Według branżowych analiz potencjał tej technologii na polskiej części Morza Bałtyckiego to nawet 10 GW mocy, blisko jedna czwarta mocy zainstalowanej dzisiaj w całej krajowej energetyce.
Rozwój morskich wiatraków może być dużym impulsem rozwojowym dla polskiej gospodarki. – Potrzebujemy czystszej energii i mamy na morzu bardzo dobre warunki do jej wytwarzania. Już dziś działa w Polsce ponad 100 firm oferujących produkty i usługi dla branży offshore – mówił podczas COP24 przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. morskiej energetyki wiatrowej Zbigniew Gryglas. Jego zdaniem Polska mogłaby przyjąć przepisy gwarantujące, że rozwój energetyki wiatrowej na morzu będzie wspierać krajowy przemysł. – Zaczniemy prawdopodobnie z poziomu 30 lub 50 proc. produkcji krajowej w całkowitej wartości inwestycji, a naszym celem będzie 80 proc. – wyjaśnia. Poseł wskazuje, że podobnie było w Wielkiej Brytanii, która zaczynała od 5 proc.
Nowy filar energetyki
Jarosław Dybowski, dyrektor ds. energetyki PKN Orlen, wskazał tymczasem, że jeśli mamy w kraju rozwijać offshore, to trzeba działać dynamicznie. – Nasza licencja obowiązuje jeszcze dwa lata, więc jeśli chcemy ją właściwie wykorzystać, to musimy działać już teraz – zaznaczył.
Przedstawiony niedawno przez Ministerstwo Energii projekt polityki energetycznej Polski do 2040 r. zakłada, że morskie farmy wiatrowe, obok fotowoltaiki, elektrowni atomowych i gazowych, będą jednym z filarów krajowego systemu dostaw prądu. – Jeśli spojrzymy na krajowe strategie państw UE, to nikt nie inwestuje już w węgiel, ale bardzo często pojawia się właśnie offshore, który ze względu na swoją efektywność jest bardzo atrakcyjny kosztowo. Myślę, że jest to zielona technologia przyszłości. Obserwując to, Orlen również zdecydował się na przeprowadzenie prac analitycznych. Zleciliśmy analizy m.in. środowiskowe, żeby uzyskać wszystkie niezbędne pozwolenia – wyjaśnił szef dywizji energetycznej w Orlenie. Dodał, że w związku ze wstępnym rozwojem tego typu projektów na polskim rynku i ograniczonymi kompetencjami rodzimych firm w tym zakresie trzeba będzie rozważyć możliwość pozyskania know-how z zewnątrz.
Nie zaczynamy od zera
Polska dopiero zaczyna historię z wiatrakami na morzu, ale na wodach Europy pracują już dzisiaj farmy o mocy prawie 16 GW. Inwestujące w nie koncerny, takie jak Oersted, E.On czy Vattenfall mają duże ambicje rozwoju tej dziedziny energetyki. – Od czasu, gdy branża ta zaczęła się rozwijać, nastąpił duży postęp technologiczny. Możemy to wykorzystać i ucząc się na błędach innych wdrażać wyłącznie najlepsze obecne na rynku technologie. Dzięki temu polskie farmy będą miały konkurencyjną przewagę nad innymi – wyjaśnił Andrzej Kensbok, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu. Porównał offshore do rynku płatności mobilnych – o technologii tej jeszcze 20 lat temu nikt nie słyszał. Dzisiaj polskie firmy należą do światowej czołówki w tej dziedzinie. – Jeśli chodzi o morskie farmy wiatrowe, to już mamy pozytywne tradycje, wytwórców, szkoły, stocznie, dostęp do morza. Możemy budować statki, dźwigi, jak i wiele innych urządzeń potrzebnych do rozwoju tej technologii. Bardzo szybko się uczymy i myślę, że polskie firmy będą za jakiś czas w stanie konkurować na globalnych rynkach.
Konieczne przepisy
Żeby jednak branża ta mogła przejść od etapu wyczekiwania i przygotowań do fazy faktycznego rozwoju, konieczne są przepisy określające zasady jej działania. – Chcemy, by dla farm wiatrowych na morzu powstała oddzielna nowa ustawa. Zależy nam na tym, by wspierać krajową gospodarkę, upewniając się, że określoną część urządzeń dostarczają krajowi producenci. Myślę, że przepisy mogłyby wejść w życie w 2020 r. – wyjaśniał Maciej Kapalski z departamentu energii odnawialnej Ministerstwa Energii. Z punktu widzenia resortu istotne jest również, by w przetargach organizowanych przez krajowe firmy rozwinęła się jak największa konkurencja, a oferty i same projekty zostały dobrze przygotowane.
Czy technologia offshore jest najlepszą częścią segmentu odnawialnych źródeł energii, jaką można wybrać? Wiatraki na morzu są droższe, ale bardziej efektywne niż te na lądzie i mogą pełnić inną funkcję dla systemu energetycznego – charakteryzują się większą dyspozycyjnością. Na morzu wieje równiej, tzn. w skali roku mamy więcej dni wietrznych niż na lądzie. Morskie farmy wiatrowe są więc w stanie dostarczyć więcej energii do systemu. Potrzebują również tego, by je bilansować, tzn. dostarczać energię z innych źródeł, gdy wiatr na Bałtyku ucichnie. Jednak dzięki równoległemu rozwojowi dynamicznych źródeł energii, jak np. bloki gazowe, można budować miks, który pozwala bardzo mocno ograniczyć emisję CO2 i innych zanieczyszczeń w porównaniu z dzisiejszą polską energetyką, która wciąż bazuje w prawie 80 proc. na węglu.
Partner