Ponad 13 tys. osób skorzystało w 2017 r. z grantu na podjęcie zatrudnienia poza miejscem zamieszkania. Nikt za to nie chciał pieniędzy na pracę zdalną z domu.
ikona lupy />
Przeciwdziałanie bezrobociu / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiada, że w ramach przygotowywanego właśnie projektu ustawy o rynku pracy zmniejszona zostanie liczba narzędzi, za pomocą których powiatowe urzędy pracy aktywizują bezrobotnych. Które dokładnie instrumenty znikną, na razie nie wiadomo. Zdaniem samych pośredniaków taki los powinien spotkać część z rozwiązań, które zostały wprowadzone do ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1065 ze zm.) w 2014 r. Choć obowiązują od czterech lat, to nie cieszą się popularnością ani ze strony pracodawców, ani bezrobotnych.
Boom na bony
Ze statystyk resortu rodziny za 2017 r. wynika, że w grupie nowych instrumentów największe zainteresowanie dotyczy bonów na zasiedlenie. Co do zasady taki bon przeznaczony jest dla osób, które nie skończyły jeszcze 30 lat i znalazły pracę lub chcą otworzyć własny biznes poza dotychczasowym miejscem zamieszkania. Świadczenie, które wynosi 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia (obecnie ponad 8,5 tys. zł), można otrzymać, pod warunkiem że odległość między starym a nowym miejscem pobytu przekracza 80 km lub przejazd między nimi zajmuje więcej niż trzy godziny dziennie. W ubiegłym roku z bonu na zasiedlenie skorzystało 13,5 tys. osób – o ponad 3 tys. więcej niż w 2016 r.
– Nasz powiat jest oddalony o ponad 100 km od Krakowa, Kielc i Rzeszowa, a to do tych miast młodzi najczęściej wyjeżdżają za pracą. Bon stanowi więc dla nich istotny zastrzyk finansowy. Ułatwia pierwsze miesiące pobytu w nowym miejscu – mówi Stanisław Początek, dyrektor PUP w Dąbrowie Tarnowskiej. I dodaje, że w 2017 r. przyznano tam 50 bonów, natomiast w tym podpisano już 20 nowych umów o dofinansowanie. Zła wiadomość jest taka, że jeżeli zainteresowanie dopłatą utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to prawdopodobnie w lipcu skończą się pieniądze na ten cel.
Bezrobotni mogą też ubiegać się o inne bony, w tym np. na pokrycie kosztów wybranego przez siebie szkolenia. W ubiegłym roku takie wsparcie otrzymało 4,8 tys. osób, rok wcześniej ich liczba była tylko o 200 niższa.
Martwe przepisy
O ile popularność bonów systematycznie rośnie, o tyle inaczej jest w przypadku pozostałych instrumentów wprowadzonych w 2014 r. Jednym z nich jest grant na telepracę przeznaczony na utworzenie stanowiska dla osoby bezrobotnej wracającej do zatrudnienia po okresie sprawowania opieki nad małym dzieckiem lub innym członkiem rodziny. Problem w tym, że w 2017 r. zainteresowanych tym instrumentem było... 0 osób. Pośredniaki w całym kraju nie przyznały ani jednego grantu. Nieco lepiej pod tym względem było w roku 2016 – wtedy skorzystała z tej formy pomocy... jedna osoba.
Niewiele lepiej wyglądają statystyki dotyczące świadczenia aktywizacyjnego. Ta forma wsparcia również jest przeznaczona dla osób, które mają za sobą przerwę w pracy wynikającą z zajmowania się dzieckiem lub członkiem rodziny: jeśli pracodawca zatrudni ją na pełen etat, to ma refundowane koszty jej wynagrodzenia do wysokości 50 lub 30 proc. najniższego wynagrodzenia (w zależności od tego, czy umowa o pracę jest na 12, czy 18 miesięcy). W 2015 r. świadczenie przyznano 39 osobom, rok później 19, a w ubiegłym roku tylko 11.
Ostrożnie i elastycznie
– Przepisy dotyczące grantu na telepracę i świadczenia aktywizacyjnego są w zasadzie martwe. Skoro praktycznie nikt nie chce z nich korzystać, to nie ma powodu, aby dalej obowiązywały – uważa Wojciech Dombrowski, dyrektor PUP w Wąbrzeźnie. Podobnego zdania jest Grażyna Laurowska, dyrektor PUP w Legnicy. Przyznaje ona, że obecny katalog instrumentów faktycznie jest zbyt rozbudowany i należy go ograniczyć.
Ostrożnie wypowiadają się eksperci. – Lista narzędzi aktywizacji powinna być przede wszystkim otwarta, a nie ukierunkowana na konkretne grupy bezrobotnych. By urzędy pracy mogły je stosować w bardziej elastyczny sposób – uważa Grzegorz Tokarski z Pracodawców RP.
Doktor Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan dodaje, że decyzja MRPiPS o wykreśleniu z ustawy konkretnych narzędzi nie powinna opierać się wyłącznie na kryterium liczby osób z nich korzystających, ale też na analizie barier, które mogą być powodem takiej sytuacji.