Białoruska elektrownia w Ostrowcu od Wilna oddalona jest tylko o 50 km, ale w razie awarii może być też zagrożeniem dla Polski – mówi DGP Dainius Kreivys, minister energetyki Litwy.
Białoruska elektrownia w Ostrowcu od Wilna oddalona jest tylko o 50 km, ale w razie awarii może być też zagrożeniem dla Polski – mówi DGP Dainius Kreivys, minister energetyki Litwy.
Jak Polska i Litwa mogą współpracować w obszarze energetyki?
Polska jest naszym strategicznym partnerem, mamy wiele wspólnych projektów o kluczowym znaczeniu, takie jak synchronizacja systemów elektroenergetycznych czy połączenie gazowe GIPL. Już teraz PGNiG na mniejszą skalę operuje na litewskim terminalu LNG, a po uruchomieniu interkonektora gazowego GIPL pomiędzy Litwą a Polską będzie więcej możliwości. Nasz terminal LNG dostarcza gaz do Finlandii, Estonii, Łotwy, więc udział w naszym rynku firmy takiej skali jak PGNiG jest ważny. W kwietniu będziemy mieli aukcję na długoterminową przepustowość terminala w Kłajpedzie. Zapraszamy PGNiG do udziału w tej aukcji. Polska ma terminal LNG, ale to nie wystarczy, będzie więc to bardzo dobra droga dostaw do Polski (przez Kłajpedę i GIPL – red.). Zostało już ogłoszone, że gaz dla elektrowni w Ostrołęce będzie dostarczany za pośrednictwem GIPL i w tym kontekście może być to też ważne.
Na jakim etapie jest budowa GIPL i jaka będzie jego przepustowość?
Kończymy ją. Do końca tego roku wspólnie sfinalizujemy ten projekt. Jego przepustowość w sumie wyniesie 4 mld m sześc., w kierunku Polski możemy zapewnić ok. 2 mld m sześc.
Więc od przyszłego roku PGNiG mógłby zacząć importować gaz do Polski za pośrednictwem interkonektora GIPL?
Tak się spodziewamy i do tego zapraszamy, decyzja należy do firmy. Z naszego punktu widzenia chcielibyśmy stworzyć najlepsze warunki dla firm do konkurowania i uczestniczenia w rynku.
Polska ma zamiar zbudować elektrownię jądrową, bardzo prawdopodobne, że w Żarnowcu, skąd na Litwę będzie biec nowe połączenie Harmony Link. Czy widzi pan tu jakąś przestrzeń do współpracy?
Jesteśmy otwarci. Mamy wiele połączeń z innymi krajami i konkurencja jest w tej chwili bardzo duża. Po zamknięciu elektrowni atomowej w Ignalinie wciąż mamy lukę w krajowej produkcji prądu. Musimy ją zamknąć, a naszą ścieżką jest rozwój źródeł odnawialnych, energetyki wiatrowej na morzu. Pracujemy w tym kierunku. Ponadto musimy rozwijać równowagę dla OZE ‒ będziemy konstruować baterie, wykorzystywać wodór, żeby zapewnić stabilność naszemu systemowi.
Niedawno z premier Litwy Ingridą Šimonytė spotkał się prezes Orlenu Daniel Obajtek. Polska spółka oczekuje od litewskiego rządu finansowego wsparcia dalszej modernizacji rafinerii w Możejkach, chodzi o pogłębiony przerób ropy. Czy jest taka możliwość?
Jednym z możliwych rozwiązań mógłby być jakiś rodzaj ulgi podatkowej względem tego projektu. Ale to musi być przedyskutowane w rządzie i taka opcja musi być sprawdzona pod kątem zgodności z naszym prawem. Mamy pewne zwolnienia, gdy firmy inwestują w regiony kwoty powyżej pewnych progów, więc sprawdzimy, czy ta inwestycja spełniałaby te parametry. Była też dyskutowana kwestia transportu reaktora do rafinerii i wzmocnienia dróg. Uzgodniliśmy, że powstanie grupa robocza z udziałem naszego ministerstwa transportu i Orlenu i spróbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie. Orlen jest bowiem strategicznym inwestorem na Litwie i dużym pracodawcą w naszym regionie.
Drugi możliwy obszar współpracy z Orlenem to offshore. Nie usłyszeliśmy w Polsce zbyt wielu szczegółów. Czy mógłby pan coś o tym powiedzieć?
W 2024 r. planujemy przetarg na morską farmę o mocy 700 MW. Przetarg będzie otwarty i wszyscy są mile widziani, także Orlen. Nie mamy żadnych preferowanych firm. Przyjrzymy się też możliwości współpracy z Polską przy transgranicznym projekcie offshore’owym, przy użyciu Harmony Link, a także przy założeniu budowy dodatkowych połączeń. Uzgodniliśmy, że zbadamy tę kwestię. Połączenia takie mogłyby uzyskać unijne dofinansowanie z CEF.
Białoruś uruchomiła jesienią swój pierwszy reaktor w elektrowni jądrowej w Ostrowcu. Poruszył pan minister ten temat podczas rozmów w Warszawie?
Tak, to kwestia naszego bezpieczeństwa. Ta elektrownia leży zaledwie 50 km od Wilna, które znajduje się już w obszarze ewakuacyjnym. Jeśli dojdzie do incydentu w Ostrowcu, będzie musiało ewakuowanych być milion osób żyjących w promieniu tej elektrowni. Jej położenie zostało wybrane przez białoruską stronę bez konsultacji z Litwą. Białoruś, decydując się na budowę tej elektrowni, złamała wiele umów międzynarodowych takich jak Espoo (konwencja ONZ o ocenach oddziaływania na środowisko w kontekście transgranicznym z 1991 r. – red.). Podczas stress testów dopatrzono się 29 uchybień, spośród których naprawiono zaledwie kilka. Białoruś działa bardzo powoli, tymczasem już podczas budowy elektrowni dochodziło do wypadków. Reaktor został kilkukrotnie upuszczony, tylko raz go wymieniono. Nawet teraz widzimy, że coś dzieje się nie tak. W miniony poniedziałek praca reaktora została nagle wstrzymana, po czym we wtorek władze białoruskie poinformowały, że taki był plan. Z białoruskich mediów dowiedzieliśmy się, że był problem z chłodzeniem reaktora. Problemem jest też to, że nie można ufać regulatorowi, bo w całości podlega on woli politycznej.
Litwa wprowadziła zakaz kupowania białoruskiej energii elektrycznej. Ta jednak nadal płynie.
Zgodnie z litewskim prawem białoruska energia nie może być importowana na Litwę. Kupujemy jednak energię elektryczną od Łotwy, która ma nadwyżki. A ci z kolei są zaopatrywani w energię przez Rosjan, którzy korzystają z nadwyżek białoruskich. Ta energia przechodzi więc przez naszą granicę, ale jest monetyzowana na Łotwie. Łotysze mają nadwyżkę energii u siebie, a my mamy deficyt, więc to nam jest ona sprzedawana i to po bardzo niskich cenach. Część tej energii trafia także do Polski. Pierwszy reaktor na Białorusi generuje 1,5 GW, z czego połowa stanowi nadwyżkę. Jeśli zostanie uruchomiona druga jednostka w elektrowni, co jest planowane po dwóch latach, nadwyżka energetyczna Białorusi wyniesie ok. 2 GW i będzie wysyłana na Litwę i do Polski. A wtedy Białoruś może powiedzieć, że jeśli utniemy przepływ energii, spowoduje to nuklearne zagrożenie i dlatego nie będziemy mogli tego zrobić. To zagrozi naszym planom zsynchronizowania energii.
Jakie jest rozwiązanie?
Musimy już teraz zmniejszyć przepustowość połączeń z krajami trzecimi. Mamy jednak techniczny spór, jak odłączyć się od Białorusi. Łotysze i Estończycy na poziomie politycznym zgadzają się z nami, że nie powinniśmy kupować białoruskiej energii elektrycznej. Problem polega jednak na tym, że Łotysze kupują energię nie od Białorusinów, ale od Rosjan. W 2018 r. wypracowaliśmy wspólną metodologię, w ramach której zgodziliśmy się, że nie będziemy kupować energii od krajów trzecich. Potem jednak Aleksandr Nowak (rosyjski minister energetyki – red.) zwrócił się w liście do państw bałtyckich o otwarcie handlu energią. Łotwa się zgodziła i teraz podnosi, że to rosyjska, nie białoruska energia. Ale nasze analizy pokazują jasno, że to energia z Białorusi. Dyskutujemy o tej sprawie z naszymi bałtyckimi partnerami i Komisją Europejską. Przygotowaliśmy projekt nowej metodologii, która znacząco zmniejsza przepływ energii z krajów trzecich na rynek krajów bałtyckich, utrzymując go na poziomie z poprzedniego roku, a więc zanim elektrownia w Ostrowcu zaczęła działać. Rozpoczynamy rozmowy i liczymy również na wsparcie od Polski.
Ta sprawa trafiła na najwyższy szczebel europejski, bo na szczyt w grudniu. W konkluzjach w sprawie Ostrowca przywódcy wezwali KE do zbadania, jak można zapobiec importowi energii z obiektów jądrowych w krajach trzecich, które nie spełniają norm UE. Rozwiązanie będzie więc podjęte na poziomie UE?
Liczymy, że projekt nowej metodologii, który przygotowaliśmy, zostanie potraktowany jako punkt wyjścia do wdrożenia tego, o czym postanowiono na szczycie. Teraz rozpoczynamy rozmowy na ten temat z KE i naszymi bałtyckimi kolegami. To zajmie chwilę, ale zrobimy wszystko, co trzeba, by to się udało.
Kiedy więc realnie możliwe jest zerwanie połączeń z Rosją, a więc de facto z Białorusią?
W 2025 r., ale to skomplikowana operacja, którą musimy zacząć planować już teraz i robić to stopniowo. Tego nie da się tak po prostu zgasić niczym światła w lampce, zwłaszcza jeśli dojdzie do tego energia elektryczna z drugiego reaktora na Białorusi.
Zerwanie połączeń energetycznych z Rosją było jednym z pierwszych kroków, jakie Polska zrobiła, by odłączyć się od sowieckiego systemu. To jest szalone, ale to nadal jest przed nami. Jesteśmy na drodze, by zerwać to ostatnie ogniwo łańcucha wiążącego nas z Rosją.
Projekt Harmony Link będzie pomocny?
Tak, jest to element całego systemu. Realizowanych jest w sumie 14 projektów i to tylko na Litwie. Harmony Link jest tylko jednym z nich i jest ostatnim projektem w harmonogramie. Kiedy skończymy Harmony Link, zaczynamy synchronizację.
Jak wyglądają rozmowy z białoruskimi władzami na temat Ostrowca?
Wszyscy wiemy, jakim krajem jest Białoruś. Elektrownie jądrowe w UE znajdują się pod nadzorem niezależnych i transparentnych urzędów. Białoruski regulator ma bardzo ograniczone kompetencje i każda decyzja w sprawie Ostrowca jest podejmowana przez polityków. I nigdy tak naprawdę nie wiemy, jak sytuacja wygląda naprawdę. To jest czarna skrzynka.
Ale Białoruś wdrożyła niektóre rekomendacje…
Było 29 uchybień, a podjęła działania wobec ośmiu. To niezbyt wiele. Uważamy, że wszystkie 29 powinny być naprawione. Poza tym to miejsce jest niewłaściwe. Nie chodzi tylko o zagęszczenie ludności, lecz także o to, że Ostrowiec leży w obszarze aktywnym sejsmicznie. W naszych oczach ta elektrownia nigdy nie będzie bezpieczna i uważamy, że powinna zostać zamknięta. Tę elektrownię widać ze szczytu wieży telewizyjnej w Wilnie.
Ostrowiec leży 200 km od polskich granic. Jakie może być potencjalne zagrożenie dla naszego kraju?
Wszyscy pamiętamy Czarnobyl i zagrożenie, jakie niosła tamta katastrofa. To było jak największy koszmar. Wiele zależy od tego, z jakiego kierunku wieje wiatr. Mówimy jednak o elektrowni jądrowej. Jeśli nie znajdziemy rozwiązania, to może to mieć olbrzymie konsekwencje.
Co udało się ustalić w sprawie Ostrowca z Polską?
Dobre zrozumienie ze strony polskiej, które jest dla nas bardzo ważne. Zgadzamy się co do tego, że przepływ trzeba stopniowo ograniczać do momentu, w którym nastąpi pełna synchronizacja. Polska nie może bezpośrednio zaangażować się w rozmowy, ponieważ sprawę musimy załatwić z naszymi bałtyckimi kolegami, z którymi mamy wspólny rynek energii.
Litewskie MSZ proponowało zawieszenie projektu Nord Stream 2 do czasu rosyjskich wyborów parlamentarnych, co miało stanowić polityczną presję. Pomysły, by projekt powiązać ze sprawą Aleksieja Nawalnego upadły, a oczekiwania związane z amerykańskimi sankcjami również się nie ziściły, bo nowy prezydent Joe Biden nie chce ich stosować. Widzi pan minister szansę na powstrzymanie Nord Stream 2?
Wciąż nie znamy oficjalnego stanowiska Stanów Zjednoczonych w tej sprawie. Nową administrację obsadzono osobami takimi jak Victoria Nuland, które mają stanowcze podejście wobec Moskwy. Zobaczymy, jaka będzie ostateczna decyzja Stanów Zjednoczonych w sprawie Nord Stream 2. Jeszcze jedną istotną sprawą są wybory w Niemczech i przyszła kompozycja niemieckiego rządu. Jeśli Zieloni wejdą w koalicję, to będziemy mieć zupełnie inny obraz, jeśli chodzi o pozycję Niemiec względem Nord Stream 2. Zieloni mogą całkowicie zmienić zasady tej gry.
Rozmawiały Magdalena Cedro i Julita Żylińska
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama