Szkoły wyższe są zmuszone do poszukiwania kolejnych źródeł finansowania. Stawiamy na badania naukowe, ale chcemy też zwiększyć limit przyjęć na studia - mówi profesor Tomasz Szapiro, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Od roku akademickiego 2014/2015 Szkoła Główna Handlowa (SGH) chce działać w nowej strukturze. Zostanie podzielona na trzy części: szkoły biznesu, ekonomii i polityki publicznej. Czy to oznacza likwidację SGH?

Nie. Nadal wszystkie trzy szkoły będą działały pod wspólnym szyldem SGH. Będzie je nadzorował jeden rektor.

A czy zmiany mogą doprowadzić do rozpadu SGH?

To nie jest rozpad, a konsolidacja. W przeciwieństwie do większości uczelni w Polsce SGH od ponad 20 lat nie jest podzielona na wydziały. Składa się z pięciu kolegiów. Podjęliśmy decyzję o przekształceniu ich w trzy szkoły. Dzięki temu stworzymy bardzo silne ośrodki, które będą mogły zabiegać o fundusze na projekty badawcze i partnerów do ich realizacji, bo będą miały silniejsze zaplecze naukowe.

Czy to ucieczka przed długami?

Sześć lat temu ujawniliśmy w SGH duży deficyt budżetowy. Już wtedy jednak ówczesne władze uczelni rozpoczęły działania naprawcze, kontynuowane przez obecną ekipę. SGH nie ma długów i kończy terminowe spłacanie kredytu. Nie ma deficytu, a dodatni wynik. W roku ubiegłym uczelnia wypracowała zysk – 1,1 mln zł.

Czyli uczelnia nie ma problemów finansowych?

Obecnie wszystkie uczelnie zmagają się z dwoma problemami: malejącą dotacją na działalność statutową oraz niżem demograficznym. Mimo to jesteśmy uczelnią, która nie odczuwa spadku liczby studentów, nawet na studiach niestacjonarnych. Co roku jesteśmy zmuszeni odrzucić ok. 1,5 tys. kandydatów na studia ze względu na ograniczenia formalne. Dlatego staramy się o zwiększenie limitu przyjęć. Ale ustawowe 2 proc. to bardzo mało (według przepisów tylko o tyle uczelnia sama może zwiększyć liczbę miejsc na studiach, na większy limit musi prosić o zgodę ministra – red.). W przypadku bardzo dobrych uczelni to nie zaspokaja potrzeb rynku. Bylibyśmy nawet gotowi tych studentów kształcić z własnych środków. Tymczasem trafiają oni do sektora komercyjnego. Ten limit krępuje uczelnie publiczne i blokuje ich rozwój. Szkoły wyższe są zmuszone do poszukiwania kolejnych źródeł finansowania. Dlatego chcemy być bardziej konkurencyjni w ubieganiu się o pieniądze na badania naukowe oraz jeszcze intensywniej rozwijać współpracę międzynarodową oraz z biznesem. Mamy absolwentów w wielu prestiżowych firmach. Chcemy wykorzystać te kontakty.

Czy zmiana struktury szkoły będzie skutkowała redukcją zatrudnienia?

Oprócz naturalnych odejść z pracy nie przewiduję cięć. Celem zmiany struktury szkoły nie jest redukcja zatrudnienia, ale stworzenie takiej uczelni, która będzie bardziej konkurencyjna na rynku. Mogę zapewnić, że obecnie nie widzę potrzeby zwalniania żadnej grupy pracowników – ani administracyjnych, ani naukowych.

A jak zmieni się finansowanie uczelni? Czy minister nauki będzie wydzielał pieniądze dla każdej szkoły osobno?

Nie. Wszystkie źródła dochodu, w tym ministerialna dotacja, będą kierowane do SGH. Te środki będą rozdzielane pomiędzy poszczególne szkoły. Rektor i senat SGH przy podejmowaniu decyzji będą mogli kierować się osiągnięciami naukowymi i dydaktycznymi szkół.

Czyli podległe szkoły będą konkurowały o te pieniądze?

Tak, ale przede wszystkim w zdobywaniu środków. Każda będzie się zajmować innymi dziedzinami nauki, każda będzie kształcić absolwenta o innym profilu. Konkurencja ma stymulować rozwój tych szkół, a przez to całej SGH.

Czy po ukończeniu nauki student otrzyma dyplom SGH, czy np. Szkoły Biznesu?

Na dyplomie znajdzie się pieczęć SGH. Kandydaci na studia licencjackie będą rekrutowani na uczelnię jak do tej pory, a nie do poszczególnych szkół. Pamiętajmy, że kiedy nowi studenci przychodzą do nas po liceum, ich poziom wiedzy ekonomicznej jest zróżnicowany. Pierwszy rok jest czasem potrzebnym na zrozumienie podstaw niezbędnych do dalszego kształcenia i na podjęcie decyzji, na jakim kierunku i w której szkole dana osoba chce się dalej kształcić. Czyli będzie tak, jak jest obecnie, o co zabiegali studenci zabierający głos w dyskusji nad reformą. Oni zyskają. Będą kształcić się w silnych ośrodkach naukowych i brać aktywny udział w projektach badawczych.