Ceny ropy na światowych rynkach znów wzrosły po tym, jak w poniedziałek unijni ministrowie spraw zagranicznych potwierdzili, że Komisja Europejska pracuje nad propozycjami ujęcia tego surowca w kolejnym pakiecie antyrosyjskich sankcji. Notowania gatunku brent, które spadały w ostatnich dniach m.in. na skutek powrotu covidowych restrykcji w Chinach, wczoraj powróciły znów powyżej 100 dol. za baryłkę. Oprócz widma embarga na zmianę trendu wpłynęło także stanowisko OPEC – naftowy kartel stwierdził, że nie będzie w stanie zwiększyć produkcji w stopniu wystarczającym, aby zastąpić dostawy z Rosji. Z szacunków eksporterów ropy wynika, że w razie uruchomienia sankcji na światowym rynku może brakować nawet 7 mln baryłek dziennie.

Międzynarodowa Agencja Energii zapowiada kroki, które mają ustabilizować rozchwiane ceny. W ciągu pół roku 28 krajów zrzeszonych w organizacji zamierza uwolnić ze swoich rezerw 240 mln baryłek. Z czego dwie trzecie zapewnić mają USA, które już od początku maja kierować mają na rynek dodatkowy milion baryłek dziennie.
Prace nad szóstym już pakietem unijnych sankcji na Rosję zostały zapoczątkowane, ale trudno oczekiwać ich szybkich efektów. Według dyplomatów, z którymi rozmawiał DGP, mimo presji krajów Europy Środkowo-Wschodniej przyjmowanie kolejnych pakietów jest coraz trudniejsze, a część państw członkowskich wciąż traktuje agresję rosyjską jako krótkoterminowe i przejściowe zagrożenie. Przybywa jednak również głosów, że obecna sytuacja i skala rosyjskiej agresji wymagają poświęcenia także ze strony bogatych państw Zachodu. Wstępnego poparcia postulatowi embarga naftowego udzielił m.in. ubiegający się o reelekcję prezydent Francji Emmanuel Macron.
Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell informował w minionych dniach, że pierwsze dyskusje odnośnie do szóstego pakietu zostały przeprowadzone, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. – Niczego nie wykluczamy, łącznie z sankcjami na ropę i gaz – mówił Borrell po poniedziałkowych rozmowach szefów dyplomacji państw członkowskich. Ale główni unijni hamulcowi – Niemcy, Austria i Węgry – przesuwają środek ciężkości na inne kwestie. Niemcy nawołują do większego zaangażowania UE w dostawy broni dla Ukrainy, a kanclerz Austrii osobiście spotkał się przedwczoraj z Władimirem Putinem, żeby – jak mówił – uświadomić mu skalę europejskiej odpowiedzi na jego agresję.
Wezwania do kolejnych – po przyjętym w zeszłym tygodniu przez UE embargu węglowym – sankcji surowcowych nasilają się znowu pod wpływem doniesień z Mariupola, gdzie, według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, pod rosyjskim oblężeniem śmierć ponieść mogły dziesiątki tysięcy osób.
Prezydent Ukrainy wezwał po raz kolejny do nałożenia embarga na ropę z Rosji. W przypadku gazu Kijów postuluje wprowadzenie sankcji w modelu „irańskim”. – Gaz ziemny byłby nadal dostarczany przez Gazprom do Europy, ale opłaty byłyby przetrzymywane na specjalnych kontach depozytowych w europejskich bankach do czasu wypełnienia przez Rosję określonych warunków – precyzował w poniedziałek wiceminister energii Ukrainy Jarosław Demczenkow.
Według wyliczeń Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem od wybuchu wojny kraje UE wytransferowały do Rosji ponad 30 mld euro w opłatach za ropę naftową, gaz i węgiel. Ponad jedną trzecią z tej kwoty stanowiły pieniądze za ropę, która – po decyzji o węglowym embargu – jest następna w kolejce do objęcia sankcjami.
Agencja Bloomberg szacuje, że przy utrzymaniu restrykcji na obecnym poziomie w całym roku 2022 dochody Rosji z eksportu surowców mogą sięgnąć 300 mld euro, o 36 proc. więcej niż w roku ubiegłym. ©℗