Poznawanie problemów innych krajów, ludzi pomaga zrozumieć rzeczywistość oraz wyciągać wnioski w zakresie stosowania polityki gospodarczej, w tym także udzielenia poprawnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego jedne kraje są bogate, a inne biedne. Warto pochylić się nad pochodzeniem idei bonu turystycznego i jego potencjalnych następstwach.
Pomysł bonu turystycznego funkcjonuje w Wenezueli. Podobnie jak inne rodzaje bonów – bon na święta Bożego Narodzenia, bon na karnawał, bon z okazji Dnia Pracy, Dnia Wszystkich Świętych, Trzech Króli, Dnia Matki, Dnia Niepodległości, bon podarunek gwiazdkowy, bon na dzieci i młodzież do lat 18 czy płacony niezależnie od emerytury bon dla emerytów i osób w podeszłym wieku – to tylko przykłady, których jest znacznie więcej, choć w szczególności dwa ostatnie brzmią znajomo.
Wenezuela ma jedne z największych złóż ropy naftowej na świecie i przez lata była bogatym krajem. W latach 50. XX w. jej PKB per capita ustępowało miejsca jedynie USA, Szwajcarii i Nowej Zelandii. Działo się tak aż do lat 90, gdy prezydent Hugo Chávez wdrożył kilkadziesiąt programów socjalnych znanych jako Misje Boliwariańskie, które miały zmniejszyć biedę i nierówności społeczne poprzez redystrybucję wytwarzanego majątku. I odniósł spektakularny sukces.
Programy socjalne, choć zostały ciepło przyjęte przez obywateli, to w dłuższym terminie w niekorzystny sposób oddziaływały na gospodarkę. Kosztowały więcej, niż gwarantowały możliwości budżetowe Wenezueli. Rozdawnictwo doprowadziło do rozregulowania mechanizmów rynkowych – przykładowo litr benzyny kosztował sześć boliwarów, co było równoważne 0,000001 dol. amerykańskiego, przy średnich zarobkach na poziomie 25 dol. miesięcznie.
Dla Cháveza było istotne utrzymanie władzy, więc podtrzymywał i rozszerzał programy socjalne, dodrukowywał lub pożyczał pieniądze z zagranicy, głosząc hasło budowy „Socjalizmu XXI wieku”. Gdy Chávez zmarł, w 2013 r., u władzy zastąpił go kontynuator jego idei, Nicolás Maduro, i to jego administracja wpadła na pomysł bonu turystycznego.
Realizację bonów umożliwia obywatelom Wenezueli karta ojczyzny (carnet de la patria), połączona z platformą IT. Na każdej karcie jest zdjęcie oraz cyfrowy kod i funkcjonuje ona trochę jak dowód osobisty, sprawiając, że dobrodziejstwa bonów są nieprzenoszalne i realizowane bez pośredników. Bon można zrealizować w hotelu czy sklepie.
Obecnie ponad połowa populacji jest zmuszona do używania karty ojczyzny, gdyż stała się ona elementem codzienności – niezbędnym złem, wymaganym, jeśli dana osoba chce przeżyć – otrzymywać świadczenia społeczne i wsparcie rządowe. Bez karty Wenezuelczycy nie mają dostępu do publicznej opieki zdrowotnej, uniwersytetów ani żywności subsydiowanej w państwowej sieci logistyczno-spożywczej Comités Locales de Abastecimiento y Producción (CLAP), dystrybuującej produkty takie jak: ryż, makaron, mąka kukurydziana i olej. Karta poza zapisem transakcji zawiera też informacje dotyczące przynależności politycznej posiadacza, historii głosowania oraz szczegółowe dane osobowe.
W rzeczywistości rozwiązanie takie pomaga rządowi Wenezueli w śledzeniu zachowań społecznych, politycznych i ekonomicznych posiadacza, dzięki czemu istnieje możliwość identyfikacji zwolenników reżimu, co pozwala rządowi Wenezueli ich faworyzować. Osoby z kartami ojczyzny mają więcej praw niż ci bez nich, a bon turystyczny jest nagrodą za podążanie szlakiem wskazanym przez rząd.
Czy budowa „Polski socjalnej” musi się odbywać według takiego scenariusza? Zgodnie z art 32 Konstytucji RP wszyscy są wobec prawa równi, mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne i nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Proste recepty, o charakterze dyskryminacyjnym, ani nie mają aprobaty branży turystycznej, ani sensu ekonomicznego.
W Polsce proponują społeczeństwu drogę na skróty zarówno ci sprytni politycy, oferujący destrukcyjne dla rynku rozwiązania, jak i ci, którzy decydują się brać udział w licytacji na zasięg programów socjalnych. Brakuje w przestrzeni publicznej głosów tłumaczących, skąd bierze się siła nabywcza pieniędzy, skąd bierze się bogactwo narodów. Łatwiej obiecywać rozdawanie pieniędzy, m.in na wakacje. Prawda jest taka, że bez bonów turystyka w Polsce spokojnie sobie poradzi. Natomiast Wenezuela czy sukcesywnie biedniejące Włochy, w których od 1 lipca również wprowadzony zostanie bon turystyczny, nie powinny być dla nas wzorem do naśladowania.