Coraz szersze wykorzystanie technik śledzenia pojazdów może poskutkować spadkiem cen ubezpieczeń komunikacyjnych w przyszłości. Problem mogą mieć kierowcy, którzy łamią przepisy.
Jak wynika z danych unijnego urzędu statystycznego, po gwałtownych podwyżkach składek ubezpieczeń komunikacyjnych z 2016 r. nie ma już śladu. W listopadzie zeszłego roku ceny polis, na które największy wpływ mają obowiązkowe OC właścicieli samochodów, były o 3 proc. wyższe niż rok wcześniej. W porównaniu do marca, kiedy były najdroższe, ceny spadły ponad 2 proc.
Najdroższej we Wrocławiu, najtaniej w Rzeszowie
– Z analizy ponad 10 tys. polis wynika, że pod koniec roku ceny OC były w skali kraju nieznacznie wyższe niż rok wcześniej, choć między poszczególnymi miastami występowały znaczące różnice – mówi Bartosz Salwiński, współzałożyciel porównywarki cenowej mfind.pl.
Średnia cena polisy wyniosła w styczniu 1032 zł i była o 0,4 proc. wyższa niż rok wcześniej. Najdrożej było we Wrocławiu (1509 zł), najtaniej w Rzeszowie (810 zł). Znacząco różni się nie tylko poziom cen, ale i tempo ich zmian. Na przykład w Warszawie ubezpieczenia potaniały o 10 proc., w Kielcach ceny spadły o 30 proc. Na drugim biegunie znalazły się Olsztyn, Katowice czy Opole. Tam ceny poszły w górę o 25–40 proc. Ale jeszcze przed rokiem w tym tempie rosły ceny polis OC w całym kraju.
– Po podniesieniu cen, po raz pierwszy od 10 lat, przychody ze składek pokryły koszty działalności i odszkodowania wypłacane przez ubezpieczycieli. A że rynek jest bardzo konkurencyjny, to ceny przestały rosnąć – wyjaśnia Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
W I półroczu 2017 r. łączny wynik techniczny (pokazuje saldo przychodów i kosztów związanych z podstawową działalnością ubezpieczyciela) branży związany z obowiązkowymi ubezpieczeniami pojazdów wyniósł niemal 100 mln zł, wobec 631 mln zł straty rok wcześniej.
ikona lupy />
Ceny ubezpieczeń komunikacyjnych w Polsce już nie rosną / Dziennik Gazeta Prawna
O niektóre grupy klientów firmy ubezpieczeniowe znów walczą, obniżając ceny. – Najbardziej pożądaną grupą są mężczyźni w wieku 35–45 lat i oni mogą liczyć na najbardziej atrakcyjne oferty – komentuje Bartosz Salwiński.
Wyraźną poprawę wyników finansowych dostrzec można w raportach PZU. Lider rynku w ciągu trzech kwartałów zeszłego roku na ubezpieczeniach masowych (majątkowych i osobowych) zarobił 951 mln zł, ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej. Wpływ na to miała przede wszystkim wyższa o ponad 30 proc. wartość składek zebranych z tytułu OC, co było efektem „wzrostu średniej składki w następstwie przeprowadzonych podwyżek przy jednoczesnym wzroście liczby ubezpieczeń”.
Spółka, która z uwagi na skalę działalności wyznacza trendy na rynku, zapowiada, że w niedalekiej przyszłości kierowcy mogą liczyć na spadki cen.
Zdradź, jak jeździsz, to może będzie taniej
W ogłoszonej w zeszłym tygodniu nowej strategii PZU zapowiada, że jeszcze w tym roku wprowadzi na rynek urządzenie PZU GO. Przyklejany do szyby niewielki chip umożliwi wezwanie pomocy w razie wypadku, a przy okazji zarejestruje parametry jazdy. Dzięki temu PZU precyzyjniej będzie mogło oszacować ryzyko związane z danym kierowcą i dopasować do niego cenę polisy. W efekcie przestrzegający przepisów będą mogli liczyć na niższe stawki. Na razie podobne rozwiązanie od marca zeszłego roku ma w swojej ofercie LINK4, spółka z grupy PZU. Kierowcy, którzy zdecydowali się jeździć z aplikacją NaviExpert i poruszają się zgodnie z przepisami, mogą po roku liczyć na zwrot nawet 30 proc. kosztów polisy. Z takiego rozwiązania skorzystało dotychczas niemal 10 tys. osób. W zeszłym roku spółka sprzedała milion komunikacyjnych polis.
– Kierowcy obawiają się skorzystać z takiego rozwiązania, uważając, że to nadmierna ingerencja w ich prywatność. Mają też wątpliwości, czy firmy ubezpieczeniowe nie będą wykorzystywały takich rozwiązań do podnoszenia cen, jeśli okaże się, że jednak nie zawsze jeździmy zgodnie z przepisami – zwraca uwagę Salwiński. Ale LINK4 zapewnia, że proponowane przez firmę rozwiązanie może zadziałać tylko na korzyść klienta.
Wykorzystanie rozwiązań umożliwiających śledzenie pojazdów to w sektorze ubezpieczeniowym relatywnie nowy trend. – Takie rozwiązania sprawdzają się na rozwiniętych rynkach, gdzie ceny polis są wysokie, a skorzystanie z telematyki pozwala na istotne ich obniżenie. Tak jest na przykład w Wielkiej Brytanii – mówi Marcin Tarczyński.
Płacimy mniej niż na Zachodzie
Tarczyński zwraca uwagę, że na wysokość płaconych w przyszłości składek istotny wpływ będą miały regulacje prawne. Jeśli tak jak w ostatnich latach zakres ochrony poszkodowanych i wysokość wypłacanych im odszkodowań będą się zwiększać, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że koszty ubezpieczeń również wzrosną.
– Wysokość składek OC zależy od tak wielu czynników, że obawiałbym się mówić o trendach i prognozować, jak będą one wyglądać w przyszłości. Nasz rynek ma jedną podstawową wadę, która powoduje, że on jest w bardzo istotnym stopniu wypaczony: ubezpieczenie przypisane jest do pojazdu, a nie do kierowcy – ocenia Jacek Kliszcz, były prezes Stowarzyszenia Brokerów Ubezpieczeniowych i Reasekuracyjnych, obecnie szef firmy PWS Konstanta.
Zwraca uwagę, że w dalszym ciągu płacimy za polisy OC znacznie mniej niż na zachodzie Europy. A przecież jedźmy podobnymi samochodami, więc powodowane przez nas szkody mają podobny wymiar materialny.