Ostatnia prosta przed wyborem przez Polskę technologii jądrowej i jej dostawcy: Francuzi ścigają się z Amerykanami

Kontrolowana w 80 proc. przez rząd w Paryżu spółka EDF poinformowała właśnie o otwarciu biura w Warszawie. Jego zadaniem będzie przygotowanie „kompleksowej” oferty budowy sześciu reaktorów w Polsce. Oferta może też dotyczyć współfinansowania inwestycji.
– Utworzenie nowego biura EDF w Polsce następuje w kluczowym momencie – powiedział Thierry Deschaux, szef polskiego biura EDF. Na poniedziałkowym spotkaniu z dziennikarzami wskazał, że większa obecność w Warszawie pomoże spółce w zebraniu informacji potrzebnych do stworzenia oferty w połowie przyszłego roku. Chodzi o szczegółowe dane dotyczące m.in. ukształtowania terenu czy dostępu do wody.
Ostatni moment
Niedawno w branży pojawiały się opinie, że w wyścigu o „polski atom” przewagę w postaci większego dostępu do informacji mają Amerykanie. Polska podpisała z USA w październiku ub.r., tuż przed wyborami w Stanach, umowę międzyrządową. Poza tym koncern Westinghouse dostał grant od Amerykańskiej Agencji Handlu i Rozwoju (USTDA) na wstępne studium inżynieryjne związane z rozwojem programu energetyki jądrowej w Polsce. Pod koniec czerwca spółka ogłosiła, że działania w ramach grantu będzie prowadzić wraz ze swoim partnerem odpowiedzialnym za prace inżynieryjne, budowę i zarządzanie projektem – firmą Bechtel.
– Wstępne studium inżynieryjne zostanie po roku zweryfikowane przez polski rząd, co wesprze wybór najlepszego partnera do programu budowy elektrowni jądrowej – podał wtedy Westinghouse, który już wcześniej otworzył działalność w Warszawie.
Francuzi mówią, że nie wiedzą, jakimi informacjami dysponują ich konkurenci. Przekonują jednak, że mają wiele przewag względem Amerykanów, chociażby w zakresie unijnej dyplomacji. – Francja jest w stanie pokonywać pewne przeszkody. Dzięki swojej sile przebicia mogłaby pomóc Polsce (w realizacji planu budowy reaktorów – red.), bo są kraje, które chcą odejścia od energetyki jądrowej – powiedział Philippe Crouzet, wysoki przedstawiciel Francji ds. współpracy jądrowej z Polską.
EDF wskazuje, że podobne siłownie do tych, jakie zaoferuje Polsce, mają powstać w Wielkiej Brytanii, być może także w Czechach. Większa liczba podobnych projektów pozwala obniżyć koszty pojedynczej inwestycji. Francuzi kuszą też nawet 50-proc. udziałem polskiego przemysłu w pierwszej fazie realizacji programu energetyki jądrowej. Spółka zidentyfikowała 358 potencjalnych polskich kooperantów.
Zdaniem Thierry’ego Deschaux koniec 2022 r. to ostatni moment na wybór partnera przez Polskę, by zdążyć z uruchomieniem pierwszego reaktora na 2033 r. Taką datę przewiduje polski program energetyki jądrowej.
Zielony czy nie
Komisja Europejska ma jeszcze w tym roku ogłosić, czy uwzględni energetykę jądrową w tzw. taksonomii – unijnym wykazie zrównoważonych technologii. W marcu Wspólne Centrum Badawcze (JRC) na zlecenie Komisji Europejskiej przygotowało opinię w tej sprawie. Zdaniem naukowców z JRC nie ma dowodów na to, iż czyni ona więcej szkód dla zdrowia ludzi i środowiska niż inne technologie wytwarzania energii elektrycznej uznane już za zrównoważone.
Jednak, jak tłumaczy Witold Strzelecki z Foratomu, brukselskiej organizacji zrzeszającej przemysł związany z energetyką jądrową, później powstały dwie kolejne opinie odnoszące się do wniosków z raportu JRC: jedna popierające je, a druga podająca w wątpliwość niektóre z ustaleń.
– KE zostawiła sobie czas do końca roku, żeby przeanalizować te trzy raporty i podjąć decyzję, czy uwzględnić atom w unijnej taksonomii, czy nie. Jesteśmy więc w Unii na ostatniej prostej w tej sprawie, dlatego prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał niedawno z przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen – mówi DGP Strzelecki.
Z tego, że to decydująca faza, zdają sobie sprawę zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy energetyki jądrowej w Europie. List sprzeciwiający się włączaniu atomu do taksonomii wystosowali na początku lipca ministrowie środowiska Niemiec, Austrii, Danii, Luksemburga i Hiszpanii. Z kolei list z poparciem dla atomu wysłało do KE 87 eurodeputowanych z 18 krajów UE i różnych frakcji.
Stawka jest wysoka, bo, jak pisze Bloomberg, w Unii Europejskiej transformacja energetyczna będzie wymagać finansowania rzędu 350 mld euro rocznie, m.in. poprzez emisję zielonych obligacji. Jeśli atom nie byłby uznany za zieloną technologię, finansowanie inwestycji dotyczących tej technologii byłoby trudniej dostępne i droższe.
– Uważamy, że te państwa, które nie chcą energetyki jądrowej, po prostu nie będą jej rozwijać. Ale te, które widzą w niej narzędzie do osiągnięcia neutralności klimatycznej, nie powinny być blokowane, zgodnie z traktatowym prawem do kształtowania swojego miksu energetycznego. Aż 16 krajów UE widzi jakąś rolę atomu w ich transformacji, a nowe projekty powstają lub są rozważane m.in. w Finlandii, Bułgarii, Rumunii, Czechach, Estonii, na Węgrzech, a także na Słowacji czy w Słowenii – podkreśla przedstawiciel Foratomu. ©℗