- Państwo musi wesprzeć dostawców prądu, operatorów i producentów w budowie magazynów energii - mówi Piotr Wojciechowski, prezes Grupy WB

Jesteście największym prywatnym podmiotem produkującym w Polsce uzbrojenie. Skąd pomysł, by wejść w zieloną energię?
Wydatki na obronność to ok. 2,5 proc. polskiego PKB. Tak więc na rynek cywilny pozostaje 97,5 proc. To silna motywacja, bo rynek jest znacznie większy. Dlatego przy planowaniu strategicznym, kilka lat temu zidentyfikowaliśmy cywilne obszary, które dla nas będą interesujące – postawiliśmy na kolejnictwo i transformację energetyczną.
Czyli obszary, gdzie tłuste kontrakty rozdaje państwo, a kwoty inwestycji są niebotyczne.
To obszary, w których kluczowymi elementami są jakość wykonania i specjalistyczna wiedza techniczna, cena jest wynikiem tych parametrów. Tak jest choćby w technologiach medycznych, wojskowych czy wspominanych obszarach kolejowym i transformacji energetycznej. Uznaliśmy, że mamy kompetencje i środki, by rozwijać procesy magazynowania energii, czym zajmujemy się od kilku lat.
Do czego takie magazyny są potrzebne?
Służą do kilku podstawowych celów. Pierwszy to stabilizacja sieci energetycznej. W Polsce rozwija się sektor fotowoltaiczny, ale energia zielona charakteryzuje się tym, że czasami powstaje jej bardzo dużo, a czasem jej brakuje. Jedynym rozwiązaniem, który ustabilizuje system, jest budowa magazynów energii. Drugi cel to magazynowanie energii po prostu na wypadek jej braku. Trzeci, być może największy, to obszar aut elektrycznych. Zarówno jeśli chodzi o ich ładowanie, jak i magazyny energii, których potrzebują pojazdy hybrydowe i elektryczne.
Rozumiem, że magazyn to taki większy akumulator?
W pewnym sensie tak. Problemem nie jest ogarnięcie tego zjawiska fizycznego. Trudnością jest to, że trzeba te akumulatory połączyć w sposób bezpieczny dla użytkownika, efektywny – tak by straty były najmniejsze – i jednocześnie taki, by miały jak największą moc.
My postawiliśmy na najnowsze technologie ogniw chemicznych. Stworzyliśmy cały proces – od magazynowania energii, jej ładowania aż do przetworzenia tego na napęd. Zaprojektowaliśmy nawet własny silnik elektryczny.
Robicie konkurencję dla projektu Izera?
Nie, my to zaczęliśmy robić wcześniej. Doszliśmy do wniosku, że rozwój branży samochodów elektrycznych postępuje tak szybko, że stworzenie własnego auta wymaga ogromnych środków, by w tym obszarze konkurować. Dlatego skupiliśmy się na czymś, co sześć lat temu było nieoczywiste, czyli właśnie na magazynowaniu energii. Założyliśmy, że to będzie barierą rozwojową dla poszczególnych obszarów gospodarki. Ten rynek jest olbrzymi, a jednocześnie wcale nie ma tak dużo profesjonalnych rozwiązań. Oczywiście w tym obszarze są inni, ale my postanowiliśmy, że będziemy lepsi.
No to gdzie Grupa WB jest dzisiaj?
Już mamy zainstalowaną pierwszą stację ładowania trolejbusów, z naszymi magazynami energii o mocy 65 kWh. Trolejbusy mogą tam szybko doładować się poza trakcją, gdy jeżdżą jako elektryczne autobusy. Ta stacja jest w Gdyni. Postawiliśmy też pierwszą stację szybkiego ładowania dla samochodów osobowych i pierwszy magazyn energii u nas, w firmie. Testujemy go już od dwóch lat, codziennie go ładujemy i rozładowujemy. Mimo mroźnych zim i wysokiej temperatury w lecie nie obserwujemy jego spadku pojemności i mocy.
Jaką wielkość ma taki magazyn?
To zależy od mocy. Podstawowy moduł ma wymiary 100 na 70 na 10 cm i moc 13 kWh. Ale takie moduły można zestawiać jak klocki Lego. Kolejne, większe klocki, mają po 6 i 10 modułów. Taki większy moduł ma 1,5 m i wysokości 2,3 m i pojemność 130 kWh, czyli może zasilać poważną firmę albo niewielki parking, gdzie będą ładowane samochody elektryczne. Kolejny klocek to kontenerowy magazyn o pojemności ok. 1 MWh i mocy 1 MW – wszystkie te klocki można składać, budując magazyny w zasadzie o niegraniczonej pojemności. Właśnie realizujemy dostawę testowego magazynu energii dla farmy fotowoltaicznej. Negocjujemy też kolejne magazyny przy OZE, szukamy dużych partnerów z branży energetyczno-paliwowej. Tworzenie infrastruktury do ładowania aut elektrycznych bez magazynów energii nie będzie możliwe. W Wielkiej Brytanii wzorcowa stacja ładowania pojazdów ma magazyn o pojemności ok. 3 MWh.
Nasze produkty spełniają rygorystyczne wymagania UE, potwierdzone certyfikatami, jeśli chodzi o bezpieczeństwo przeciwpożarowe, przeciwporażeniowe, przeciwwybuchowe i nie degradują się w wyniku niskiej temperatury.
Kto jeszcze potrzebuje takich magazynów?
Wspólnoty mieszkaniowe, ale także posiadacze parkingów wielopoziomowych. W najbliższym czasie zetkną się z problemem ładowania samochodów elektrycznych czy hybrydowych. Dzisiaj systemy energetyczne są nieprzystosowane, by przyłączyć kilkadziesiąt pojazdów naraz. Dlatego muszą powstać inteligentne gniazdka, by było wiadomo, ile prądu zużył dany użytkownik – to już też opracowaliśmy – oraz odpowiednie magazyny energii. Jeśli tego nie zrobimy, to będą przypadki, że nagle zaczną wybuchać transformatory, bo ładuje się za dużo aut jednocześnie. Na Zachodzie takie przypadki już były.
A co z magazynami dla odbiorców indywidualnych, zwyczajnego Kowalskiego, który ma dom?
Magazyny przydomowe niosą ze sobą ryzyko. Powinny być szczególnie certyfikowane i instalowane na zewnątrz, by po prostu nie spalić domu. Problemem może też być rozproszenie. Jeśli będzie ich kilkaset tysięcy, to musimy się nauczyć nimi zarządzać, a to wymaga zbudowania odpowiedniego systemu. Lepszym rozwiązaniem dla stabilizacji fotowoltaiki przydomowej jest budowanie trochę większych magazynów przy transformatorach. Powinny być pod kontrolą samorządów, takie inwestycje są prospołeczne i opłacalne. Ale za przydomowymi magazynami przemawia to, że indywidualni posiadacze aut elektrycznych będą je mogli wtedy ładować szybciej niż w kilkadziesiąt godzin.
Za kilka lat coraz więcej firm będzie posiadało własne instalacje prądotwórcze, by zredukować koszty energii. Dla nich takie magazyny będą nieodzowne. Liczba obszarów, gdzie magazynowanie energii jest przydatne, jest nieograniczona. To jest pole dla wielu producentów, ale kwestią najważniejszą pozostaje bezpieczeństwo tych produktów.
W internecie pojawiają się rozwiązania, gdzie ludzie łączą kilkadziesiąt baterii jonowych i mają magazyn energii. To działa, dopóki ta instalacja jest prawidłowa, a akumulatory nowe. Wystarczy, że jeden się zapali. Ogniwa palą się w temperaturze 800 st., nawet pod wodą. Tego nie da się ugasić. Akumulatory się starzeją i wtedy też mogą się zapalić. Dochodzi jeszcze kwestia uszkodzeń mechanicznych. Dla upowszechnienia magazynów energii naprawdę kluczowe jest bezpieczeństwo.
Wróćmy jeszcze do waszej głównej działalności. W Polsce mało się o tym mówi, ale armie są poważnym emitentem CO₂, na co już zwrócił uwagę Sojusz Północnoatlantycki. Próbujecie połączyć te dwie dziedziny – defense i zieloną energię?
Europejska Agencja Obrony przygotowuje budowę „zielonych – czystych pojazdów” dla wojska. Chcemy w tym projekcie wystartować, widzimy partnerów wśród spółek PGZ. Pojazd elektryczny lub hybrydowy ma na polu walki dużą liczbę zalet, nie tylko jeśli chodzi o emisję gazów. Może się świetnie poruszać w obszarze przyfrontowym. Jest cichy, ma wysoki moment obrotowy, co daje dużą dzielność w terenie, i emituje znacznie mniej ciepła, przez co trudniej go wykryć. Oczywiście to bardzo duży przeskok dla wojska. Pojazd w pełni elektryczny to ogromne wyzwanie logistyczne. Rozwiązaniem na dziś są pojazdy hybrydowe, czyli wyposażone w silnik elektryczny i spalinowy.
W 2020 r. mieliście ok. 350 mln zł przychodu. Jaka jest obecnie struktura przychodów Grupy WB?
Rynek cywilny to w naszej Grupie nie tylko elektromobilność, lecz także duża obecność spółki Arex w kolejnictwie. Przedsiębiorstwo dba o system zwrotnic kolejowych i sterowanie oświetleniem na stacjach i peronach, co pozwala na ogromne oszczędności prądu. Spółka PolCam Systems działa w systemie nadzoru transportu lądowego. Ok. 20 proc. to przychody sektora cywilnego.
A jak będzie w przyszłości?
Przy wzroście obrotów zakładam, że za pięć lat prawie połowa przychodów Grupy WB będzie pochodzić z rynku cywilnego.
W Niemczech w czasie kampanii wyborczej zmiany klimatyczne i transformacja energetyczna to był temat numer jeden. Kiedy u nas ten temat zyska na znaczeniu?
W ramach KPO inwestycji zielonych jest całkiem sporo. Ale potrzebne jest prawodawstwo, które to ureguluje. Jest ustawa, która już teraz zachęca producentów energii hybrydowej, by stawiali takie magazyny przy farmach fotowoltaicznych czy wiatrakach. Ale musimy uregulować, jak te magazyny będą budowane i kto będzie ich właścicielem. UE nie chce, by dystrybutorzy prądu byli również posiadaczami magazynów, bo w ten sposób będą mogli manipulować cenami energii.
Podobnie jest na rynku gazu.
Tak. Dlatego ja namawiam właścicieli farm, by stawiali magazyny energii. Są to decyzje inwestycyjne, które należy rozważyć indywidualnie – naszym zdaniem opłacalne. Rola państwa przy wspieraniu tych inwestycji w znaczący sposób wpłynęłaby na proces transformacji energetycznej Polski. Magazynowanie energii to nie jest problem tylko Polski, dotyczy też całej Europy, a nawet świata.
Na czym powinno się skupić państwo w obszarze transformacji energetycznej?
Powinno stworzyć odpowiednie otoczenie prawne. Ustawa o energii hybrydowej jest krokiem w dobrą stronę. Powinny powstać rozwiązania prawne, które pozwolą na budowanie magazynów energii w odpowiednich lokalizacjach i według określonych norm bezpieczeństwa. Państwo musi wesprzeć dostawców energii, operatorów i producentów w budowie magazynów energii.
Po to, by Grupa WB mogła zarabiać.
Nie. Po to, by był tańszy prąd. Jeśli będziemy w stanie zmagazynować energię, która jest produkowana w nadmiarze, gdy jest silny wiatr, to spłaszczymy cenę dla ostatecznego odbiorcy. To sytuacja, w której każdy wygrywa: polski producent magazynów energii – Grupa WB, dystrybutorzy energii, bo nie mają problemu nadmiaru mocy, i wreszcie konsument. Poza tym UE wkrótce wprowadzi tzw. zielone certyfikaty. Producenci dóbr będą musieli pokazać, jaki ślad węglowy zostawiła produkcja danego towaru. Z zieloną energią będzie łatwiej. ©℗
Rozmawiał Maciej Miłosz
nieznane