- Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego poszło ok. tysiąca skarg do Strasburga. Złożyły je kobiety, które czują zagrożenie dla poszanowania ich praw. Ale też te, które na skutek wyroku zmuszone były wyjechać za granicę, by przerwać ciążę z powodu wad płodu - uważa adw. Monika Gąsiorowska reprezentująca skarżących przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

adw. Monika Gąsiorowska reprezentująca skarżących przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka / Materiały prasowe
Do rzecznika praw pacjenta wpływa wprawdzie więcej skarg na naruszenie praw pacjenta lub sprzeciwów wobec opinii lekarzy w kwestii aborcji niż w poprzednich latach, ale to ciągle kilka takich wniosków w skali roku. O czym to świadczy?
O tym, że nie ma w kobietach wiary w tę instytucję. Przypomnę, że jeszcze 15 lat temu takiej ścieżki nie było. Zmienił to wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Alicja Tysiąc przeciwko Polsce. Byłam jedną z dwóch pełnomocniczek reprezentujących skarżącą. Wyrok ETPC, jeśli racja przyznana jest skarżącemu, ma taki skutek, że poza wypłatą zadośćuczynienia kraj jest zobowiązany do takiej zmiany przepisów czy procedur, by nie dochodziło do podobnych naruszeń w przyszłości. I skutkiem tamtego wyroku było właśnie wprowadzenie ścieżki przed komisją lekarską. Trybunał europejski uznał wówczas, że w Polsce nie ma drogi odwoławczej, gdy pacjentka nie zgadza się z opinią lekarza, choć sama ustawa mówi o możliwości przerwania ciąży ze względów medycznych.
Czyli droga istnieje, ale niewiele kobiet się decyduje nią pójść.
Owszem. Ale małe jest zainteresowanie efektem niskiej skuteczności. Chodzi m.in. o kwestie proceduralne. W sytuacji, gdy pacjentka uważa, że jej prawa zagwarantowane ustawowo zostały naruszone, ma dwie możliwości. Po pierwsze, może złożyć wniosek do rzecznika o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. Kończy się ono wydaniem rozstrzygnięcia, czyli stwierdzeniem lub niestwierdzeniem naruszenia praw pacjenta. W sytuacji, gdy do niego doszło, placówka medyczna ma 30 dni na ustosunkowanie się do decyzji rzecznika. W przypadku, gdy ciąża już trwa, to bardzo długo. Pacjentka ma także prawo do zgłoszenia sprzeciwu wobec opinii albo orzeczenia lekarza, z którymi się nie zgadza. Tym zajmuje się nie RPP, tylko komisja, którą powołuje. A to znów wymaga czasu. Z danych RPP wynika, że była sprawa dotycząca odmowy przeprowadzenia zabiegu terminacji ciąży mimo zagrożenia dla życia i zdrowia kobiety. Sprzeciw nie był rozpatrywany przez komisję lekarską, gdyż pacjentka miała przeprowadzony zabieg w innej placówce. To dowód właśnie tej nieskuteczności, bo kobieta, nie mogąc czekać, idzie dalej szukać pomocy.
A jeśli RPP przyzna rację kobiecie? Co daje taka opinia?
Jeśli sprzeciw od opinii czy orzeczenia lekarskiego zostanie uznany za zasadny lub rzecznik uzna naruszenie praw pacjenta, jest to asumpt do wystąpienia na drogę cywilnoprawną i domagania się zadośćuczynienia. Mało kto się jednak na to decyduje, bo takie sprawy zwykle ciągną się latami. Znam taki przykład z własnego doświadczenia. Dotyczy kobiety, która wprawdzie nie zgłaszała sprawy do rzecznika, tylko przyszła bezpośrednio do mnie. Założyłyśmy sprawę. Ruszyła w 2012 r., czyli 10 lat temu. Kobieta, mimo wieku, który kwalifikował ją do badań prenatalnych, nie została o nich poinformowana. Urodziło się dziecko z niepełnosprawnością. W tej sprawie był już wyrok, była apelacja, powoływanie kolejnych biegłych. Teraz jest na etapie skargi kasacyjnej złożonej przez obie strony.
Czy dziś podobne sprawy trafiają przed Europejski Trybunał Praw Człowieka?
Po wyroku krajowego TK poszło ok. tysiąca skarg do Strasburga. Dziś ETPC komunikuje je zbiorczo, pytając stronę rządową głównie o zgodność z prawem składu, w jakim procedował TK. Skargi złożyły kobiety, które czują zagrożenie dla poszanowania ich praw. Ale też kobiety, które na skutek wyroku zmuszone były wyjechać za granicę, by przerwać ciążę z powodu wad embriopatologicznych płodu. Zakomunikowana jest także sprawa D.C. przeciwko Polsce, gdzie w sprawie cywilnej o naruszenie praw ciężarnej pacjentki orzekała tzw. neosędzia, co także jest podstawą do wniesienia skargi do Trybunału. ©℗
Rozmawiały Paulina Nowosielska, Klara Klinger