Operatorzy telekomunikacyjni utyskują, że postawienie stacji bazowej to droga przez mękę. Rządowi eksperci przyznają im rację i obiecują poszukać nowych rozwiązań, bo tylko dzięki nim możemy rozwijać rodzime 5G.
Operatorzy telekomunikacyjni utyskują, że postawienie stacji bazowej to droga przez mękę. Rządowi eksperci przyznają im rację i obiecują poszukać nowych rozwiązań, bo tylko dzięki nim możemy rozwijać rodzime 5G.
– Problem ze stawianiem masztów telekomunikacyjnych w Polsce znany jest od lat. W ciągu miesiąca mam odbyć spotkanie ze wszystkimi operatorami. Na pewno zapytam ich, co można zrobić, aby rozbudowa infrastruktury 5G była łatwiejsza i co można zmienić w przepisach. Potem wyślę swoją opinię do Marka Zagórskiego oraz Mateusza Morawieckiego – mówi DGP Józef Orzeł, szef Rady ds. Cyfryzacji, organu doradzającego premierowi. Zaznacza, że w nowo powołanej radzie (kadencja zaczęła się kilka tygodni temu) jest zgoda co do tego, że trzeba wprowadzić ułatwienia w budowie infrastruktury telekomunikacyjnej.
To, że przydałyby się zmiany, przyznaje także Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. W odpowiedzi na nasze pytania zaznaczyła, że rozważa zgłoszenie podczas najbliższych przeglądów przepisów sektorowych zmian usprawniających proces inwestycyjny w telekomunikacji, także w kontekście rozwoju sieci mobilnych.
Lata niepewności
W czym w ogóle kłopot? W największym skrócie: w niepewności. Operatorzy telekomunikacyjni regularnie chcą rozwijać swoją infrastrukturę: stawiać nowe stacje bazowe oraz modernizować już stworzone. Szkopuł w tym, że postawienie nowej instalacji bywa drogą przez mękę. Średni czas postawienia masztu, liczony od chwili podjęcia działań przez operatora do momentu uzyskania ostatecznej zgody na stworzenie stacji, to ok. półtora roku. Nie brakuje też przypadków, gdy zajmuje to kilka lat.
Tymczasem niektórzy operatorzy woleliby otrzymać szybko negatywną decyzję, by poszukać innego miejsca na budowę, niż czekać na zgodę (której nie można być pewnym) przez długi czas.
Przedsiębiorcy największy kłopot widzą w rozporządzeniu kwalifikacyjnym (rozporządzenie Rady Ministrów z 10 września 2019 r. w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko). Przyjęto w nim, że umiejscowienie infrastruktury radiokomunikacyjnej może znacząco lub potencjalnie znacząco wpływać na środowisko, a tym samym wymaga każdorazowo przeprowadzenia oceny oddziaływania. Zdaniem biznesu – nie ma ku takiemu podejściu naukowych podstaw, a w ten sposób cała procedura zostaje wydłużona o wiele miesięcy.
– Rzeczywiście stawianie masztów telekomunikacyjnych w Polsce nie jest łatwe. Nawet gdy nie ma dodatkowych problemów, to proces trwa bardzo długo. Operatorom nie są obce jednak przypadki, gdy wynajmują grunt na dziesięć lat, z czego kilka poświęcają na to, aby maszt w ogóle na tym gruncie stanął – stwierdza Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający fundacji Digital Poland.
– To pokazuje, że procedury i praktyki w urzędach są niewłaściwe. Rzecz w tym, że nie ma komu za bardzo tego odkręcić. Nie ma już bowiem nawet Ministerstwa Cyfryzacji. Po przeniesieniu jego działalności do KPRM nastąpił exodus wielu wartościowych pracowników – dodaje Mieczkowski. Jego zdaniem znaczenie ma również to, że wewnątrz samego rządu są nieporozumienia w kwestii technologii 5G, czyli nowoczesnego standardu sieci komórkowej.
– Premier Morawiecki mówi o potrzebie rozwoju cyfryzacji i technologii, a Solidarna Polska jest sceptyczna szczepieniom i technologii. Gdy w rządzie byli Wanda Buk (była wiceminister cyfryzacji – red.) i Janusz Cieszyński (były wiceminister zdrowia, dziś wiceprzewodniczący rady ds. cyfryzacji – red.), to kierunek rozwoju 5G wydawał się jasny, pomimo sprzeciwów ze strony resortu środowiska. Dziś tych osób już nie ma, a opór resortu środowiska pozostał taki sam – zaznacza Mieczkowski.
Rozwiązanie na skalę mikro
KPRM przekonuje nas jednak, że w ostatnich miesiącach bynajmniej nie próżnowała. Dowodem na to jest choćby projekt przepisów dotyczących instalacji nazywanych small cells. Zgodnie z projektowaną definicją zawartą w projekcie ustawy – Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo komunikacji elektronicznej punkt dostępu bezprzewodowego o bliskim zasięgu to „niewielkie urządzenie radiowe o małej mocy, wyposażone w jedną lub więcej anten o krótkim zasięgu i niskim oddziaływaniu na krajobraz, pozwalające użytkownikom uzyskać bezprzewodowy dostęp do sieci telekomunikacyjnej niezależnie od rodzaju tej sieci – ruchomej lub stacjonarnej, oraz posiadające cechy fizyczne i techniczne określone w aktach wykonawczych wydawanych przez Komisję Europejską”.
Pisząc prościej: takie punkty znajdą się na latarniach, konstrukcjach wsporczych znaków drogowych i sygnalizatorów świetlnych, tablicach i urządzeniach reklamowych, a także przystankach kolejowych, autobusowych i tramwajowych.
W ocenie KPRM pomoże to choćby częściowo rozbudowywać polską infrastrukturę, ograniczając tym samym znaczenie duo większych konstrukcji, jakimi są stacje bazowe.
Czy to wystarczy?
– W żadnym razie. Czekamy z niecierpliwością na spotkanie z Radą ds. Cyfryzacji. Jeśli chcemy, aby w Polsce sieć komórkowa i mobilny internet się rozwijały, potrzebne są szybkie działania rządzących – przekonuje wysoko postawiony menedżer jednego z operatorów.
5G w Polsce
Współpraca Patryk Słowik
Już jutro w Magazynie DGP szerzej o tym, dlaczego w Polsce buduje się tak mało masztów telekomunikacyjnych, komu one przeszkadzają i czy są rzeczywiście niebezpieczne dla zdrowia
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama