Dla prezydenta Andrzeja Dudy i jego sztabu groźniejszy zdaje się kryzys w radiowej stacji niż powrót Jacka Kurskiego do TVP – zgodnie twierdzą współpracownicy głowy państwa.
Jacek Kurski wrócił. Znowu zasiada w zarządzie Telewizji Polskiej. Dla prezydenta Andrzeja Dudy to policzek. To on miał w marcu żądać dymisji „bulteriera” w zamian za podpisanie ustawy dającej niemal 2 mld zł na publiczne media.
– Nominacja Kurskiego w oczywisty sposób będzie problematyczna dla Andrzeja Dudy – ocenia prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW. – Dziś Zjednoczonej Prawicy faktycznie już nie ma, a PiS bardzo potrzebował jakiejś manifestacji władzy. Dlatego uruchomiono wariant „przywrócimy Jacka Kurskiego i co nam zrobicie?”. Być może też Solidarna Polska, z którą Kurski jest związany, właśnie odbiera premię za swoją lojalność wobec PiS w momencie wyborczego przesilenia i konfliktu z Gowinem – dodaje.
W nieoficjalnych rozmowach z ludźmi z otoczenia głowy państwa słyszymy jednak, że sprawę da się przedstawić w lepszym świetle. – Ta sytuacja pokazuje, że prezydent nie jest do końca PiS-owski, nie jest organem wykonawczym Nowogrodzkiej i że tam rzeczywiście dochodzi do napięć – przekonuje nasz rozmówca.
Z kolei osoba z PiS uważa, że choć na krótką metę powrót Kurskiego z ławki rezerwowych nie wygląda dla prezydenta dobrze, to na dłuższą może być korzystny. – Paradoks polega na tym, że nikt nie zrobi Andrzejowi Dudzie lepszej kampanii – uzasadnia.
W TVP wielu obstawiało, że Kurski wróci dopiero po wyborach, bo PiS nie będzie chciał drażnić opinii publicznej osobą kontrowersyjnego szefa telewizji. Odwołując go w marcu, pięcioosobowa Rada Mediów Narodowych była jednomyślna. Teraz „za” głosowało tylko troje członków RMN z PiS. – O powiększenie zarządu wystąpił pełniący obowiązki prezes Maciej Łopiński i jego argumenty mnie przekonały – mówi Krzysztof Czabański, lecz uzasadnienia nie przytacza. Nie podzielił się nim także z innymi członkami RMN.
Jak nas informuje biuro prasowe spółki, Jacek Kurski „nie pobrał odprawy z tytułu sprawowanej funkcji prezesa” i nie przysługuje mu ona z tytułu zatrudnienia przez ostatnie dwa miesiące na stanowisku doradcy zarządu.
Natomiast prezydentowi bardziej może zaszkodzić sprawa radiowej Trójki. Władze rozgłośni pod pretekstem nieprawidłowości w liczeniu głosów unieważniły notowanie listy przebojów z 15 maja, które wygrała piosenka Kazika, krytykująca Jarosława Kaczyńskiego. W proteście przeciwko oczernianiu zespołu listy ze stacji odszedł Marek Niedźwiecki, a za nim kilkanaścioro dziennikarzy, w tym ikona radia Piotr Kaczkowski. Wielu innych jest na zwolnieniach lekarskich. Krytykując cenzurę, wielu artystów ogłosiło, że nie chce, by Trójka grała ich piosenki. W ostatni piątek notowanie znów wygrał Kazik, ale zamiast listy emitowano piosenki z polskiego top wszech czasów. W tym czasie przed siedzibą radia zgromadziło się kilkadziesiąt osób z transparentami, m.in. „Murem za Niedźwiedziem” i „Wolne media”.
Zaniepokojenie „bezprecedensowym aktem cenzury” w Trójce wyraziła m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Teoretycznie kłopot ma cały PiS, ale to Andrzejowi Dudzie elektorat wystawi niedługo rachunek. – Wielu twierdzi, że Trójka to problem tzw. warszawki. Ale specjaliści śledzący trendy w internecie twierdzą, że sprawa jednak się rozchodzi – przyznaje jeden z naszych rozmówców.
Tę tezę potwierdza inny współpracownik głowy państwa. – Z naszych badań wynika, że bardziej niż temat mediów publicznych i powrót Kurskiego emocje rozpalają takie kwestie jak słynny gest Joanny Lichockiej czy właśnie sprawa Trójki. Tu bowiem zaangażowali się artyści, do tego doszło złe zarządzenie kryzysem przez kierownictwo radia. Pan prezydent powiedział już publicznie, co sądzi o tej sytuacji, teraz oczekujemy, że szef RMN rozwiąże tę kwestię, bo to jego odpowiedzialność – wskazuje.
Szef RMN stoi zaś murem za prezes Polskiego Radia Agnieszką Kamińską. – W tej chwili nie widzę najmniejszego powodu, żeby nastąpiła zmiana zarządu radia – powiedział nam w piątek, chociaż dzień wcześniej senacka komisja kultury zapowiedziała wniosek do RMN o odwołanie prezes rozgłośni. Krzysztof Czabański na posiedzenie komisji nie poszedł, bo akurat pisał uchwałę o przywróceniu Jacka Kurskiego do zarządu TVP. – Miałem też drugi powód: moim zdaniem komisja nie powinna się zajmować sprawami pojedynczej redakcji. To zbyt szczegółowe tematy – stwierdza. – A z wnioskiem zapoznam się, gdy go dostanę – dodaje.
W medialno-kampanijne równanie wskoczyła jeszcze jedna zmienna. – Pojawiło się napięcie antycelebryckie, wywołane filmem Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało”, a to może trochę zrównoważyć sprawę Trójki. Być może to pomysł Kurskiego na rozwiązanie tego problemu: budujemy „antywarszawskość”, a celebryci dostają łomot – opowiada nasz rozmówca.
– Jeśli Andrzej Duda tego nie przetnie, problem mediów publicznych może być jednym z ważniejszych tematów kampanii. Nie tylko w zakresie tego, co media robią i kogo wspierają, ale też, ile kosztuje ich utrzymanie. Zwłaszcza że nadciąga kryzys i ludzi będą drażnić np. informacje, ile zarabiają gwiazdy TVP – ocenia dr Bartosz Rydliński z UKSW. Mimo prób kontaktu nie udało nam się uzyskać komentarza prezydenckiego rzecznika Błażeja Spychalskiego.