Pracownicy niektórych uczelni alarmują, że od 1 stycznia 2014 r. nie otrzymują pensji w wysokości zagwarantowanej im w tym roku przez resort nauki. Rząd zwleka bowiem z przelaniem pieniędzy.
Resort nauki obiecał, że w tym roku na podwyżki dla pracowników uczelni publicznych trafi 1,9 mld zł. To już druga transza pieniędzy na wzrost płac akademików. Pierwszą otrzymali w ubiegłym roku. Ostatnia wypłynie na konta szkół wyższych w 2015 r. Łącznie na ten cel w ciągu trzech lat rząd obiecał przeznaczyć 5,8 mld zł, dzięki czemu pensje na uczelniach mają wzrosnąć aż o 30 proc.
Tymczasem choć jest już połowa maja, to Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) nadal zwleka z ogłoszeniem informacji, ile pieniędzy trafi w tym roku do poszczególnych uczelni.
– Prace są na ukończeniu. O ich wynikach poinformujemy po zapadnięciu decyzji – stwierdza Łukasz Szelecki, rzecznik prasowy MNiSW.
W ubiegłym roku w połowie maja ta decyzja była już podjęta. Resort nauki zapewniał wówczas, że za rok zapadnie ona wcześniej, bo będzie miał już doświadczenie z zastosowaniem w praktyce zasad wyliczania dotacji.

Zapobiegliwi rektorzy

Pracownicy uczelni się niecierpliwią.
– Nie wiem dlaczego w tym roku tak długo trwa wyliczenie środków na podwyżki dla uczelni. Miały trafić do nas szybciej niż w ubiegłym roku, a na razie wciąż czekamy na decyzję ministra – mówi Janusz Rak, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Akademicy się niepokoją, ponieważ niektórzy rektorzy wstrzymali wypłatę ubiegłorocznych podwyżek.
– Zaledwie 10 do 15 proc. uczelni w ubiegłym roku zdecydowało się przyznać wyższe pensje w formie podwyżki podstawy wynagrodzenia. A tylko taka forma wzrostu płacy gwarantuje im podwyższenie wymiaru ze skutkami przechodzącymi na kolejny rok – tłumaczy Janusz Szczerba z ZNP.
Większość szkół wyższych zdecydowała, że do wymiaru podstawy wynagrodzenia zostanie włączonych od 30–70 proc. z przyznanej podwyżki, a reszta będzie wypłacona do 31 grudnia 2013 r. w formie dodatku. Znalazły się też placówki, które wypłaciły pieniądze tylko w postaci dodatku.
– W efekcie pensje rosną w jednym roku, a potem wracają do stanu sprzed przyznania podwyżki – alarmuje Janusz Szczerba.
Z wyliczeń ZNP wynika, że na 34 uczelniach została wstrzymana wypłata części wynagrodzenia. Przykładowo w jednej z śląskich szkół wyższych ponad tysiąc pracowników nie otrzymuje nawet minimalnego wynagrodzenia, które jest wskazane w rozporządzeniu ministra nauki na 2014 r.
– Jak już wszystkie pieniądze wpłyną do uczelni, będą wypłacane z wyrównaniem od 1 stycznia 2014 r. Jednak dlaczego w tym czasie pracownicy mają kredytować uczelnie i nie otrzymują należnych im pieniędzy? – pyty Janusz Szczerba.
Złe wyniki monitoringu podwyżek na uczelniach potwierdzają także posłowie.
– Sama znam kilka takich przypadków. Nawet duże uczelnie zdecydowały się nie podnosić podstawy, a wypłacać pieniądze tylko w postaci dodatku– przyznaje Krystyna Łybacka, poseł SLD.

Bez gwarancji

Środowisko akademickie wskazuje na przyczyny tych nieprawidłowości. Po pierwsze z 1,9 mld zł, który miał trafić w tym roku na podwyżki akademików, ponad 900 mln zł zasiliło już konta uczelni. Niestety środki te zostały włączone do dotacji podstawowej, a z niej uczelnia płaci nie tylko wynagrodzenia, lecz także pokrywa inne koszty prowadzenia swojej działalności.
– Pieniądze na podwyżki powinny być znaczone z przeznaczeniem tylko na wzrost pensji akademików. Wtedy mielibyśmy pewność, że uczelnie nie wyda ich na inne cele – stwierdza Janusz Szczerba.
Związkowcy domagają się, aby w przyszłym roku resort nauki przekazał uczelniom środki na podwyżki oddzielnie, tak aby rektor nie mógł nimi swobodnie dysponować. Chcą też zmiany zasad podziału tych pieniędzy. Proponują, aby były one z nimi uzgadnianie. Obecna ustawa z 25 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. z 2012 r. poz. 572 z zm.) nie daje im takich gwarancji. Akademicy powołują się na przepisy Kodeksu Pracy. Wskazuje on, że każdy pracodawca powinien uzgadniać zasady wypłacania wynagrodzeń z pracownikami. Na to nie zgadza się jednak ani MNiSW, ani Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP).
– Regulowanie tego w ustawie nie jest konieczne – uważa prof. Wiesław Banyś, przewodniczący KRASP.
Wyjaśnia, że już teraz na większości uczelni zawierane są porozumienia w sprawie podziału środków z resortu, mimo że przepisy nie nakładają na rektorów takiego obowiązku.
– Taki warunek w ustawie mógłby w skrajnych przypadkach zaszkodzić pracownikom. Jeśli przepisy będą wymagać negocjowania podziału podwyżek, to tak długo jak uczelnia i związkowcy nie wypracują wspólnych zasad podziału środków, podwyżki nie będą mogły być wypłacone – uważa prof. Wiesław Banyś.
Ekspert zwraca też uwagę, że rektor i pracownicy kierują się zupełnie innymi wytyczymy przy podziale pieniędzy na podwyżki.
– Nam zależy na tym, aby większa część podwyżki miała charakter motywacyjny i trafiała do pracowników, którzy mają największy wkład w rozwój uczelni – wyjaśnia prof. Wiesław Banyś.
Związkowcy z kolei chcą, aby jak najmniej zależało od rektora i były one po równo wydzielane dla wszystkich pracowników. Zarzucają też rektorom uznaniowość w przyznawaniu podwyżek. Z naszych informacji wynika, że kwestia podziału pieniędzy zostanie poruszona przez związkowców na najbliższym posiedzeniu sejmowej podkomisji nauki i szkolnictwa wyższego. Ponadto ostrzegają, że jeśli resort nauki nie ograniczy nadużyć przy wypłacie podwyżek, to nieprawidłowości uniemożliwią rządowi zrealizować planów związanych z poprawą sytuacji materialnej pracowników uczelni.
– Pensje akademików miały w ciągu trzech lat wzrosnąć średnio o 30 proc. Tak się jednak nie stanie, bo pieniądze na ten cel są przyznawane jako dodatki. A sposób przekazywania części dotacji na kolejny rok powoduje, że uczelnie mogą wykorzystywać je na inne cele – twierdzi Janusz Rak.