogrążyła państwa Południa, dla których wspólna europejska waluta była zbyt mocna, co skutecznie zdusiło ich eksport.
Nie zapowiada się na aprecjację euro, ponieważ Europejski Bank Centralny wciąż utrzymuje stopy procentowe w strefie na poziomie bliskim zera. Owszem, w lipcu EBC zdecydował się na pierwsze od dekady podniesienie stóp o 0,5 pkt proc., jednak w ostatnich miesiącach amerykański Fed podniósł je już kilkukrotnie: w USA wynoszą 2,5 proc., w strefie euro 0,5 proc. Niskie stopy procentowe są bardzo korzystne dla Południa, gdyż obniżają koszt obsługi długu publicznego. A państwa tego regionu nadal są wielkimi wierzycielami – dług publiczny Włoch to ponad 150 proc. PKB, a Hiszpanii niecałe 120 proc. Równocześnie jednak te bardzo niskie stopy są katastrofalne dla należących do strefy euro państw Europy Środkowo-Wschodniej, które muszą się mierzyć z bardzo wysoką inflacją. We wszystkich państwach bałtyckich przekroczyła ona już 20 proc. – w Estonii sięgnęła nawet 23 proc. W Hiszpanii i Portugalii jest ponad dwukrotnie niższa, a we Włoszech w lipcu nawet minimalnie spadła z 8,5 do 8,4 proc.
Oczywiście Południe nadal ma gospodarcze problemy. Chodzi szczególnie o bezrobocie, które w Hiszpanii i Grecji nadal jest dwucyfrowe, a jedynie w Portugalii spadło poniżej średniej unijnej. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że podczas obecnego kryzysu energetycznego to państwa tego regionu będą musiały wyciągnąć pomocną dłoń do innych członków UE, a nie odwrotnie, jak było przy okazji wcześniejszych kryzysów. W poprzednich latach położenie geograficzne Hiszpanii, Włoch, Portugalii i Grecji było dla tych państw obciążeniem, gdyż musiały się one zmagać z olbrzymią presją migracyjną z Afryki i Bliskiego Wschodu. Podczas kryzysu energetycznego ich położenie stanie się wreszcie zaletą. Nie tylko z powodu cieplejszego klimatu, a więc łagodniejszych zim, ale też dostępu do surowców innych niż rosyjskie. Oby znalazła się tam również polityczna wola, żeby się nimi z nami podzielić. ©℗
Europejskim hubem gazowym chciałaby zostać Hiszpania. Jej sztandarowym projektem jest gazociąg MidCat, który miałby połączyć Półwysep Iberyjski z Europą Środkową, dając tej drugiej większy dostęp do surowca z Maghrebu. Plany te jak na razie torpeduje Francja