By Fundusz Sprawiedliwej Transformacji działał efektywnie, Polska powinna otrzymać od 10 do 20 mld euro na siedem lat – szacuje PIE. W Brukseli mowa na razie o około 30 mld dla wszystkich krajów członkowskich.
Powstanie funduszu, z którego finansowane będzie odchodzenie od węgla regionów najbardziej od niego uzależnionych, to sprawa raczej przesądzona. Nowa Komisja Europejska w ciągu 100 dni od rozpoczęcia prac ma przedstawić zielony ład dla Europy, w który wpisana zostanie również sprawiedliwa transformacja energetyczna.
Gra toczy się teraz o to, ile będzie pieniędzy i na co będzie je można przeznaczyć. Fundusz ma zostać wpisany w nowy europejski budżet. Kalendarz sprzyja, bo negocjacje nad nową perspektywą finansową wchodzą właśnie w kluczowy etap. Znalezienie nowych środków nie będzie jednak proste, bo dla niektórych krajów członkowskich już obecny projekt budżetu, bez pieniędzy na transformację energetyczną, to za dużo.
Jeszcze zanim nowa przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała zielony ład, utworzenie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji z budżetem co najmniej 5 mld euro przegłosował Parlament Europejski. Jak mówi b. premier i europoseł Jerzy Buzek, chodziło o pieniądze na realizowanie projektów, które od 2017 r. są opracowywane w ramach Platformy Wsparcia Regionów Górniczych skupiającej 41 obszarów. – Dlaczego wnioskowałem o 5 mld euro, a nie więcej? Zdecydował pragmatyzm – to była suma już znacząca, a jednocześnie mająca szansę na poparcie. Gdybym wtedy zaproponował kwotę np. 30 mld euro, to by nie przeszło i teraz w ogóle nie rozmawialibyśmy o Funduszu – podkreśla.
Jak zakłada Komisja Europejska, ambitniejsza polityka klimatyczna będzie wymagała w całej UE dodatkowego finansowania od 175 do 195 mld euro rocznie. Polski rząd szacuje z kolei, że osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 r. przez Polskę będzie kosztować łącznie od 500 do 700 mld euro.
Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) policzył, że fundusz, by działał efektywnie, powinien być zasilany rocznie kwotą od 10 do 20 mld euro. Dla Polski przypaść miałoby najwięcej spośród wszystkich krajów, bo od 1,4 do prawie 2,9 mld euro rocznie. PIE, przypisując środki do poszczególnych krajów, posługiwał się regionalnym wskaźnikiem rozwoju społecznego HDI, z którego korzysta również Komisja Europejska.
– Propozycje KE są bardzo oględne, nie ma w nich w ogóle mechanizmów redystrybucyjnych. Chodzi o to, by czytając nasze propozycje, zastanowić się nad mechanizmem rozdzielenia środków, a także nad sumą, jaką mają otrzymywać poszczególne kraje – mówi nam dyrektor PIE Piotr Arak. W jego ocenie pierwsza propozycja w wysokości 5 mld euro na całą perspektywę jest „dalece niewystarczająca”.
W Brukseli nie ma na razie konkretnych liczb, ale dyskusja oscyluje wokół 30 mld euro i więcej.
W ocenie Jerzego Buzka dobrze, że mówi się dzisiaj o tym, by Fundusz obsługiwał także inne regiony, nie tylko górnicze, ale również te w nadzwyczajnej potrzebie, zagrożone wielką restrukturyzacją przemysłu.
– Dzięki temu może być znacznie więcej pieniędzy – np. nie 40 mld euro, ale dwa razy więcej. To może być również droga do tego, by utrzymać poparcie wszystkich krajów członkowskich – podkreśla polityk.
Jak tłumaczy, tereny górnicze i pogórnicze są w 12 krajach członkowskich. – Gdy fundusz rozszerzymy na inne regiony, to zainteresowanych krajów będzie nie 12, a ponad 20. To byłoby mądre posunięcie, o ile oczywiście uda się zapewnić odpowiednio wysokie środki. Ja się o to staram – dodaje.
W grę wchodzi również przesunięcie środków na transformację energetyczną z polityki spójności. To oznaczałoby, że część pieniędzy przeznaczonych na rozwój regionów byłaby wydatkowana wyłącznie na cele związane z odchodzeniem od węgla.
– To trudna dyskusja, ale nie do końca przegrana – przyznaje Piotr Arak.
Przypomina, że beneficjentem polityki spójności są też wschodnie landy Niemiec i firmy niemieckie. – A dodając do tego korzyści z handlu zagranicznego, który powstaje dzięki środkom z polityki spójności i inwestycjom w krajach Europy Środkowej silnie powiązanych z Niemcami gospodarczo, okazuje się, że Niemcy mogą również sporo zyskać. Wbrew pozorom może uda się wynegocjować większy fundusz na sprawiedliwą transformację bez uszczerbku dla polityki spójności – mówi dyrektor PIE.
Ursula von der Leyen ma poruszyć kwestię klimatu podczas szczytu przywódców 12 i 13 grudnia. Polityczna zgoda wszystkich krajów członkowskich jest niezbędna, by KE mogła przedstawić detale planu. Polska wraz z trzema innymi krajami regionu zablokowała w czerwcu wyznaczenie celu neutralności klimatycznej w 2050 r. Z grupy oponentów wyłamała się Estonia, deklarując niedawno wsparcie dla osiągnięcia neutralności klimatycznej w połowie wieku. Obok Polaków w tej grupie pozostają jeszcze Czesi i Węgrzy.
Dania zgodziła się na odcinek Baltic Pipe
Rząd w Kopenhadze dał zielone światło na budowę gazociągu w duńskiej części Morza Bałtyckiego – poinformował Gaz-System. Chodzi o fragment od linii brzegowej nad Zatoką Faxe do granicy szwedzkiego obszaru morskiego i stamtąd przez obszar morski Danii wokół wyspy Bornholm do obszaru morskiego Polski. Oba odcinki będą mieć razem ok. 133 km. – W ten sposób został położony kolejny kamień milowy w projekcie Baltic Pipe – podkreślił polski operator. To jeden z trzech etapów uzyskiwania wymaganych pozwoleń dla gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego. Jeszcze w tym roku polska spółka spodziewa się otrzymać decyzję środowiskową dla części w polskich obszarach morskich, planuje też uzyskać stosowne zezwolenia w Szwecji. Baltic Pipe ma od października 2022 r. połączyć Polskę ze złożami gazu na szelfie norweskim Morza Północnego. Umożliwi przesył 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. PGNiG ma w Norwegii 24 koncesje i planuje zakup kolejnych. Faza prac budowlanych przy rurze ma rozpocząć się w 2020 r. Przy realizacji projektu współpracują polski operator gazociągów przesyłowych Gaz-System i duński operator systemu przesyłowego gazu i energii Energinet. Baltic Pipe to, obok działającego już terminala LNG w Świnoujściu, flagowy projekt dywersyfikacji dostaw gazu do Polski, który ma umożliwić rezygnację z dalszych dostaw w ramach długoterminowego kontraktu jamalskiego z Gazpromem, który wygasa w grudniu 2022 r. Inwestycja pozwoli też Polsce handlować gazem w regionie.