By nie przespać szansy na zarobek dla polskich firm, potrzebne są szybkie decyzje, m.in. w sprawie tzw. portu instalacyjnego
By nie przespać szansy na zarobek dla polskich firm, potrzebne są szybkie decyzje, m.in. w sprawie tzw. portu instalacyjnego
Stawianie wiatraków na morzu to szansa także dla przemysłu stoczniowego
Wkrótce zapadnie decyzja w sprawie powstania terminalu instalacyjnego, w którym składane będą wiatraki, które postawione zostaną na Bałtyku – uważa Zbigniew Gryglas, wiceminister aktywów państwowych. Jego zdaniem decyzja zostanie podjęta w formie uchwały Rady Ministrów. Gryglas ocenia ponadto, że są „duże szanse”, by powstał też polski statek instalacyjny do montażu farm wiatrowych na Bałtyku.
Stworzenie „portu instalacyjnego” ma znaczenie zarówno dla spółek energetycznych, które chcą postawić farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim, jak i dla przemysłu stoczniowego.
Bliżej niż kiedykolwiek
Polska Grupa Energetyczna, lider projektów farm wiatrowych na morzu wśród spółek Skarbu Państwa, zawarła niedawno ostateczną umowę z duńskim Ørstedem w sprawie wspólnej budowy i eksploatacji dwóch farm o łącznej mocy do 2,5 GW. Najbardziej zaawansowany projekt może zacząć produkować prąd już w 2026 r. Koszt inwestycji szacowany jest na 30–40 mld zł. Koszty całego programu polskiego offshore’u do 2040 r. na ok. 160 mld zł.
Podczas niedawnej konferencji Wojciech Dąbrowski, szef PGE, mówił, że jego inwestycji nie służyłoby, gdyby w Polsce nie powstał port instalacyjny.
– Musielibyśmy wozić elementy z portów w Skandynawii albo Niemczech, więc nie przyjmujemy do wiadomości założenia, że port instalacyjny w Polsce nie powstanie – podkreślał. Apelował o przyspieszenie decyzji, bo harmonogram inwestycji jest napięty. Dodał, że PGE jest zainteresowana, by to w Polsce powstał też statek do instalacji morskich wiatraków. – Prowadzimy wstępne rozmowy z potencjalnymi wykonawcami (stoczniami – red.) – zaznaczył. Pytany o udział, również finansowy, w powstaniu takiej jednostki powiedział, że PGE jest w stanie złożyć gwarancję korzystania z usług takiego statku, jeśli powstanie.
– Bez terminalu instalacyjnego projekt budowy farm wiatrowych na morzu przyniesie znacznie mniejsze korzyści polskiej gospodarce. Musimy więc zabiegać i zabiegamy o to, by on powstał. Ze względu na lokalizację farm najlepszym terenem na terminal jest Trójmiasto, czyli albo port w Gdańsku, albo w Gdyni. I jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek takiej decyzji – powiedział DGP wiceminister Gryglas.
Pytany o finansowanie przygotowania portu i statku instalacyjnego odparł, że byłoby niewłaściwe, żeby deweloperzy, czyli np. PGE, inwestowali w cały łańcuch usług. Wskazał, że w ramach Agencji Rozwoju Przemysłu powstała grupa przemysłowa Baltic, są też prywatne inicjatywy w tym zakresie. – Być może zaangażujemy w te projekty także Polski Fundusz Rozwoju – zaznaczył.
„PFR wspiera strategiczne projekty dla kraju, a za takie postrzegamy projekty offshore’owe. Są one szansą transformacji gospodarki w kierunku zielonej energii. PFR jest w stanie wspomóc procesy inwestycyjne, współdziałając w tym przypadku z kluczowymi firmami i bankami, które będą zaangażowane w realizację i finansowanie takich projektów, przejmując na siebie część ryzyka związanego z ich wdrożeniem” – informuje państwowy wehikuł inwestycyjny.
Szansa na poprawę kondycji
Gdyńska stocznia Crist zbudowała już dla innych klientów trzy jednostki instalacyjne do fundamentów i montażu turbin wiatrowych. – Uczestniczymy w bardzo licznych konsultacjach i dyskusjach projektowych związanych z polskimi farmami morskimi. Obserwujemy bardzo duży wzrost zainteresowania tego typu projektami globalnie i prowadzimy również równoległe rozmowy z inwestorami zagranicznymi – mówi Tomasz Wrzask, menedżer ds. marketingu w stoczni. Dodaje, że ma ona już opracowane harmonogramy budów, analizy i wstępne wyceny.
Doświadczenie w pracach przy offshore ma też Remontowa Holding. Przedstawiciele firmy przyznają jednak, że zbyt wcześnie na konkretne oferty ze strony stoczni. – Na razie nie prowadziliśmy takich rozmów. Nie ma jeszcze decyzji dotyczących wyboru konkretnych projektów farm wiatrowych na Bałtyku. Nie są jeszcze znane ich dokładne parametry techniczne, które w dużym stopniu determinują wymagania projektowe dla takiego statku – tłumaczy Grzegorz Landowski, dyrektor ds. komunikacji w holdingu.
Jest jeszcze stocznia Marine Projects. Przemek Kaszubowski, dyrektor handlowy i zarządzania projektami, deklaruje, że firma zaoferowałaby możliwość budowy jednostki do obsługi morskich farm wiatrowych. Wszystko zależy od tego, czy PGE byłaby w stanie dostarczyć dokumentację techniczną oraz główne komponenty i mechanizmy. – O ile gabaryty jednostki nie przekroczą naszych możliwości, to jesteśmy przygotowani do budowy skomplikowanych jednostek – mówi.
Wiele stoczni nie może zaoferować budowy statków wykorzystywanych do offshore’u, ale liczyłoby na udział przy renowacji takich jednostek. – Jesteśmy zainteresowani zleceniami zgodnymi z profilem naszej działalności dla jednostek obsługujących ten projekt. Stocznia posiada doświadczenie w remontach jednostek typu offshore dla armatorów zagranicznych – mówi Agnieszka Duszyńska z sekretariatu dyrektora naczelnego w szczecińskiej Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia”.
Stocznie są zgodne w tym, że inwestycja na Bałtyku mogłaby poprawić ich kondycję finansową i skłonić do inwestycji. – W Polsce od wielu lat w różny sposób dofinansowane są przedsiębiorstwa stoczniowe, w których udziały posiada Skarb Państwa. Uważamy, że niezbędne są mechanizmy finansowe, które pomogłyby w rozwoju i zwiększeniu konkurencyjności również mniejszym, prywatnym podmiotom – twierdzi Przemek Kaszubowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama