Obecne w Polsce instytucje chętnie sfinansują nowe projekty z obszaru OZE. Wartość tego rynku będzie wynosiła w najbliższym czasie ponad 8 mld zł rocznie.
Funkcjonujące we wcześniejszych latach zielone certyfikaty miały być dodatkowym wsparciem dla inwestorów rozwijających zieloną energetykę. / DGP
Nową politykę kredytowania odnawialnych źródeł energii przyjął właśnie mBank – dowiedział się DGP. – Trendy rynkowe wskazują, że dwie najbardziej atrakcyjne obecnie technologie OZE to energetyka wiatrowa na lądzie i fotowoltaika. Dodatkowo w wybranych lokalizacjach w Polsce widać perspektywę rozwoju biogazowni – wyjaśnia Michał Popiołek, dyrektor zarządzający ds. bankowości globalnej i inwestycyjnej w mBanku. Zwraca uwagę, że z punktu widzenia instytucji finansowych projekty uzyskujące wsparcie w ramach systemu aukcyjnego są łatwiejsze do obsłużenia, niż było to w przypadku projektów realizowanych w oparciu o zielone certyfikaty.
Funkcjonujące we wcześniejszych latach zielone certyfikaty miały być dodatkowym wsparciem dla inwestorów rozwijających zieloną energetykę. Jednak silne spadki cen certyfikatów doprowadziły niejedną firmę na skraj przepaści. Obecnie system wsparcia opiera się na aukcjach: inwestorzy startują w organizowanych przez Urząd Regulacji Energetyki licytacjach. Te podmioty, które zaoferują najniższe ceny, podpisują 15-letnie kontrakty na odbiór zielonego prądu z gwarancją ceny stałej. Na tej podstawie mogą budować biznesplany i starać się o finansowanie.
W poprzednich latach banki sparzyły się na energetyce odnawialnej, zwłaszcza na farmach wiatrowych. Z punktu widzenia inwestorów spowodowało to ograniczenie dostępności do finansowania.
– Te trudne doświadczenia niemal nie dotknęły mBanku ze względu na naszą dość konserwatywną politykę finansowania sektora. Teraz jednak widzimy szansę na nowe otwarcie. Obecny system jest dużo bardziej stabilny. Mając możliwość przewidzenia, jak będą się kształtowały przepływy finansowe z danego projektu, bank automatycznie ocenia ryzyko jako niższe – wyjaśnia menedżer. A niższe ryzyko to szansa na tańsze finansowanie.
Początkowo na działania z obszaru OZE bank przeznaczy około 500 mln zł. Spodziewa się silnej konkurencji. – Odbieramy to pozytywnie, zwłaszcza że już dzisiaj energetyka odnawialna to duży rynek. Jednocześnie wraz z dalszym rozwojem technologii oczekujemy jego dalszego wzrostu – mówi Michał Popiołek.
Inne banki nie chcą na razie ujawniać swoich strategii finansowania OZE. Jasne jest jednak, że będą się starały wykroić dla siebie jak największy kawałek tego tortu.
W tegorocznych aukcjach OZE regulator zakontraktował energię za ponad 8 mld zł. I w kolejnych latach można się spodziewać podobnych kwot. Zachęty w postaci aukcji jako korzystny czynnik rozwoju ekoenergetyki odnotował w swojej nowej strategii np. specjalizujący się w tym rynku Bank Ochrony Środowiska.
Zdaniem Wojciecha Cetnarskiego, wiceprezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, spośród farm wiatrowych, które wygrały tegoroczną aukcję OZE, powstanie 50–75 proc. projektów. – Nakłady inwestycyjne szacujemy na ok. 2,5 mld zł. W przyszłym roku, jeśli aukcja będzie taka sama, spodziewamy się podobnych wyników – mówi DGP Cetnarski.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział w poniedziałek, że w 2019 r. jest zaplanowana aukcja dla lądowej energetyki wiatrowej, jedna z ostatnich, bo po 2021 już nie są planowane. W zarysie polityki energetycznej państwa do 2040 r. widać odejście od farm wiatrowych na lądzie. – Nie widzimy miejsca na stare wiatraki z odzysku – powiedział Tchórzewski. Przypomniał, że na tegorocznej aukcji OZE zakontraktowano 950 MW mocy wiatrowych i 550 MW fotowoltaiki. Na przyszły rok planowane jest zakontraktowanie po 1000 MW z każdej z tych technologii.