- Rząd ma pomysł na stworzenie narodowego czempiona telekomunikacyjnego wbrew zasadom wolnego rynku i za pieniądze z naszych podatków - mówi Maciej Witucki Prezydent Konfederacji Lewiatan.

Przedsiębiorcom trudno dogodzić. Chcieliście zmian w nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC), rząd ją poprawił, a wy nadal utyskujecie.

Kłopot z dialogiem w tej sprawie jest taki, że chociaż część naszych uwag zgłoszonych w konsultacjach rzeczywiście uwzględniono, to jednak przy okazji dopisano do projektu bardzo dużą wrzutkę, czyli przepisy o powołaniu czegoś, co się nazywa „operator sieci komunikacji strategicznej”.
I co z nim nie tak?
Wyciągnięto z szafy starego KOT-a. Tak się nazywał narodowy czempion, którego wiele lat temu chciał stworzyć rząd: Krajowy Operator Telekomunikacyjny. Teraz to wraca.
Oczywiście rząd ma prawo do swoich pomysłów. Ale to trzeba było zrobić w odrębnej ustawie, nie w nowelizacji KSC, która jest potrzebna jak najszybciej, żeby mogła ruszyć aukcja częstotliwości na sieć 5G. A tu raptem w projekt, który z nami konsultowano bez tych zapisów, wsadzono państwowego monopolistę telekomunikacyjnego. I nie przewiduje się już żadnych konsultacji. Stąd nasze niezadowolenie. Bo tracimy czas i zamiast rozwiązać ten problem w ramach konsultacji, musimy zawalczyć o szybką zmianę projektu. Na dodatek nie uwzględniono zmian, które nam obiecano. Na przykład na wymianę sprzętu od dostawcy wysokiego ryzyka miało być siedem lat, a nadal jest pięć.
Jest siedem, tylko nie dla wszystkich, bo infrastruktura krytyczna pozostaje z pięcioma.
Kiedyś pewien poseł na komisji sejmowej powiedział, że wypowiedź któregoś eksperta jest grubym drutem kolczastym szyta. To jest wybieg w takim stylu. Niby próbujemy pewnych rzeczy w ustawie nie powiedzieć wprost, ale one tam krzyczą wielkimi literami.
Tym bardziej że utrzymano też wiele nietechnicznych przesłanek wykluczania dostawców – na czele z pochodzeniem z państwa spoza Unii Europejskiej i NATO. Mamy już trzecią dekadę XXI wieku, a rząd próbuje zapewniać cyberbezpieczeństwo przez tworzenie sieci biało-czerwonych światłowodów w biało-czerwonych studzienkach z naklejkami „nie fotografować”, które pamiętam z czasów młodości. Nie tędy droga. Klucz do cyberbezpieczeństwa częściowo tkwi w sprzęcie, owszem, ale przede wszystkim znajduje się w warstwie oprogramowania. Więc zainwestowanie w systemy szyfrujące byłoby dużo lepszym sposobem zabezpieczenia państwa niż wkładanie miliardów złotych z naszych podatków w kolejnego narodowego operatora z narodową infrastrukturą.
Co nie znaczy, że nie należy sprawdzać dostawców sprzętu. Tylko że kontrolować trzeba od strony technicznej – i wszystkich. Bo historia uczy, że trafiają się w nich luki i „tylne drzwi”. I nie dotyczy to tylko kraju, który jest dziś na celowniku ustawy.
Mówmy otwarcie: Chin.
Tak. KSC to kolejny przypadek – po przepisach zabraniających przejmowania polskich przedsiębiorstw przez spółki zagraniczne – gdy zdajemy sobie sprawę, że w regulacji chodzi o Chiny. Jestem w stanie to zrozumieć, bo wiele krajów próbuje dziś wyrównać konkurencję z Chinami, które uciekły światu w wielu dziedzinach gospodarki, w tym w technologiach. Ale to się powinno robić, rozwijając te obszary po naszej stronie, a nie sztucznie wycinając konkurencję.
Poza tym dyskryminowanie dostawców nie na zasadzie udowodnionego poziomu niebezpieczeństwa ich sprzętu, tylko za kraj pochodzenia firm – to są reguły, które trudno będzie obronić na gruncie prawa międzynarodowego.
Pan na to patrzy biznesowo, a trzeba uwzględnić wątek etyczny. Polska może nie chcieć kooperować z krajem, który łamie prawa człowieka, prześladując Ujgurów.
Prawa człowieka są superważne, jednak takie wskazywanie palcem jest gestem politycznym. Dziś pokazujemy Chiny, jutro może zrobimy listę innych krajów. To wchodzenie na teren wojen handlowych. Ewentualne restrykcje powinny się opierać na obiektywnych zasadach: znajdujemy dostawcę, który nie przestrzega standardów cyberbezpieczeństwa i nie pozwala przeglądać swojego sprzętu. Albo typujemy superdelikatne, najważniejsze części sieci i ustalamy, że mogą je dostarczać tylko firmy z krajów, którym ufamy. Proszę bardzo. Tylko to musi być ściśle opisane, nie tak szeroko jak teraz.
Kto zostanie operatorem sieci komunikacji strategicznej, która pojawiła się nagle w KSC, i dlaczego Exatel?
No właśnie nie wiadomo, czy na pewno Exatel. To zresztą kwestia drugorzędna, która spółka Skarbu Państwa to będzie. Podstawowym problem jest szeroka definicja tego, czym ten operator ma się zajmować. Wiemy, że ma dostać za darmo częstotliwości, za które normalnie płaci się miliardy złotych. Po drugie, ma mieć prawo wejścia na infrastrukturę komercyjnych operatorów telekomunikacyjnych – co prawda odpłatnego, ale przymusowego. I będzie dostarczał administracji publicznej usługi o niedomkniętym, ogólnie określonym zakresie. Bo za ważne dla bezpieczeństwa kraju możemy uznać nawet telefony wszystkich wójtów – którzy dziś korzystają z sieci komercyjnych. Jest to więc ewidentnie pomysł na stworzenie narodowego czempiona telekomunikacyjnego wbrew zasadom wolnego rynku i za pieniądze z naszych podatków, które są potrzebne gdzie indziej.
Może usługi telekomunikacyjne są już tak ważne, że państwo chce je sobie samo zapewnić, by nie polegać na prywatnych firmach?
To byłby bardzo nowatorski model. Takich firm – państwowych i działających wyłącznie na potrzeby administracji – nie ma żaden inny kraj, nawet Białoruś. W pewnych dziedzina państwo rzeczywiście potrzebuje własnych operacji. Wojsko czy tajne służby powinny mieć swoje środki łączności. Natomiast katalog klientów tego nowego KOT-a jest zbyt szeroki.
Po prostu nie chcecie konkurencji. Cztery wielkie telekomy kontrolują rynek i nie chcą dopuścić piątego.
Proszę bardzo, niech przychodzi. Tylko na takich zasadach jak reszta: startuje po częstotliwości, buduje strukturę i bazę klientów. Kilkanaście lat temu demonopolizowaliśmy rynek, a teraz co, chcemy to odkręcać? I jeszcze zamiast wrzucić KOT-a do oddzielnej ustawy, przepycha się go butem w cyberbezpieczeństwie. Równie logicznie można było go dopisać do tarczy 6.0. Przecież to musi być notyfikowane i utknie na poziomie Komisji Europejskiej. W XXI wieku nie tworzy się państwowych monopoli.
Myślałam, że jako były prezes Telekomunikacji Polskiej będzie pan miał sentyment do monopolu. Ale widzę, że pan się nawrócił.
Ja się nawróciłem, za to rząd zawraca w tamtym kierunku.
Czy oprócz malkontenctwa przedsiębiorcy mają konstruktywne propozycje, jak zapewnić Polsce cyberbezpieczeństwo?
Żeby nie było, że tylko narzekam: przyznaję, że trochę KSC poprawiono. Jest np. procedura odwoławcza. Tylko niestety ta wrzutka, a właściwie ogromna wrzuta z operatorem strategicznym, powoduje niepotrzebne zamieszanie w projekcie, który inaczej dałoby się dość szybko poprawić. Wystarczy dać, zgodnie z postulatem Konfederacji Lewiatan, 10 lat na wymianę sprzętu we wszystkich przypadkach oraz maksymalnie sprecyzować przesłanki blokowania dostawców, choćby poprzez wskazanie standardów bezpieczeństwa, jakie musi spełniać ich sprzęt. Żeby operatorzy wiedzieli, od kogo za kilka lat będą mogli kupować. Budowa sieci to są przecież wieloletnie inwestycje.