Odbiór osobisty zakupionego w sieci towaru nie oznacza utraty możliwości jego zwrotu. Czytelnicy „DGP” skarżą się, że odbierając osobiście towar kupiony w internecie, coraz częściej widzą tabliczkę informującą, że nie przysługuje im prawo do odstąpienia od umowy w ciągu 10 dni.
Sprawdziliśmy – rzeczywiście w regulaminach e-sklepów zaczęły pojawiać się paragrafy, zgodnie z którymi przy odbiorze osobistym
umowa nie zostaje zawarta na odległość, i z tego powodu klienci nie mają związanych z tym przywilejów.
Nie tylko regulamin
– Kluczowy jest moment zawarcia umowy. Jeśli dochodzi do tego w internecie, to sposób odebrania towaru nie ma znaczenia – mówi Marek Szydłowski, radca
prawny z kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
11 tys. sklepów internetowych działa już na polskim rynku
Jeśli w regulaminie
e-sklepu nie ma na ten temat słowa, a klient widzi tabliczkę ograniczającą jego przywileje dopiero przy odbiorze osobistym, to nie ma żadnych wątpliwości, że umowa została zawarta przez internet. Jednak nawet gdy w regulaminie jest taka informacja, nie oznacza to, że jest wiążąca.
– O tym, czy umowa została zawarta na odległość, decyduje proces jej zawarcia. Jeśli jest on taki sam, jak przy zwykłych zakupach internetowych i nie ma informacji o tym, że wybierając towar, jedynie go rezerwujemy, możemy być przekonani, że umowa jest wiążąca dla obydwu stron – przekonuje Łukasz Wroński z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Jeśli dodatkowo płacimy
przelewem lub kartą, to nie będzie już co do tego żadnych wątpliwości – dodaje.
– Informowanie o tym, że w przypadku odbioru osobistego klienci, którzy dokonali zakupów w sieci, nie mają prawa do zwrotu towaru, służy wyłącznie obejściu przepisów ustawy i jako takie jest prawnie bezskuteczne – dodaje „DGP” Piotr Jaworek, adwokat w kancelarii Gessel.
3 proc. całego handlu detalicznego stanowi ten w sieci
Jego zdaniem nawet jeśli odpowiednie postanowienie wpisano do regulaminu, to jest to klauzula niedozwolona, której celem jest jedynie ograniczenie uprawnień klientów.
Klient może też powołać się na art. 84 ust. 1 kodeksu cywilnego. – Pozwala on w razie błędu uchylić się od skutków oświadczenia woli, jeśli błąd został wywołany przez drugą stronę, nawet bez jej winy. Klient przyzwyczajony do tego, że wkładając towar do wirtualnego koszyka i zatwierdzając zakup, zawiera umowę, tkwi w błędzie, tym bardziej że doświadczenie pokazuje, że rzadko kto czyta w całości regulamin – podpowiada Marek Szydłowski.
Klient poinformowany
Inaczej można traktować sytuację, gdy e-sklep w trakcie dokonywania zakupów informuje, że nie dochodzi do zawarcia umowy, a jedynie do rezerwacji towaru. Czynią tak np. sieci, które poza handlem internetowym sprzedają towar w tradycyjnych sklepach. Zamawiając, klient może zaznaczyć opcję, przy której jest napisane, że chodzi wyłącznie o jego zarezerwowanie, a do transakcji dojdzie dopiero podczas odbioru w wybranym sklepie.
– Klient dokonuje wówczas świadomego wyboru, więc trudno mówić o zawarciu umowy na odległość. Takie rozwiązanie jest jednak wiążące dla obydwu stron – sklep nie może na podstawie rezerwacji zmusić klienta do zakupu – mówi Wroński.
Co może zrobić klient, któremu sklep nie będzie chciał przyjąć towaru? Najpierw zasięgnąć porady miejskiego lub powiatowego rzecznika konsumenta. Kolejnym krokiem może być skierowanie sprawy do sądu konsumenckiego, a w ostateczności do powszechnego.