Ponad 7 tys. zł kosztował przeciętną małą firmę system dotowania zielonej energii w 2011 r.
Ponad 7 tys. zł kosztował przeciętną małą firmę system dotowania zielonej energii w 2011 r.
/>
To wyliczenie „DGP” na podstawie danych Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej. Eksperci tej organizacji podają, że maksymalny łączny wzrost ceny megawatogodziny energii (MWh), jaki spowodowany został systemem wsparcia dla zielonej energii w latach 2005 – 2011, wyniósł ok. 28,4 zł. To oznacza, że firma z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, zużywająca rocznie 250 MWh energii, zapłaciła w 2011 r. rachunki o 7,1 tys. zł wyższe, niż gdyby wsparcia nie było.
Całkowita wartość kosztów związanych ze wspieraniem produkcji prądu z odnawialnych źródeł energii (OZE) poniesionych przez sektor MSP w 2011 r. sięga setek milionów, bo firm zatrudniających od 10 do 49 pracowników, a więc tych zużywających więcej energii, jest w Polsce ok. 60 tys. A mamy jeszcze ponad 1,7 mln takich, które zatrudniają do dziewięciu pracowników. Płacą oni jednak niższe rachunki za prąd.
Michał Ćwil, dyrektor generalny PIGEO, przypomina, że spółki handlujące energią w okresie funkcjonowania wsparcia dla OZE podniosły jej cenę średnio o blisko 131,5 zł/MWh. – Na rok średnio daje to podwyżkę o blisko 26 zł za MWh. System wsparcia dla odnawialnych źródeł energii tego nie uzasadnia – mówi Michał Ćwil.
Z szacunków PIGEO wynika, że w 2012 r. wzrost cen energii wywołany systemem wsparcia dla OZE wyniesie maksymalnie 0,70 zł za 1 MWh, czyli tyle ile w tym roku. Tymczasem spółki sprzedające energię biznesowi w pismach do klientów kolejne podwyżki tłumaczą najchętniej właśnie polityką wspierania wytwórców zielonej energii. W 2011 r. postąpiła tak m.in. RWE Polska.
Przedstawiciele branży OZE są oburzeni. – Dla klientów mniej zorientowanych w uwarunkowaniach rozwoju rynku energii w Polsce tak podana przyczyna wzrostu cen niesłusznie utwierdza ich w przekonaniu, że to właśnie odnawialne źródła są jedynym powodem wzrostu cen. To nieprawda – mówi Ćwil.
Polska wspiera wytwórców energii z OZE, bo zobowiązała się, że do 2020 r. udział zielonej energii w naszym bilansie energetycznym wyniesie 15 proc. Robi to za pomocą tzw. zielonych certyfikatów i obowiązku zakupu zielonej energii, nałożonego na spółki obrotu energią.
Według szacunków prof. Krzysztofa Żmijewskiego z Politechniki Warszawskiej w ciągu najbliższych lat cena za urządzenia służące do wytwarzania energii z odnawialnych źródeł zacznie spadać. – Dzięki temu produkcja takiej energii stanie się bardziej opłacalna ekonomicznie – podkreśla Żmijewski.
Zdaniem ekspertów dokładanie do zielonej energii ma sens w początkowej fazie rozwoju sektora, bo w perspektywie kilkunastu lat postęp technologii pozwoli pozyskiwać energię taniej niż ze źródeł konwencjonalnych. W taki scenariusz wierzy nie tylko Polska. Światowe inwestycje w energetykę odnawialną w 2010 r. wzrosły o 32 proc. i wyniosły 211 mld dol. To o blisko pięć razy więcej niż w 2004 r. Motorem napędowym rynku zielonej energii są Chiny, gdzie ulokowano blisko 23 proc. wszystkich elektrowni wiatrowych.
Zdaniem Michała Ćwila odnawialne źródła energii powinny być wspierane w Polsce do co najmniej 2035 r. Dlaczego?
– Mamy dla branży OZE cele do osiągnięcia w 2020 r. Zatem będą także przedsiębiorcy oddający inwestycje w tym roku, co przy typowym okresie kredytowania wynoszącym 15 lat prowadzi do konieczności utrzymania wsparcia do co najmniej 2035 r. – tłumaczy Michał Ćwil.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama