Drobni inwestorzy wpłacili do nich miliardy. Znajduje się w nich więcej pieniędzy niż w funduszach akcji. Eksperci nie są zgodni, czy ich dobre wyniki inwestycyjne będą utrzymane.
Wartość aktywów funduszy / DGP
Fundusze obligacji w ostatnich 12 miesiącach zarobiły średnio 6,4 proc., tym samym bijąc wyniki lokat bankowych (4,9 proc.) czy funduszy pieniężnych (4,8 proc.). Czy można liczyć na utrzymanie tej tendencji?
– Okres żniw dla funduszy obligacji minął – mówi Bernard Waszczyk, analityk Open Finance. Może to oznaczać nie lada problem dla oszczędzających. Ta kategoria funduszy w ostatnim czasie była najpopularniejsza. Od początku maja 2011 r. do funduszy dłużnych napłynęło o blisko 7 mld zł więcej, niż z nich odpłynęło. Ich aktywa wynoszą 24 mld zł. Po siedmiu latach przerwy znajduje się w nich więcej pieniędzy niż w funduszach akcji. Różnica wynosi 0,3 mld zł. Tylko w kwietniu TFI, odpowiadając na zainteresowanie klientów, uruchomiły cztery fundusze dłużne.
Czemu mają nadejść słabsze czasy dla funduszy dłużnych, skoro swoje dobre wyniki osiągnęły w warunkach zacieśniania w Polsce polityki pieniężnej, czyli podnoszenia stóp procentowych? Od początku 2011 r. Rada Polityki Pieniężnej podnosiła stopy pięciokrotnie, w sumie o 1,25 pkt proc. To powinno powodować spadek cen polskich obligacji, ale tak się nie działo.
– Polska gospodarka miała się dobrze, więc zainteresowanie zagranicznych inwestorów polskim długiem rosło – tłumaczy Paweł Mizerski, ekspert rynku obligacji Axa TFI.
Ostatni rok przyniósł spadek rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich z 6,3 proc. do 5,5 proc. – Dlatego posiadacze jednostek uczestnictwa funduszy papierów dłużnych zanotowali zyski ekstra – dodaje Waszczyk.
Według niego pomyślny okres dla obligacji dobiega jednak końca, ponieważ rynek jest już „wykupiony”. – Wielką niewiadomą jest to, czy i ewentualnie ile miejsca pozostało jeszcze do dalszego wzrostu cen polskiego długu – uważa Waszczyk. – Lepiej zakładać, że okres wysokich zysków notowanych przez fundusze obligacji mamy za sobą. Nawet jeśli sytuacja w strefie euro pozostanie pod kontrolą, a liczba jej członków się nie zmieni – dodaje. Gdyby kryzys grecki się jeszcze zaostrzył, trzeba się liczyć ze spadkiem cen naszych obligacji i stratami w funduszach dłużnych.
Inaczej patrzy na to Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers DM. – W ostatnich tygodniach, mimo że strach o przyszłość strefy euro powrócił na rynek, rentowność polskich obligacji nie zmieniła się znacząco, czyli cena nie spadła. Jeśli sytuacja się uspokoi, cena naszych papierów powinna iść w górę – sądzi Sawicki. W ciągu ostatnich 30 dni rentowność polskich 10-letnich papierów skarbowych wzrosła o 0,05 pkt proc., a w ostatnim tygodniu spadła o 0,02 pkt proc.
– Ceny naszych papierów dłużnych znacząco spadłyby tylko w sytuacji niekontrolowanego rozpadu strefy euro. Jeśli taki scenariusz nie będzie miał miejsca, ceny polskich obligacji wciąż mogą rosnąć albo w najgorszym wypadku utrzymywać się na zbliżonym do obecnego poziomie – mówi Paweł Mizerski.
Ekspert Axa TFI jest jednak zdania, że będą szły w górę, ponieważ zapowiada się okres łagodnej polityki pieniężnej, która takiemu zachowaniu cen obligacji sprzyja. Według niego okres żniw dla funduszy obligacji jeszcze potrwa.

Od maja 2011 r. do funduszy dłużnych napłynęło 7 mld zł więcej, niż z nich odpłynęło