Polak zarabiający w państwie, w którym opłaca niższe podatki lub korzysta z ulg podatkowych, będzie musiał dopłacić daninę od zagranicznego dochodu polskiemu fiskusowi. Taki będzie efekt planowanej likwidacji ulgi abolicyjnej.
DGP
Likwidacja ulgi to jeden z najważniejszych pomysłów, które znalazły się w założeniach projektu nowelizacji ustaw o PIT, CIT, zryczałtowanym podatku od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz innych ustaw. Pisaliśmy o tym w artykule „Czekają nas kolejne zmiany w podatkach dochodowych” (DGP nr 174/2020). W założeniach projektu, które trafiły do rządowego wykazu prac legislacyjnych pod pozycją nr UD126, nie znajdziemy szczegółów ani uzasadnienia pomysłów MF. Na temat likwidacji ulgi abolicyjnej jest tylko wzmianka, że projektowana ustawa „jednocześnie likwiduje ulgę, o której mowa w art. 27g ustawy o PIT”. Zmiany miałyby obowiązywać już od 1 stycznia 2021 r., a więc podatnicy odczuliby je w zeznaniach składanych do końca kwietnia 2022 r.
– Działania Rady Ministrów są bardzo niepokojące. Można odnieść wrażenie, że likwidacja ulgi abolicyjnej ma być wprowadzona niejako przy okazji, bez dogłębnych analiz i konsultacji społecznych. Tymczasem skutki pracownicze, społeczne i ekonomiczne takich działań dla polskich rezydentów podatkowych pracujących za granicą (w tym marynarzy) mogą być dramatyczne – komentuje Mateusz Romowicz, radca prawny w Kancelarii Legal Marine.

Jak działa ulga

Polacy, którzy zachowali związki z naszym krajem (tzw. rezydencję podatkową) i zarabiają za granicą, rozliczają się z polskim fiskusem według jednej z alternatywnych metod – proporcjonalnego odliczenia albo wyłączenia z progresją (w zależności od tego, którą z nich przewiduje umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania).
Wyłączenie z progresją jest korzystniejsze, bo dochód podlegający opodatkowaniu za granicą jest w tym przypadku wyłączony z opodatkowania w Polsce. Wpływa jedynie na wysokość stawki PIT od polskich dochodów. Dodatkowo, jeśli Polak pracuje wyłącznie za granicą, to podatku w Polsce w ogóle nie płaci.
Metoda proporcjonalnego odliczenia jest mniej korzystna. W tym przypadku dochód osiągnięty za granicą jest opodatkowany w naszym kraju, a od podatku należnego w Polsce odlicza się jedynie podatek zapłacony za granicą. Mówiąc wprost, Polak, który musi stosować metodę proporcjonalnego odliczenia, jest z założenia w gorszej sytuacji. Do takich osób skierowana została jednak ulga abolicyjna, która prowadzi do tego, że podatnik taki rozlicza się tak jak osoby objęte metodą wyłączenia z progresją (ale z dodatkowymi obowiązkami – zaliczki na poczet PIT w roku podatkowym, złożenie zeznania rocznego).

Resort łamie obietnice

We wrześniu 2017 r. Polska tak jak wiele innych krajów podpisała międzynarodową konwencję OECD (MLI). Część z państw sygnatariuszy zgodziła się tym samym stopniowo zmieniać w międzynarodowych umowach metodę unikania podwójnego opodatkowania na mniej korzystną metodę proporcjonalnego odliczenia. Zmiany wchodzą jednak w życie stopniowo (w zeznaniu składanym za 2019 r. dotyczyły Polaków zarabiających w Austrii i Słowenii, a w przyszłorocznym zeznaniu pracowników z Wielkiej Brytanii, Irlandii i Finlandii).
Mimo tej perspektywy czasowej jeszcze we wrześniu 2017 r., gdy pierwszy raz pisaliśmy w DGP o planach ratyfikacji konwencji i związanych z tym skutkach, powstał rwetes wśród licznej brytyjskiej Polonii, która uświadomiła sobie, że nie wszyscy z nich stracili polską rezydencję, a teraz fiskus będzie domagał się od nich podatku.
Resort finansów uspokajał jednak, że ciągle w grze pozostaje ulga abolicyjna, a kto z niej skorzysta, nie dopłaci nad Wisłą ani złotówki. Jedyna zmiana więc to konieczność złożenia tu zeznania rocznego. Takie wyjaśnienia znajdziemy m.in. w oficjalnych wyjaśnieniach dotyczących skutków wejścia w życie konwencji na stronach internetowych resortu finansów (https://www.podatki.gov.pl/media/5569/mli-zmiana-metody-wyjaśnienia-pit.pdf).
MF pisało wtedy: „Sam fakt złożenia zeznania nie oznacza jednak automatycznie obowiązku zapłaty podatku w Polsce. Podatnik ma bowiem możliwość skorzystania z tzw. ulgi abolicyjnej. Dzięki zastosowaniu ww. ulgi ostateczna wysokość podatku płaconego w Polsce od tych dochodów będzie taka sama jak przy zastosowaniu metody wyłączenia z progresją, czyli dochód uzyskany za granicą nie będzie opodatkowany w Polsce”.
Wygląda jednak na to, że zapewnienia resortu straciły aktualność. – Trudno ocenić taką zmianę reguł w ostatniej chwili inaczej niż negatywnie. Wydaje się, że głównym jej powodem były wyłącznie kwestie fiskalne, tj. konieczność zagwarantowania wyższych wpływów do budżetu. Ulga abolicyjna nie jest bowiem mechanizmem wykorzystywanym do agresywnej optymalizacji – komentuje Józef Banach, radca prawny w kancelarii InCorpore Banach Szczypiński Partnerzy.
Podobnego zdania jest Mateusz Romowicz. – Podatnicy w kontekście wejścia w życie MLI byli zapewniani, że nie ma się czym przejmować, bo w polskim systemie funkcjonuje przecież ulga abolicyjna. A teraz nagle ma ona zniknąć już w 2021 r.? To ewidentny krok wstecz polskiego ustawodawcy – ocenia ekspert.

Nie wszyscy odczują zmianę

Usunięcie ulgi abolicyjnej nie będzie miało wpływu na podatników zarabiających w Niemczech, na Malcie czy na Cyprze, bo dla rozliczenia ich dochodu stosowana jest korzystniejsza metoda wyłączenia z progresją.
W zeznaniach składanych za 2021 r. zmianę odczują natomiast portfele Polaków uzyskujących dochody m.in. w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Finlandii, Izraelu, na Słowacji, w Nowej Zelandii, Belgii, Norwegii, Portugalii i Singapurze.
Jeśli dochód był za granicą zwolniony z podatku, to realny dochód podatnika obniży się o wysokość podatku, który zapłacić będzie musiał w Polsce (17 proc. PIT do 85 528 zł, a powyżej tej kwoty – 32 proc. podatku). Jeśli natomiast zapłacony za granicą podatek był niższy, to podatnik będzie musiał dopłacić różnicę w Polsce.
– W rezultacie może się okazać, że praca za granicą przestanie się ekonomicznie opłacać – komentuje Mateusz Romowicz. Dodaje, że tacy podatnicy będą też musieli co miesiąc wpłacać zaliczki na PIT w wysokości 17 proc.

Kolejny kłopot marynarzy

Problem w dużej mierze dotyczy np. marynarzy pływających na zagranicznych statkach. Wprawdzie od 1 stycznia 2020 r. marynarze zostali zwolnieni z PIT, ale w praktyce preferencja ta została przewidziana dla nielicznych. Zwolnienie z podatku dotyczy bowiem tylko dochodów uzyskiwanych przez polskich marynarzy z pracy na statkach podnoszących bandery państw UE lub EOG. Tymczasem większość armatorów z UE i EOG korzysta z obcych bander, bo to obniża ich koszty (zobacz „Nowelizacja to bubel prawny”, DGP nr 160/2019). Nie dziwi więc to, że planowana likwidacja ulgi wzburzyła środowisko marynarskie.
– W trakcie pandemii COVID-19 marynarze jako grupa zawodowa nie otrzymali żadnego wsparcia rządowego, a wielu z nich już na tym etapie bardzo poważne odczuło konsekwencje ekonomiczne i pracownicze wynikające z zamknięcia granic lub trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorstw armatorskich – podkreśla Mateusz Romowicz.
Potwierdza to również list od czytelnika, który otrzymaliśmy. „Utarło się przekonanie, że marynarze zarabiają kokosy, tymczasem pensje zwykłych marynarzy oscylują w granicach 2–3 tys. dol.” – pisze czytelnik. Dodaje, że te pieniądze trzeba podzielić również na okres, w którym się nie pływa, opłacić z nich ubezpieczenie zdrowotne oraz zadbać o emeryturę.
„W razie choroby lub wypadku jesteśmy pozostawieni samym sobie. Nie otrzymujemy nic od państwa. Państwo nie zrobiło też nic, żeby nam ułatwić znalezienie pracy. Kursy, dokumenty wszystko opłacamy z własnej kieszeni. Nie wyciągamy ręki po socjal. A jedyne, co otrzymujemy od państwa, to podatki” – żali się czytelnik.
– Teraz podobne myśli mogą się pojawić u wielu innych osób, które dorabiały do domowego budżetu za granicą – wskazuje Józef Banach.
Możliwy będzie też inny skutek zmian. – Wielu polskich podatników najzwyczajniej w świecie zmieni rezydencję podatkową na inną niż polska, co znacząco obniży dochody budżetowe z podatków pośrednich – wskazuje Mateusz Romowicz.
Dodaje, że likwidacja ulgi abolicyjnej będzie przejawem dyskryminacji określonej grupy podatników, co z kolei wprost będzie godzić w podstawowe zasady wynikające z Europejskiej Karty Praw Człowieka oraz traktatu UE, które powinny być w Polsce stosowane wprost.
Likwidacja ulgi abolicyjnej będzie przejawem dyskryminacji określonej grupy podatników, co godzi w zasady wynikające z Europejskiej Karty Praw Człowieka
DGP
OPINIA

Pomysł fiskusa wprowadza dyskryminację

Anna Misiak, doradca podatkowy, partner i szef Zespołu Podatków Osobistych i Doradztwa dla Pracodawców w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy
Likwidacja ulgi abolicyjnej uderzy w polskich rezydentów zarabiających za granicą, którzy będą musieli dopłacić w naszym kraju znacznie wyższy podatek niż dotychczas. Brak ulgi spowoduje, że nastąpi powrót do czasów sprzed 2007 r., kiedy dochody osiągane w krajach z niekorzystną metodą unikania podwójnego opodatkowania (kredyt podatkowy/proporcjonalne odliczenie) nie były w Polsce deklarowane właśnie wskutek braku rozwiązań niwelujących podwójne opodatkowanie i zbyt duże obciążenia podatkowe w naszym kraju.
Likwidacja ulgi spowoduje także nieuzasadnione zróżnicowanie podatników zarabiających za granicą pod względem skutków podatkowych w odniesieniu do tych samych źródeł przychodów. Osoby osiągające dochody z pracy np. w Hiszpanii, we Francji czy w Niemczech nadal będą korzystać z dobrodziejstwa korzystnej metody unikania podwójnego opodatkowania, a osoby zarabiające w Holandii, Belgii czy Wielkiej Brytanii będą musiały opodatkować zagraniczne dochody w Polsce i dopłacić podatek według polskiej skali. Nie skorzystają już bowiem z ulgi niwelującej różnice między korzystną a niekorzystną metodą opodatkowania dochodów zagranicznych.