Žygimantas Vaičiunas Nie mamy innego wyboru niż synchronizacja sieci z UE przez Polskę, bo Rosja i Białoruś pracują nad odłączeniem nas od swojej sieci.
Žygimantas Vaičiunas minister energetyki Litwy / Dziennik Gazeta Prawna
Coś pozytywnego wydarzyło się w relacjach Warszawa – Wilno. Odkąd litewskie koleje zapowiedziały odbudowę torów do rafinerii Orlenu w Możejkach, współpraca przyspieszyła.
Było kilka czynników, a ten, który wymieniacie, miał znaczenie symboliczne. Już wcześniej mieliśmy intensywny kalendarz spotkań. Ale jedną rzeczą jest deklarować partnerstwo strategiczne, a drugą – realizować je w praktyce. Zdaje się, że przeszliśmy do tego drugiego etapu. Przez rok udało nam się poprawić relacje z polskim resortem energii w sprawie synchronizacji sieci elektroenergetycznych i rozwoju sieci gazowej.
Zacznijmy od interkonektorów.
Pozwolenia są procedowane osobno, następnie potrzebna jest umowa. Litwa takie pozwolenia wydała. Pod względem technicznym jesteśmy gotowi. Wiceminister Piotr Naimski obiecał, że wkrótce podobne pozwolenia zostaną wydane dla terytorium Polski. Kolejny krok to porozumienia regionalne z udziałem Łotwy i Estonii. Pracujemy nad tym. Kolejne miesiące będą pod tym względem ważne.
Kiedy popłynie gaz?
Zgodnie z porozumieniem z Komisją Europejską projekt powinien być ukończony w 2021 r.
Zegar tyka też w kontekście synchronizacji. Do czerwca powinno być zawarte porozumienie polityczne. To realny termin?
Tak. Pracujemy nad tym intensywnie w koordynacji z KE. Cieszymy się, że w tej kwestii widać przywództwo Polski, choć nie zapominamy, że projekt dotyczy głównie państw bałtyckich. Przygotowujemy dwa studia wykonalności, powinny być gotowe do maja. Mamy odpowiedzi na wszystkie pytania techniczne. Polski rząd bierze na siebie znaczną część odpowiedzialności za powodzenie projektu. Polityczne porozumienie do czerwca jest realne.
Ma pan pewność, że uda się porozumieć z Łotwą i Estonią?
W polityce nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, ale rozmowy są konstruktywne. W 2017 r. dyskutowaliśmy o stronie technicznej i politycznej. Teraz już wiemy, co powinni zrobić technicy, a co politycy. Priorytety trzech krajów bałtyckich nieco się różnią, ale wiadomo, że to sprawa bardzo ważna dla całego regionu.
Polityczne ocieplenie z Polską pomogło?
To zawsze pomaga. Lepiej nie mieć problemów niż je mieć. Nie mamy innego wyboru niż synchronizacja sieci z UE przez Polskę, skoro Rosja i Białoruś równolegle pracują nad odłączeniem nas od swojej sieci.
Ile to będzie kosztować?
Według obecnych szacunków dla trzech państw bałtyckich będzie to w sumie ok. 1 mld euro.
Orlen podpisał z polskim rządem porozumienie o przejęciu Lotosu. Koncern ma być zaangażowany finansowo w projekt elektrowni atomowej w Polsce, jeśli w końcu zapadnie decyzja o jej budowie. Nie obawia się pan, że aby zyskać środki, Orlen sprzeda Możejki?
Nie mamy takich sygnałów. Mamy dobrą komunikację z Orlen Lietuva, a jego sukcesy są naszymi sukcesami. Firma ma plany rozwoju. W lutym zwiększyła o 20 proc. możliwości magazynowe terminalu naftowego w Butyndze. Widać efekt synergii między działaniami spółki a strategią rządową. Orlen Lietuva, rozwijając się, wzmacnia bezpieczeństwo energetyczne Litwy.
Gdy w 2015 r. Polska proponowała budowę Trójmorza, planowała wykorzystanie inicjatywy do przyspieszenia rozwoju połączeń energetycznych. Udaje się?
Sukces jest uwarunkowany trzema czynnikami. Po pierwsze, musi być wola polityczna. Po drugie, finansowanie. Po trzecie, planowanie i monitorowanie postępów. Tego trzeciego elementu brakuje. Koncepcyjnie wszyscy się zgadzają, że inicjatywa Trójmorza pomaga bezpieczeństwu. Nie chodzi też o pieniądze, bo można zdobyć finansowanie z UE. Ale potrzeba konkretnych planów.
Mniej ciekawych dyskusji, więcej nudnej pracy?
Tak. Sukces zależy nie od woli politycznej, ale jej przełożenia na konkretne mechanizmy. Wielkie idee nie tak łatwo się realizuje, bo trudno je koordynować. Moglibyśmy włożyć więcej wysiłku w tę kwestię. Trzeba też pamiętać o ryzykach regionalnych.