Rynek telekomunikacyjny od lat mógłby być źródłem inspiracji dla artystów kabaretowych. Przypadki chodzą po ludziach, po przetargach na częstotliwości służące operatorom komórkowym najwyraźniej również. Hitem ostatnich dni jest unieważnienie najważniejszego z tegorocznych wydarzeń, czyli aukcji na częstotliwości pod szybki internet. Spadek po dywidendzie cyfrowej jest wyjątkowo łakomym kąskiem dla operatorów komórkowych, gdyż umożliwia optymalne kosztowo pokrycie całego kraju infrastrukturą pozwalającą na zaoferowanie dostępu do internetu o najwyższych prędkościach. Najprościej rzecz ujmując, im niższa częstotliwość – w tym wypadku 800 MHz – tym lepszy zasięg, i to niższym kosztem (rzadziej trzeba stawiać stacje bazowe, co daje ogromne oszczędności na infrastrukturze).

Nie przypominam sobie przetargu, którego wyniki nie byłyby zaskarżane, bo odrzucano oferty, w których brakowało przecinka, jednej z tysięcy parafek lub też dokumenty zostały złożone minutę po terminie. (Bo osoba niosąca dokumentację przetargową utknęła w windzie i nie wydobyto jej stamtąd – osoby, a nie dokumentacji – na czas. Potwierdzenie faktu spędzenia 2 godzin w windzie świadkowie zdarzenia byli, ale i tak nie pomogło. Autentyk). W tym kontekście powód unieważnienia ostatniego przetargu (nie otwierały się pliki zawierające wyjaśnienia urzędu do dokumentacji przetargowej – a raczej zaczęły się otwierać z kilkugodzinnym opóźnieniem) i ostrożność UKE nie powinny dziwić.
Przez ostatnie tygodnie rynek dość zgodnie, choć każdy w innym zakresie, krytykował przygotowaną przez UKE dokumentację przetargową. Unieważnienie przetargu dało cień nadziei na wprowadzenie w nim większych zmian, co jednak nie nastąpiło. Można się więc zakładać, iż przez najbliższe tygodnie walka operatorów się zaostrzy. Wszystkie chwyty będą dozwolone. Telekomunikacyjne buldogi z reguły gryzą się pod dywanem, jednak czasem, skuszona okazją, wychyla się spod niego jakaś głowa i – ku uciesze obserwatorów – kąsa publicznie. Taką okazją stało się zeszłotygodniowe odwołanie szefowej UOKiK. W dniu odwołania p. Krasnodębskiej-Tomkiel jeden z operatorów wytoczył najcięższe działa i napisał list otwarty wskazujący, iż jego konkurenci prawdopodobnie łamią prawo (przekroczyli decyzję UOKiK zezwalającą na współpracę). List oczywiście zawierał też postulat natychmiastowego wszczęcia wszelakich kontroli. Nic, tylko pogratulować refleksu. Zapowiedzi szefostwa Orange o nieumieraniu za częstotliwości pod LTE też można potraktować z przymrużeniem oka.
W całej dyskusji godne zauważenia są jednak dwie dość podstawowe kwestie, które zdają się wszystkim umykać.
Czasy, gdy o przewadze konkurencyjnej operatora komórkowego stanowiła ilość posiadanej przez niego infrastruktury (rozumianej szeroko, również jako częstotliwości), odchodzą do lamusa. Nieustająca presja na ceny powoduje, iż prawdziwa walka o klienta rozgrywa się na polu ofert i jakości usług. Obniżając ceny, trzeba w naturalny sposób szukać oszczędności, najlepiej właśnie w kosztochłonnej infrastrukturze, bo oszczędzanie na klientach (koszty pozyskania czy utrzymania) daje korzyści krótkoterminowe. Nie dziwi więc coraz dalej idąca chęć operatorów do współdzielenia nie tylko stacji bazowych, lecz także i częstotliwości.
W tym kontekście propozycja właściciela Polkomtelu dotycząca wspólnej budowy infrastruktury opartej na częstotliwościach, które będą przedmiotem aukcji roku, może jeszcze dzisiaj wyglądać jak przejaw brawury Don Kichota wobec żwawo kręcących się telekomunikacyjnych wiatraków. Ma ona jednak swoją logikę i głęboki – ekonomiczny – sens. Zapewne nikt się nie zdziwi, jeśli po rozstrzygnięciu przetargu na 800 MHz operatorzy zechcą połączyć siły. Drogę współpracy przetarły już przecież Orange i T-Mobile.
Drugą istotną kwestią, o której nie można zapomnieć, jest dostępność i jakość infrastruktury transmisyjnej (mówiąc najprościej – sieci łączącej wieże komórkowe). Ta zdaje się już nie nadążać za błyskawicznym wzrostem transmisji danych w urządzeniach mobilnych. Budowa sieci opartej na 800 MHz i 2,6 GHz, bez intensywnych inwestycji w infrastrukturę transmisyjną, a więc światłowody, tylko ten problem pogłębi. Będzie tak, jakby mieć dużo ozdób choinkowych, tylko samego drzewka zabraknie.