W ostatnich latach odnotowano w Polsce pojedyncze przypadki pożarów aut elektrycznych. Eksperci przyznają, że w sieci nie brakuje nieprawdziwych informacji na ten temat.
Badania nad pożarami aut elektrycznych prowadzi dotowana przez australijski resort obrony organizacja EV FireSafe. Jak wynika z opublikowanego pod koniec ubiegłego miesiąca raportu, w ciągu ostatnich 13 lat na całym świecie odnotowano łącznie 488 przypadków pożaru pojazdu elektrycznego, w tym potwierdzono autentyczność 393 z nich. Wbrew obiegowej opinii najczęstszą zidentyfikowaną przyczyną pożarów nie jest samozapłon, a kolizja. – Informacje o pożarach pojazdów elektrycznych często pojawiają się w mediach społecznościowych, co prowadzi niektórych ludzi do przekonania, że zdarzają się one cały czas. Takie postrzeganie ma wpływ na spadek popularności pojazdów elektrycznych i powoduje niepotrzebne obawy – komentowała Emma Sutcliffe, szefowa EV FireSafe.
Podobny wniosek można wyciągnąć, gdy spojrzy się na dane krajowe. Jak wynika ze statystyk Państwowej Straży Pożarnej, do których dotarł DGP, w 2022 r. doszło do siedmiu takich zdarzeń. W 2023 r. strażacy do gaszenia elektryków wyjeżdżali dotychczas cztery razy (raz w marcu, raz w maju i dwa razy w czerwcu). Dla porównania: pożary aut spalinowych to 8333 przypadki w 2022 r. i 3414 przypadków w 2023 r. (do 1 lipca br.). Pod koniec ubiegłego roku mieliśmy w Polsce ponad 31,2 tys. aut w pełni elektrycznych i ok. 20 mln pojazdów spalinowych. Bazując na powyższych danych, współczynnik pożaru na 100 aut wynosi 0,02 dla elektryków i 0,04 dla spalinówek.
– Wokół elektromobilności jako stosunkowo nowego trendu narasta wiele mitów. Niestety obserwujemy wiele nadużyć w postaci szerzenia nieprawdziwych informacji o rzekomej przyczynie pożaru mającej swoje źródło w pojeździe elektrycznym. Wystarczy wspomnieć choćby doniesienia na temat pożaru w Galerii Młociny czy pożaru promu u wybrzeży Holandii – wymienia w rozmowie z DGP Jan Wiśniewski, dyrektor Centrum Badań i Analiz Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. Jak dodaje, część mediów zbyt szybko rozpowszechnia niepotwierdzone informacje, że przyczyną danego zdarzenia był samozapłon samochodu elektrycznego, co po jakimś czasie okazuje się nieprawdą. – Pierwotny przekaz idzie jednak w świat – przyznaje nasz rozmówca.
Z szacunków PSPA wynika, że co czwarty pożar samochodu elektrycznego w Polsce to efekt podpalenia, a zaledwie jedna dziesiąta pożarów obejmowała baterie trakcyjne. Potwierdzają to również statystyki gromadzone przez strażaków. – Nie badamy przyczyn powstawania pożarów, ale możemy stwierdzić z doświadczeń, że nie każdy pożar samochodu elektrycznego wiąże się z uszkodzeniem baterii lub pożarem ogniwa elektrycznego – mówi DGP bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik komendanta głównego PSP. Częściej w ogniu stają m.in. silnik, komora silnika, podszybie czy wnętrze pojazdu.
Mitem jest także to, że gaszenie elektryków zawsze wiąże się z wielogodzinnymi działaniami. Do takich wydarzeń doszło w Polsce w ciągu ostatnich 18 miesięcy jedynie dwa razy – w grudniu 2022 r. gaszenie pożaru tesli w Piotrkowie Trybunalskim trwało ok. 4,5 godziny, z kolei w marcu 2023 r. gaszenie mercedesa EQA w Mikoszewie zajęło prawie 22 godziny. W obu przypadkach w ogniu stanęły baterie. W pozostałych dziewięciu akcjach działania strażaków trwały jednak o wiele krócej. Średni czas interwencji wynosił ok. 1,5 godziny.
Mając na uwadze powyższe statystyki, jeszcze bardziej niezrozumiałe wydają się zakazy wjazdów dla aut elektrycznych na parkingi podziemne, które w ostatnim czasie pojawiły się w największych polskich miastach. Na taki ruch zdecydowali się m.in. właściciele jednego z największych basenów w Warszawie czy zarządcy galerii handlowej w Gdańsku. Jak uzasadniano, celem przy wprowadzeniu tego typu zarządzeń było wyłącznie „zapewnienie ochrony i bezpieczeństwa tysiącom osób, które każdego dnia odwiedzają to miejsce”.
Tej argumentacji nie przyjmuje jednak Jan Wiśniewski z PSPA. – Pojazdy elektryczne stwarzają o wiele mniejsze ryzyko pożaru niż samochody wyposażone w silniki spalinowe. Są standardowo wyposażane w wiele elementów podnoszących poziom bezpieczeństwa, takich jak m.in. systemy nadzorujące proces ładowania, zaawansowane protokoły nadzoru napięcia i temperatury ogniw w akumulatorze. Samochody spalinowe mają o wiele więcej „punktów zapalnych”, ale nikt z tego powodu nie nakłada na nie ograniczeń. W tym kontekście naprawdę trudno jest rzeczowo uzasadnić decyzje zakazujące wjazdu pojazdów elektrycznych do garaży czy galerii handlowych – konkluduje rozmówca DGP. ©℗
Współczynnik pożaru na 100 aut:
0,02 dla samochodów elektrycznych
0,04 dla samochodów spalinowych