Big techy tracą pole manewru, jeśli chodzi o unikanie płacenia za wykorzystywane treści, choć powoli.

„W najbliższym czasie” – odpowiada Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, gdy pytamy, kiedy trafi do konsultacji projekt ustawy wprowadzającej unijną dyrektywę o prawach autorskich i pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Resort dodaje, że „projekt został wpisany do wykazu prac legislacyjnych, a jego przyjęcie przez Radę Ministrów planowane jest na II kwartał 2022 r.”.
Podobne zapewnienia padają jednak od dawna, a czas mija. 7 czerwca ub.r. minął też termin wyznaczony na implementację dyrektywy w państwach członkowskich Unii Europejskiej.
Dla wydawców to ważne, bo art. 15 unijnej regulacji daje im prawo do wynagrodzenia od platform internetowych, które zamieszczają ich treści. Dlatego Izba Wydawców Prasy liczy, że „polski ustawodawca nie będzie zwlekał z implementacją”, bo jej opóźnianie „służy jedynie światowym gigantom technologicznym, kosztem polskich dziennikarzy, twórców i wydawców”.
Włączenie dyrektywy do prawa krajowego nie załatwi jednak od ręki kwestii płacenia przez Google’a i inne serwisy za udostępniane treści będące owocem pracy redakcji. Negocjacje z platformami mogą się bowiem przeciągać. We Francji – która jako pierwsza implementowała art. 15 (choć nie całą dyrektywę) – Google porozumiał się z mediami dopiero ponad rok po wprowadzeniu tamtejszych przepisów. Umowa objęła 121 członków stowarzyszenia wydawców prasy informacyjnej (APIG). Jeszcze dłużej – półtora roku – trwały negocjacje z agencją prasową AFP.
– Wszystko zależy od tego, na jakie rozwiązania zdecyduje się polski ustawodawca, implementując dyrektywę – mówi mecenas Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich w Izbie Wydawców Prasy.
Wskazuje przykład Włoch, które wprowadzając niedawno ogólne zapisy unijne do swojej ustawy o prawie autorskim, uzupełniły je szczegółowymi przepisami, angażując w sprawę regulatora rynku (AGCOM – L’Autorità per le Garanzie nelle Comunicazioni). Jeżeli negocjacje wydawcy z platformą internetową nie przyniosą efektu przez 30 dni od wezwania do ich rozpoczęcia, to każda ze stron może się zwrócić do AGCOM o ustalenie godziwej rekompensaty za treści wykorzystywane w sieci. Regulator zrobi to w ciągu 60 dni.
– To są konkretne terminy i mechanizm mocniejszy nawet od australijskiego – ocenia prawnik. Australia w ub.r. wprowadziła przepisy stanowiące, że jeśli Facebook i Google nie porozumieją się z mediami co do zapłaty za treści, to zostaną do tego zmuszone w drodze arbitrażu. Mimo protestów i Facebook, i Google porozumiały się ostatecznie z wydawcami.
Jak informowaliśmy w DGP w czwartek, właściciel największej wyszukiwarki wprowadził właśnie w Polsce usługę Showcase, która debiutowała jesienią 2020 r. m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Brazylii. W ten sposób gigant reguluje opłaty licencyjne, ale na swoich warunkach.
Nad Wisłą do programu przystąpiło 27 wydawców – głównie lokalnych, regionalnych i specjalistycznych. Natomiast najwięksi gracze zabiegają, aby otrzymać zapłatę na ogólnych zasadach wynikających z prawa. Dystans wobec inicjatywy Google’a zachowuje też IWP, pod egidą której trwają prace nad systemem „egzekwowania i przekazywania wydawcom rekompensat” za treści. Uczestniczą w nich m.in. Stowarzyszenie Dziennikarzy i Wydawców Repropol, Stowarzyszenie Gazet Lokalnych, wydawcy „Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej”, „Faktu”, „Super Expressu”, największych portali oraz DGP.
– Z krajów, gdzie Showcase działa dłużej, wiemy, że oferuje kilkakrotnie mniejsze wynagrodzenie, niż wydawcy szacują, że powinni otrzymywać na zasadach ogólnych – mówi Jacek Wojtaś.
Polskich stawek nikt nie zdradza. Press.pl podaje, że Google ustalił sztywne widełki zależne od wielkości wydawcy, które nie podlegają negocjacjom.
Magdalena Kotlarczyk, szefowa polskiego oddziału big techu, w serwisie Wirtualnemedia.pl zaprzeczyła, że udział w Showcase wyklucza przyszłe rozmowy. Stwierdziła, że w miarę jak prawo wejdzie w życie w Polsce, ewentualne opłaty za wykorzystanie treści wydawców będą tematem oddzielnych negocjacji.
Model australijski z opcją arbitrażu staje się wzorem dla kolejnych krajów, gdzie media starają się uzyskać od globalnych platform wynagrodzenie za swoją pracę. Według „Daily Mail” takie przepisy powstają w Wielkiej Brytanii. Prace prowadzone są także w USA i Kanadzie. ©℗