Większość największych instytucji finansowych informuje już ubiegających się o kredyt, jakie będą płacić raty, jeśli oprocentowanie ekstremalnie wzrośnie. To ma je zabezpieczyć przed roszczeniami klientów.
Spytaliśmy PKO BP, Pekao, Bank ING, mBank, BZ WBK i Bank Millennium, czy wdrożyły zalecenia Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF), by klientów dokładniej informować o ryzyku wzrostu stóp procentowych. Dziś trzymiesięczny WIBOR, który jest bazą do wyliczania oprocentowania większości kredytów w złotych, jest rekordowo niski, wynosi 1,62 proc. To może zachęcać do zadłużania się „pod korek” bez względu na rzeczywiste potrzeby. I grozić problemami, gdy WIBOR wzrośnie. UKNF policzył, że dzisiejsza rata od standardowego kredytu hipotecznego (300 tys. zł na 30 lat) to około 1322 zł. Ale wystarczy, by WIBOR wzrósł do 5 proc., by rata skoczyła do 1936 zł. Ostatnio WIBOR 3M wynosił tyle w połowie 2012 r.
Większość z przepytanych banków już spełniła prośbę UKNF. Klient, zanim złoży wniosek o kredyt, dostaje wyliczenie wielkości raty przy WIBOR-ze w wysokości 3, 5,10 i 15 proc. Tylko w Banku Millennium „trwają prace nad dodaniem do treści informacji nowych symulacji raty kredytu (...) zgodnie z zaleceniami KNF”.
– Pracownik banku informuje klienta o ryzyku i skutkach wynikających ze zmiennej stopy procentowej, m.in. prezentuje, w jaki sposób zmieni się wysokość raty kredytu i jego całkowity koszt w zależności od jej wysokości oraz wskazuje, jak kształtował się poziom WIBOR w przeszłości. Klient we wniosku kredytowym składa oświadczenie, że został poinformowany o ryzyku i jego skutkach oraz ma świadomość ponoszenia tego ryzyka – tłumaczy w skrócie procedurę stosowaną przez Bank ING Ewa Szerszeń z biura prasowego. Podobnie postępują inni. W mBanku doradca przekazuje klientowi kopie symulacji i prosi o podpis na egzemplarzach dla banku wraz z podpisaniem oświadczenia o zapoznaniu się z ryzykiem. Oświadczenie podpisuje też klient PKO BP, a informacje o ryzykach zawiera też sama umowa kredytu. Podobnie w BZ WBK: klient oświadcza w umowie kredytowej, że został poinformowany o ryzyku, dostał informację na piśmie, rozumie i akceptuje ryzyko.
Po co to wszystko? Jarosław Sadowski, główny analityk firmy Expander, mówi, że UKNF chce uniknąć powtórki z kredytów frankowych. W 2008 r. banki też informowały o ryzyku kursowym, ale teraz ich klienci twierdzą, że robiły to niedostatecznie, nie wskazywały np. na ryzyko tak dużego umocnienia franka, z jakim dziś mamy do czynienia.
– Wypełnienie zaleceń UKNF zabezpieczy banki podważeniem przez klientów skutków informowania o ryzyku. Chodzi o to, żeby nikt nie mógł oskarżyć banku o to, że nie został powiadomiony, czym może skończyć się wzrost stóp i na tej podstawie domagać się rekompensat – mówi Sadowski.
– Ryzyko walutowe zostało już przerobione przez banki i ich klientów na wszystkie sposoby. Za to ryzyko wzrostu oprocentowania, które jest najważniejsze w przypadku kredytów w złotych – chyba nie do końca. Jesteśmy w takim momencie, że stopy mogą tylko rosnąć, więc to chyba był ostatni moment na wprowadzanie takich zaleceń – dodaje Paweł Majtkowski, główny analityk Aviva Centrum Finansowe. Jego zdaniem to, że oprocentowanie prędzej czy później zacznie rosnąć, wynika choćby z jasnych deklaracji Rady Polityki Pieniężnej. RPP na marcowym posiedzeniu zapowiedziała koniec cyklu obniżek stóp procentowych. Rynek powoli zaczyna wyceniać pierwsze podwyżki.
Jedyne zastrzeżenie, jakie Paweł Majtkowski ma do zaleceń UKNF, to wymóg, by klienci dostawali wyliczenia rat w najbardziej ekstremalnych przypadkach, np. gdy WIBOR rośnie do 15 proc. Według niego to mało prawdopodobne, przyjęcie takiego wariantu może osłabić sens całej symulacji. Ale Jarosław Sadowski nie podziela tej opinii.
– Jeszcze trzy lata temu też pewnie bym powiedział, że to przesada. Ale dziś wiem, że sytuacja gospodarcza jest nieprzewidywalna i zależy od wielu czynników, których nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Weźmy np. wystrzał stóp procentowych w Rosji w odpowiedzi na konflikt na Ukrainie. Nawet jeśli u nas wszystko będzie w porządku, to jakiś impuls z zewnątrz może spowodować zmianę stóp rynkowych w najmniej oczekiwanym kierunku – uważa analityk Expandera.