Rady rodziców nie powinny mieć rachunków bankowych. Jeśli jednak któryś bank je prowadzi, to w razie jego upadłości pieniądze przepadną.
Spór o osobowość prawną rad rodziców zapewne w najbliższych tygodniach powróci. A to za sprawą przypadku, którym zainteresowała się redakcja „Interwencji” Telewizji Polsat. Otóż rada rodziców gimnazjum w Nadarzynie zebrała od ponad 300 uczniów pieniądze na ubezpieczenie. Łącznie ponad 14 tys. zł. Kwota ta została wpłacona na rachunek rady prowadzony w Banku Spółdzielczym w Nadarzynie. Niestety wkrótce po przekazaniu pieniędzy Komisja Nadzoru Finansowego zawiesiła działalność banku. Pieniądze rady rodziców zaś do ubezpieczyciela nie trafiły.
Rodzice postanowili w związku z tym odzyskać wpłaconą kwotę w ramach systemu gwarantowania depozytów. Bankowy Fundusz Gwarancyjny jednak wypłaty środków odmówił.
Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest prozaiczna: w polskim porządku prawnym rada rodziców jest tworem nieformalnym. Nie ma zdolności prawnej, więc – zgodnie z art. 20 i 21 ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, systemie gwarantowania depozytów oraz przymusowej restrukturyzacji (Dz.U. z 2016 r., poz. 996) – nie ma podstaw, aby na jej rzecz została dokonana wypłata środków.
BFG, choćby chciał pomóc, ma związane ręce. Jego przedstawiciele zaś wskazują, że objęcie systemem gwarantowania depozytów pieniędzy gromadzonych przez rady rodziców byłoby pożądane. Tyle że to już zadanie dla ustawodawcy. Musiałby on albo w ustawie o BFG wpisać wprost, że uprawnione do świadczeń pieniężnych są także rady rodziców, albo znowelizować przepisy ustawy o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2156 ze zm.) poprzez wskazanie, że są one jednostkami organizacyjnymi niemającymi osobowości prawnej (czyli tzw. ułomnymi osobami prawnymi).
Rozmowy na ten temat toczyły się już zresztą w 2014 r. Ostatecznie jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej doszło do wniosku, że żadnego problemu nie ma, a przepisy są jasne.
„Nie będąc samodzielnym podmiotem [rada rodziców], nie ma możliwości zakładania odrębnego rachunku bankowego. Nie może też samodzielnie dokonywać zakupów” – wyjaśniał ówczesny wiceminister edukacji Przemysław Krzyżanowski w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich.
W praktyce w razie wystąpienia kłopotu rady rodziców mogłyby zgłaszać roszczenia do banków. Te bowiem przede wszystkim nie powinny w ogóle dopuszczać do założenia rachunku przez radę. Po drugie: zgodnie z art. 318 ustawy o BFG podmioty objęte systemem gwarantowania (czyli m.in. banki) zobowiązane są do informowania korzystających i zainteresowanych korzystaniem z ich usług o zasadach funkcjonowania systemu gwarantowania, w tym o zakresie przysługującej ochrony. Mówiąc prościej: bank powinien powiadomić radę rodziców jeszcze przed otwarciem rachunku o tym, że zdeponowane na nim środki w razie upadłości przedsiębiorcy nie będą mogły być odzyskane z BFG. Większość podmiotów otwierających rachunki radom rodziców jednak z tego obowiązku się nie wywiązuje.
Rzecz w tym, że problem dla rodziców pojawia się dopiero wówczas, gdy bank, w którym zdeponowano pieniądze, upada. A wtedy jakiekolwiek roszczenia wysuwane pod jego adresem są trudne do wyegzekwowania. Radzie pozostaje więc jedynie próba odzyskania środków w toku postępowania upadłościowego. To jednak w 4 na 5 przypadków kończy się niepowodzeniem, gdyż w pierwszej kolejności z masy upadłościowej zaspokoją się państwowe urzędy. Inna możliwość, póki ustawodawca nie rozwiąże problemu, to przeprowadzenie zbiórki i powierzenie środków jednej osobie. Jeśli ta będzie je przechowywała na prywatnym rachunku, w razie upadłości banku pieniądze będą podlegały zwrotowi przez fundusz.
Rada rodziców nie ma zdolności prawnej. Nie ma więc podstaw, aby na jej rzecz wypłacono pieniądze z BFG