O złożeniu projektu poinformowała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w środę na briefingu przed Ministerstwem Edukacji Narodowej, przed rozpoczęciem w resorcie posiedzenia Zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty. W skład zespołu wchodzą przedstawiciele rządu, związków zawodowych zrzeszających nauczycieli i korporacji samorządowych. Dotyczy postępowań dyscyplinarnych wobec nauczycieli.
W uchwalonej w czerwcu ub.r. nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela zapisano m.in., że dyrektor w ciągu trzech dni musi powiadomić rzecznika dyscyplinarnego nauczycieli, jeśli jego zdaniem doszło do "czynu naruszającego prawa i dobro dziecka". Przepis ten posłowie wprowadzili na wniosek Rzecznika Praw Dziecka.
"Latem ubiegłego roku zapisy dotyczące postępowań dyscyplinarnych zostały radykalnie zaostrzone do tego stopnia, że dyrektor szkoły czy placówki, jeżeli zostanie poinformowany o możliwości naruszenia czy uchybienia godności zawodu nauczyciela, naruszenia praw, czy dobra dziecka jest zobligowany (...) do niezwłocznego - w ciągu trzech dni - powiadomienia rzecznika dyscyplinarnego. Oznacza to, że postępowania dyscyplinarne są wszczynane niejako z automatu" - poinformowała Dziemianowicz-Bąk podczas briefingu.
Jak mówiła, prowadzi to do licznych absurdalnych sytuacji. Jako przykład podała dwie sprawy zgłoszone do rzeczników dotyczące dwóch nauczycieli. Jednego z nauczycieli zgłoszono za to, że nie zgodził się, by dziecko wyszło z klasy w trakcie lekcji do toalety; drugiego zaś za sytuację odwrotną - za to, że zgodził się, by dziecko wyszło z klasy do łazienki. "To pokazuje jak obecne przepisy, które uniemożliwiają dyrektorom zajęcie się sprawą, zbadanie czy rzeczywiście doszło do jakiegoś uchybienia, są dalece absurdalne i do jakich nadużyć prowadzą" - podkreśliła.
Według posłanki Lewicy obecne przepisy nie tylko są batem na nauczycieli, ale też są szkodliwe dla dzieci. "U rzeczników dyscyplinarnych zalega mnóstwo postępowań, ważnych postępowań. Rzecznik dyscyplinarny ma obowiązek zajmować się tymi tematami, tymi zgłoszeniami, które faktycznie dotyczą naruszenia praw i dobra dziecka. Tymczasem, gdy każde, nawet najmniejsze zgłoszenie, musi być z zgłaszane do rzecznika dyscyplinarnego, wydłuża się czas postępowań" - powiedziała Diemianowicz-Bąk.
Dlatego - jak mówiła - klub Lewicy zdecydował się złożyć w Sejmie projekt nowelizacji Karty Nauczyciela. "Zmieniałaby ona ten termin, kiedy dyrektor musi zgłosić wniosek do rzecznika z trzydniowego na szerszy termin - zobowiązujemy dyrektora, by zgłosił to w terminie niezwłocznym, po drugie stwarzamy możliwość zbadania sprawy. Kiedy do dyrektora wpłynie (sprawa) to właśnie dyrektor jako gospodarz szkoły, jako pedagog również jako pierwszy ma obowiązek zbadać, czy sprawa powinna być zgłoszona wyżej, czy da się ją rozwiązać na poziomie szkoły" - poinformowała.
"To są proste rozwiązania, to jest prosta drobna korekta dwóch zapisów, możliwa do przeprowadzenia w bardzo pilnym, szybkim trybie i liczymy tutaj na dobrą wolę Ministerstwa Edukacji Narodowej, na dobrą wolę innych klubów parlamentarnych i strony rządowej, bo dla dobra dzieci i dla dobra nauczycieli powinniśmy jak najszybciej zmienić to wadliwe prawo" - powiedziała Dziemianowicz-Bąk.
Poinformowała, że projekt wraz z wymaganą liczbą podpisów posłów został złożony w środę w Sejmie.
Podkreśliła, że Lewicy nie zależy na tym, by uciekać od odpowiedzialności dyscyplinarnej, by uchylać system postępowań dyscyplinarnych, lecz zależy na tym, by system usprawnić.
Dopytywana jak należy zrozumieć proponowany w nim zapis "niezwłocznie" wyjaśniła, że chodzi o czas dla dyrektora na rzeczywiste zaznajomienie się ze sprawą. "Ten termin może być różny, czasami wystarczy kilka dni, by zorientować się, czy dane zjawisko wymaga kary porządkowej i można to załatwić na poziomie szkoły. Czasami takie postępowanie, zbadanie sprawy przez dyrektora będzie wymagało kilku tygodni. Każda sprawa jest inna, stąd zaproponowaliśmy termin +niezwłocznie+, czyli bez zbędnej zwłoki. Tak długo, jak sprawa będzie tego wymagała, ta zwłoka będzie akceptowalna. Oczywiście nie może być tak, że sprawy będą się przeciągały w nieskończoność lub będą zamiatane pod dywan" - wyjaśniła.
Jest to pierwsze spotkanie zespołu po ubiegłorocznych październikowych wyborach parlamentarnych.
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski zapowiedział w połowie stycznia, że chce, by w pierwszej kolejności Zespół do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty zajął się postępowaniem dyscyplinarnym, gdyż - jak mówił - temat ten budzi w środowisku duże kontrowersje.
Zdaniem związkowców to niedookreślenie, co należy rozumieć pod sformułowaniem "dobro dziecka" powoduje, że nie wiadomo, czy za jakieś przewinienie dyrektor może nałożyć - tak jak było wcześniej - karę porządkową, czy też nie i musi od razu złożyć zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego. W efekcie - jak obecnie sygnalizują - dyrektorzy prewencyjnie wszystkie sprawy zgłaszają do rzecznika dyscyplinarnego. Zwracają też uwagę na to, że trzy dni to zbyt krótki czas dla dyrektora na podjęcie decyzji, czy zgłosić daną sprawę do rzecznika dyscyplinarnego.
Minister edukacji pytany w ubiegłym tygodniu o spotkanie zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty zapowiedział, że na nim chce przedstawić propozycję wydłużenia czasu na zbadanie przez dyrektora szkoły, czy doszło do naruszenia dobra dziecka, nim zgłosi on sprawę do rzecznika dyscyplinarnego. Jak mówił, wydaje się, że potrzeba trochę więcej czasu, by dyrektor mógł spotkać się zarówno z uczniami, ewentualnie nauczycielami, czy rodzicami i próbował pewne rzeczy rozwiązać polubownie, i w ogóle by zbadał, czy doszło do naruszenia dobra dziecka.
Podkreślił, że nie ma zamiaru ograniczać ochrony dobra dziecka, ani eliminować postępowania dyscyplinarnego. Wyjaśnił, że chodzi mu o wypracowanie rozwiązań, które z jednej strony będą skuteczne i będą chroniły dzieci, a jednocześnie wyeliminowanie sytuacji, że "za byle głupotę dyrektor będzie zgłaszał wnioski do rzecznika dyscyplinarnego".
Zespół do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty został powołany w listopadzie 2016 r. przez poprzedniczkę Piontkowskiego na stanowisku ministra edukacji Annę Zalewską. Do udziału w nim zaproszono przedstawicieli związków zawodowych zrzeszających nauczycieli i pracowników oświaty oraz przedstawicieli korporacji samorządowych. W ramach zespołu powołano cztery zespoły problemowe do spraw: finansowania oświaty, wynagradzania nauczycieli i pracowników, awansu zawodowego oraz czasu i warunków pracy.
W styczniu 2018 r. ZNP podjął decyzję o zawieszeniu rozmów z MEN w ramach zespołu do spraw statusu zawodowego. Decyzję tę związkowcy uzasadniali tym, że ze spotkań zespołu wynikało, że został on powołany do "legitymizowania działań MEN" i był instrumentalnie traktowany przez minister Zalewską. W sierpniu tego roku wznowiono prace zespołu.