Przewozy Regionalne chwalą się restrukturyzacją, ale z zakupami i modernizacją pociągów muszą zaczekać.
Spółka Przewozy Regionalne (od 2016 r. działa pod marką Polregio) to wciąż największy przewoźnik kolejowy w Polsce. Ma ponad jedną czwartą udziału w rynku – w 2018 r. z jego usług skorzystało ponad 81 mln podróżnych. Tyle że przez lata spółka była „niechcianym dzieckiem”. Nie było pomysłu na jej funkcjonowanie.
Po wydzieleniu w 2001 r. z wielkiego przedsiębiorstwa PKP, najpierw obsługiwała połączenia lokalne i tańsze dalekobieżne (pociągi pośpieszne). Od 2008 r. został jej tylko ten pierwszy segment, a właścicielem firmy stały się samorządy wszystkich województw. Jednak z czasem część regionów wolała powoływać własne spółki przewozowe i zlecać im obsługę bardziej obleganych tras. W efekcie Przewozy Regionalne popadały w coraz większe długi i w 2015 r. znalazły się na krawędzi upadłości. Wtedy (jeszcze za rządów koalicji PO-PSL) pomocną dłoń wyciągnęła państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu. Przejęła 51 proc. udziałów w spółce i dokapitalizowała ją kwotą 770 mln zł. Większość poszła na spłatę długów.
Zarząd spółki chwali się, że teraz z sukcesem zakończyła się trwająca blisko trzy lata restrukturyzacja przewoźnika. Począwszy od 2016 r. Przewozy Regionalne odnotowują dodatni wynik finansowy (w 2018 r. osiągnięto prawie 51 mln zysku). Po latach spadków od 2016 r. zaczyna też rosnąć liczba przewiezionych podróżnych. Zmniejszono zatrudnienie – liczba pracowników spadła z 9 tys. do ok. 6,5 tys.
– Mamy sukces. Zrealizowaliśmy wszystkie założone w programie restrukturyzacji inicjatywy. Uzyskaliśmy wszystkie zakładane oszczędności – cieszy się Krzysztof Zgorzelski, prezes Przewozów Regionalnych.
Ale sukces nie jest pełny. Od początku 2018 r. Komisja Europejska prowadzi kontrolę w sprawie pomocy finansowej państwa dla Przewozów Regionalnych. Bruksela sprawdza, czy przekazanie środków przez ARP było dopuszczalne. Pomoc na restrukturyzację może być udzielana raz na 10 lat, a w przeszłości spółka otrzymywała już zastrzyki finansowe.
Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii, która nadzorowała restrukturyzację Pol regio ze strony rządu, twierdzi, że kontrola KE powinna zakończyć się w czerwcu. Zaznacza, że zarówno przedstawiciele rządu, jak i spółki są w stałym kontakcie z urzędnikami unijnymi. Spodziewa się pozytywnego werdyktu, co by oznaczało, że przewoźnik nie będzie musiał zwracać pieniędzy.
Dopiero po ostatecznym werdykcie Brukseli spółka będzie mogła wystartować z większym programem zakupów i modernizacji taboru. Teraz przewoźnik ma 460 pociągów, tylko jedna trzecia to pojazdy nowe lub gruntownie wyremontowane. Po pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej spółka będzie mogła m.in. starać się o unijne dotacje na zakup i modernizację taboru.
W tej perspektywie unijnej nie zostanie już za wiele, dlatego przewoźnik nie wyklucza też zaciągania kredytów. Większe szanse na uzyskanie dotacji będzie miał w kolejnej unijnej perspektywie, w latach 2021–2027.
Jak przyznaje prezes Krzysztof Zgorzelski, warunkiem rozpoczęcia większych inwestycji jest też przeobrażenie firmy w spółkę akcyjną. Ma do tego dojść do końca roku.
Zrestrukturyzowana firma ma być gotowa na szykowaną w kolejnych latach liberalizację rynku przewozów kolejowych. W większości województw umowy na finansowanie kursów kończą się pod koniec przyszłego roku. Część regionów nie wyklucza wyboru nowych przewoźników w przetargach.
– Będziemy w nich startować i sądzę, że złożymy najkorzystniejsze oferty – zapowiada Zgorzelski.
50,9 mln zł taki był zysk netto Polregio w 2018 r. Rok wcześniej wynosił 79,6 mln zł
1,1 mld zł tyle wynoszą straty firmy z lat ubiegłych