System franczyzy działa w Polsce dobrze, ale pojawiają się pewne sytuacje patologiczne. Proponowane przepisy mają im zapobiec - mówi w rozmowie z DGP dr hab. Rafał Adamus, profesor Uniwersytetu Opolskiego.

Przygotował pan projekt ustawy franczyzowej, który – choć jak rozumiem jest pana indywidualną inicjatywą – już wzbudza spore emocje na rynku. Jakie są jego podstawowe założenia?

Konieczność uregulowania franczyzy wynika z dwóch przyczyn. Pierwszą jest rozwój tej instytucji. A drugą – dysproporcja między franczyzobiorcą a franczyzodawcą. Z jednej strony mamy podmiot gospodarczo silny, a z drugiej – słaby. Naturalne jest, że ze strony państwa istnieje obowiązek, by ten podmiot słabszy podlegał pewnej ochronie. Tak jest w relacjach podmiotów, które mają niewspółmierną pozycję prawną – np. między przedsiębiorcą a konsumentem. Jeśli natomiast chodzi o franczyzobiorcę, to on też jest oczywiście przedsiębiorcą, ale można powiedzieć, o minimalnym charakterze. To w większości wypadków mikroprzedsiębiorca, zatem wymaga szczególnej ochrony ze strony prawa. Projekt zakłada nie tylko ochronę franczyzobiorcy, ale i franczyzodawcy, choćby w kwestii własności intelektualnej czy zachowań ze strony franczyzobiorcy, które mogą być szkodliwe. Trzeba więc wyważyć interesy obydwu stron, choć stroną słabszą jest franczyzobiorca i to na jego ochronę położony jest nacisk.
Jaki wpływ na powstanie projektu miał raport Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, którego również pan był autorem?
Raport przygotowałem jesienią zeszłego roku jako wstępną przymiarkę do napisania projektu ustawy. Miała ona jednak pewne błędy – kilku zagadnień nie rozpoznałem dostatecznie dobrze. Projekt te niedociągnięcia prostuje. Zaznaczam, że obydwa dokumenty nie mają żadnego tła politycznego. To propozycje do dyskusji, krytyki, dalszych prac i ewentualnego wykorzystania. Czy prawodawca będzie korzystał z tego projektu, czy z jakiegoś innego – nie wiem.
Franczyza funkcjonuje już w Polsce od lat, na podstawie ogólnych przepisów kodeksu cywilnego. Dlaczego one pana zdaniem nie są wystarczające?
Pytanie, które pan zadał, jest pytaniem filozoficznym. Po co nam w ogóle system prawa, skoro mamy przepis kodeksu cywilnego mówiący o wolności umów? Prawo wymaga jednak od ustawodawcy spełniania pewnych funkcji ochronnych. System franczyzy działa w Polsce dobrze, ale pojawiają się pewne sytuacje patologiczne. Proponowane przepisy mają im zapobiec, nie zacierając tego, co działa dobrze. Bo franczyza jest bardzo pożądanym zjawiskiem, ale niestety osoby, które jej nadużywały, zepsuły ten wizerunek.
Może pan podać przykłady tych patologicznych sytuacji, które ma ukrócić projekt?
Spotkałem się np. z taką sytuacją, gdy w umowie franczyzy były zastrzeżone bardzo wysokie kary umowne. I osoba, która była organizatorem sieci, odebrała oświadczenie o poddaniu się przez franczyzobiorcę egzekucji. To była franczyza dystrybucyjna w obszarze napojów alkoholowych. Z tego co wiem, sprawą zainteresował się nawet prokurator generalny, który zlecił właściwej prokuraturze okręgowej dokonanie czynności w tej sprawie. To się wiązało z dramatami ludzkimi, bo były tam problemy przy egzekucji komorniczej, nawet ryzyko samobójstwa. A sprawa nawet nie powinna się zdarzyć, bo kary umowne w takich sytuacjach, jak zastrzeżono w umowie, nie powinny zostać w ogóle nałożone. A ktoś zastrzegł sobie oświadczenie o poddaniu się egzekucji na swoją rzecz i miał tak naprawdę gotowy wyrok na tę drugą stronę.
Jakieś inne przykłady?
Był też próby organizowania sieci oszukańczych, które dotyczyły pomysłów bez szans na biznesowy rozwój, ale zakładających wysokie opłaty wstępne. I to też generowało patologiczne sytuacje, bo ktoś oferował pomysł na działalność gospodarczą, która była w ogóle niesprawdzona, i pobierał za to pieniądze z góry. Takie przypadki też trzeba napiętnować i wyeliminować. Zdarzały się także postępowania sądowe o ustalenie, że franczyzobiorca jest pracownikiem franczyzodawcy. Projekt idzie w tym kierunku, by wyraźnie wskazać, że jest on osobnym podmiotem, przedsiębiorcą, który absolutnie nie pozostaje w stosunku pracy z drugą stroną. Franczyzobiorca nigdy nie będzie pracownikiem, to „wolny elektron”. I dopuszczenie do procesów, w wyniku której franczyzobiorcy byliby ustalani jako pracownicy franczyzodawców, doprowadziłoby do katastrofy na tym rynku. W istocie rzeczy zacierałoby to istotę stosunków franczyzowych.
I którą stronę ma to chronić?
W tym wypadku franczyzodawcę. By franczyzobiorca nie podnosił, że jest w z nim w stosunku pracy. A to rodziłoby problemy związane np. ze zwolnieniem tej osoby, kwestiami dotyczącymi urlopu wypoczynkowego i innych roszczeń. Projekt podkreśla szczególny charakter umowy franczyzy, wskazując, że jest to typowa umowa cywilnoprawna między przedsiębiorcami. Przy czym jeden z nich jest mikroprzedsiębiorcą, drugi zazwyczaj dużym. Są też operatorzy marek w Polsce, działający w oparciu o koncesje czy licencje ze strony marki głównej. Jest to tzw. subfranczyza, która wymaga osobnego określenia i projekt także do tego się odnosi. W grę wchodzi też kwestia rozwiązania umów. Jakiś czas temu rzecznik MSP postulował stworzenie kodeksu etyki franczyzy. Miałyby to być przepisy równoległe do regulacji normatywnej. Głównym powodem braku konsensusu w tej sprawie okazała się właśnie kwestia wypowiadania umowy i tego, jak to powinno być zorganizowane. Projekt do tego nawiązuje.
Na czym dokładnie polega problem?
Popełniłem pewien błąd przy wstępnym raporcie, bo badania przeprowadzone już po jego przygotowaniu wykazały, że umowy franczyzowe są zawierane najczęściej na 20 lat albo na zasadzie 10 plus 10 dla wiodących marek. To wynika ze skali zaangażowania inwestycyjnego franczyzobiorcy, który też jest często zainteresowany, by umowa trwała dłużej. Jeśli to jest dobry produkt, to umowa powinna trwać na tyle długo, żeby mógł on odzyskać swoje nakłady. Tymczasem jedną z patologii były też przypadki rozwiązywania umów z franczyzobiorcami, którzy osiągnęli już sukcesy. To znaczy był punkt franczyzowy przynoszący duże dochody, to pod byle pretekstem umowa była wypowiadana i franczyzodawca przejmował tę działalność, by ciągnąć zyski z miejsca, które wcześniej „rozpoznał bojem” franczyzobiorca.
Projekt trafił do Ministerstwa Sprawiedliwości, które już od dłuższego czasu sygnalizowało, że rynek franczyzy wymaga ucywilizowania, dlatego też zleciło rozpoznanie tego zagadnienia IWS. Czy ma pan sygnał zwrotny z resortu?
Nigdy nie kontaktowałem się z Ministerstwem Sprawiedliwości ani oni ze mną w tej sprawie. Kontaktowałem się tylko z IWS, który nie ma informacji, czy ktoś się zajmie w resorcie tym tematem. Celem było przygotowanie projektu teoretycznego, ale to, czy ktoś będzie z tego korzystał – to nie leży w mojej kompetencji.
Jedną z patologii było rozwiązywanie umów z franczyzobiorcami, którzy osiągnęli już sukcesy. Franczyzodawca przejmował działalność, by ciągnąć zyski z miejsca, które wcześniej ktoś „rozpoznał bojem”
Rozmawiał Szymon Cydzik