Szanghaj na zdjęciach, prezentuje się jak nowoczesna metropolia, jednak gdy zejdziemy z poziomu chmur na ziemię, ciągle zachowuje się tu wiele lokalnego kolorytu. Kolorytu, do którego czasem trudno jest nam się przyzwyczaić.

Głośne ulice, targowiska przepełnione ludźmi, lokalna kuchnia, tłok na deptakach - wszystko to mimo oczywistych podobieństw do każdego innego większego miasta zachowuje tutaj wiele ze swojego chińskiego charakteru. Ogólnie przybysz z Polski, patrzy na to wszystko z zainteresowaniem. Są jednak pewne drobiazgi, do których nie jest łatwo się przyzwyczaić.

1. Zdecydowane pierwsze miejsce

Wielu z zapytanych obcokrajowców, najbardziej zwraca uwagę, na to co razi lub szokuje. Na pierwszym miejscu, wymienia się plucie na ulicy.
Podczas przygotowań do igrzysk olimpijskich w 2008 roku w Pekinie, a także przed Expo 2010 w Szanghaju, uruchomiono wiele programów edukacyjnych, w których starano się walczyć, z tym nieprzyjemnym zwyczajem. Wydaje mi się, że w pewnym stopniu, jakiś efekt to wywarło, amatorzy tego typu zachowań, częściej będą się rozglądać, chociażby za koszem na śmieci. Ciągle zagrożenie istnieje, jeśli więc słyszymy głęboki gardłowy odgłos w najbliższej odległości, lepiej się niezwłocznie oddalić.

2. „Muzyka” ulicy

Kolejnym zwyczajem, którego nie sposób przegapić jest nadużywanie klaksonów i długich świateł (szczególnie w nocy!). Zarówno klakson jak i światła oznaczają, coś w rodzaju: "Uwaga, nadjeżdżam!". Ma to w opinii kierowców, zaznaczyć ich obecność na drodze, szczególnie wobec tych kierowców, którzy nie zwykli często zerkać w lusterko. Patrząc jednak z boku, trudno nie odnieść wrażenia, że w kakofonii klaksonów, z każdej strony, traci to jakikolwiek sens. Szczególnie, jeśli wszyscy trąbiący stoją w ciasnym korku. W mojej skromnej opinii, chodzi raczej, o poprawianie sobie samopoczucia, przez wrażenie, że każde naciśnięcie klaksonu, to wulgaryzm wysyłany w stronę wszystkich "imbecyli", którzy pozwalają sobie na blokowanie drogi naprzeciw trąbiącego.

3. Większy ma zawsze pierwszeństwo

Te akustyczne doznania z chińskich ulic pozwalają domyślić się, jaki jest styl prowadzenia samochodu w Chinach. Z podstawowych przywar, trzeba wymienić zupełny brak litości dla osoby próbującej włączyć się do ruchu z podporządkowanej drogi, czy też próbującej zmienić pas. Taka osoba po prostu musi wywalczyć sobie kawałek przestrzeni, często na granicy kolizji, albo czekać, aż korek zniknie. Nie muszę chyba dodawać, że zazwyczaj jedynym wyjściem jest to pierwsze rozwiązanie, chyba, że ktoś może sobie pozwolić na długie godziny samochodowej medytacji.

Co już jest zupełnie przerażające, to analogiczne traktowanie karetek pogotowia. Niejednokrotnie byłem świadkiem, gdy karetka na sygnale, stała zablokowana na czerwonym świetle. Niejednokrotnie była to o tyle kuriozalna sytuacja, że wystarczyłoby, aby taksówka na pierwszej pozycji podjechała o dwa metry do przodu. Co ciekawe, waleczny styl jazdy odbywa się w stosunkowo wolnym tempie, mało kto redukuje biegi, często rusza się z dwójki, tak więc niejednokrotnie wymuszanie pierwszeństwa przypomina dwa walczące o pozycję żółwie. Ogólnie trzeba jednak zdać sobie sprawę, że w Chinach na drodze, rzetelnie przestrzega się jednej zasady: większy ma pierwszeństwo. Tak więc o ile dwa samochody osobowe będą walczyć na granicy kolizji, to już mało kto będzie próbował stanąć w szranki z autobusem.



4. Pieszy na ostatnim miejscu

Obowiązkowo, przed wkroczeniem na zebrę w chińskich miastach, trzeba ciągle mieć oczy dookoła głowy. Co prawda w chińskim kodeksie drogowym istnieje przepis, nakazujący ustąpić pierwszeństwa pieszemu na pasach (szczególnie gdy ten ma zielone światło), jednak rzeczywistość jest nieco inna. Niepisana zasada, iż większy ma pierwszeństwo, jest w tym przypadku nadrzędna. Obcokrajowcy różnie podchodzą do tego tematu. Większość po prostu do przechodzenia na drugą stronę ulicy podchodzi z paranoiczną ostrożnością, część jednak próbuje różnymi sposobami przypominać o obowiązujących przepisach. Część potrafi kopać zajeżdżające drogę pojazdy, uderzać siatkami z zakupami, mnie osobiście bardzo rozbawił sposób znajomego „na wariata z parasolem”. Za gadżet może posłużyć wspomniany długi złożony parasol, laska, czy też jakikolwiek inny solidny przedmiot, którym energicznie wymachujemy przed sobą. Działa w większości przypadków, chyba przez niepewność kierowców, co też właśnie zobaczyli. Nie polecam jednak stosowania tego rozwiązania w walce o wyższość przepisów wobec pojazdów ciężarowych, czy autobusów.

5. Zwyczaje przy stole

W restauracjach, czy też przy wspólnym posiłku z Chińczykami, możemy się zdziwić, gdy wypluwane kości, skorupy krewetek i wszelkie inne niejadalne fragmenty posiłku wylądują bezpośrednio na stole czy obrusie. Dodatkowo tradycyjny posiłek z wieloma daniami, szczególnie przy okrągłych stołach, z obrotowym blatem często oznacza, że wszyscy nakładają sobie posiłek, tudzież jedzą bezpośrednio ze wspólnych talerzy. Co prawda w dobrym zwyczaju jest korzystanie z pałeczek czy łyżki, dołączonych do danego dania jednak w praktyce nie zawsze te reguły są stosowane.

6. W kolejce

Zmorą jest pojmowanie kolejek przez Chińczyków. Mimo prób z ustawianiem barierek regulujących proces, jeśli tylko istnieje cień szansy na wepchanie się przed kolejkę, to z pewnością ktoś spróbuje taką ewentualność przetestować. Muszę przyznać, że najprawdopodobniej zwyczaje te pochodzą z trudnych czasów, gdy brak umiejętności rozpychania się łokciami, równała się odejściu z kwitkiem, co mogło oznaczać głodowanie. Nie ma bowiem takich zwyczajów na przykład na Tajwanie (gdzie 98 procent populacji stanowią Chińczycy).

Wydaje mi się, że w związku ze staniem w ciasnych kolejkach bardzo okrojona jest tak zwana strefa osobista. Chińczycy mimo iż dookoła będzie mnóstwo miejsca, będą potrafili z obcymi ludźmi, stać prawie ramie w ramię. W związku z taką sytuacją, trzeba bardzo uważać na kieszonkowców, którzy dzięki temu nie tylko w zatłoczonym metrze mają ułatwione zadanie. Co ciekawe, wobec znajomych już nie są tacy otwarci. Nie ma tu zwyczaju podawania ręki, przytulania się, czy pocałunków w policzek na powitanie.

Z pewnością jest wiele spraw, do których trudno będzie się przyzwyczaić bardziej wrażliwemu przybyszowi z Polski, a nie wymieniam tutaj wszystkich. Część z nich z czasem przestajemy dostrzegać, część będzie nas irytowała niezmiennie za każdym razem. Wielu obcokrajowców w Chinach, wybiera drogę naprawiania świata i głośno wyrażaj swoją krytykę za każdym razem, gdy coś się im nie podoba. Inni wychodzą z założenia, że uwagi od „białego barbarzyńcy” nie odmienią się Chiny, więc po prostu ignorują drażniące zachowania. Wydaje mi się, że jak to zwykle bywa, rozwiązanie leży gdzieś pośrodku: mając cień szansy na wywarcie jakiegoś efektu, warto chyba próbować zwracać uwagę, szczególnie w takich przypadkach, gdzie przewinienie jest oczywiste: jak np. przy próbie wepchania się w kolejkę, czy też próbie potrącenia przechodnia na zebrze i na zielonym świetle.

Paweł, autor bloga MyShanghai.eu.

Tekst powstał we współpracy z portalem rezerwacyjnym Agoda, który oferuje wielki wybór hoteli w Pekinie i całych Chinach, a także pozwala zbierać punkty bonusowe wymienialne na darmowe noce.