Ryzykiem walutowym należy sprawiedliwie obciążyć kredytobiorców korzystających z kredytów hipotecznych wyrażonych we frankach szwajcarskich i banki udzielające tych kredytów – tak wynika z opinii Europejskiego Banku Centralnego w sprawie projektu polskiej ustawy. Taka opinia jest jednak niezgodna z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE z 30 kwietnia 2014 r., sygn. C-26/13 Kásler (sprawa węgierska).

Nierównych nierówno
Novum prawnicze wyroku w sprawie C-26/13 Kásler polega na dookreśleniu wymogu przejrzystości warunków umowy, o którym mowa w art. 4 ust. 2 in fine dyrektywy 93/13 (o ile warunki te zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem). Trybunał – kierując się tym, co Arystoteles rozumiał przez sprawiedliwość rozdzielającą (równych równo, nierównych nierówno) – przewagę informacyjną (asymetrię informacyjną) banku nad klientem w zakresie ryzyka ekonomicznego (tutaj walutowego) zniwelował rozstrzygnięciem, które praktycznie na bank przenosi całe ryzyko kursowe. Jest to transfer prawny ryzyka walutowego (transfer poprzez obowiązujące przepisy prawa). Otóż zdaniem TSUE art. 4 ust. 2 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, że warunki umowy (a konkretnie klauzula przeliczeniowa, czyli walutowa, tj. postanowienie umowy określające „specyfikę mechanizmu przeliczania waluty obcej”) muszą być na tyle zrozumiałe dla konsumenta, aby rzeczony konsument w momencie podpisywania umowy mógł oszacować całkowity koszt zaciągniętego przez siebie kredytu. W rzeczywistości było to nierealne, tym bardziej że sami przedstawiciele banków nie byli w stanie przeprowadzić takiego szacunku.
W komentarzu niemieckim do rzeczonego wyroku czytamy, że orzeczenie to nie ma praktycznego znaczenia dla systemu niemieckiego, ponieważ tamtejsze orzecznictwo stosuje jeszcze dalej idące gwarancje ochronne (z zakresu ochrony konsumenta) i nie dopuszcza, aby stabilność sektora bankowego gwarantowana była kosztem konsumenta (M. Fervers, „Anmerkung von Wiss“, „Europäische Zeitschrift für Wirtschaftsrecht“ 2014, s. 511-512).
Przeciwną pozycję zajmują władze Polski, wykluczające samą nieważność umów kredytowych. O tym, jak bardzo polski rząd odchodzi od rozstrzygnięć zawartych w omawianym wyroku luksemburskim, świadczy stanowisko wyrażone przez niego w innej sprawie węgierskiej zawisłej przed Trybunałem w Luksemburgu o sygn. C-213/14 (jeszcze nie rozstrzygniętej): „Rzeczpospolita Polska sygnalizuje, że stwierdzenie nieważności postanowień walutowych zawartych w umowach kredytów denominowanych, a w konsekwencji orzeczenie obowiązku przewalutowania takich kredytów, mogłoby spowodować negatywne konsekwencje dla rynku finansowego”.
Natomiast Trybunał w sprawie C-26/13 Kásler wyszedł z założenia, że rozwiązaniem kwestii walutowej klauzuli abuzywnej byłaby nieważność bezwzględna („to zobowiązywałoby sąd do unieważnienia danej umowy w całości”). Jednocześnie Trybunał znajduje na gruncie prawa unijnego rozstrzygnięcia bardziej korzystne dla kredytobiorców (polegające na sanowaniu umowy), bowiem bierze pod uwagę okoliczność polegającą na tym, że nieważność bezwzględna umowy kredytu pociąga za sobą pewną uciążliwość dla kredytobiorcy, tj. natychmiastową wymagalność roszczenia o zwrot środków, które zostały przekazane kredytobiorcy. W świetle tego wyroku kredytobiorcy zawsze pozostaje żądanie nieważności bezwzględnej umowy kredytu.
Perturbacje dla banków
Według wyliczeń rządu RP (zawartych w ww. stanowisku wyrażonym w sprawie sygn. akt C-312/14) nieważność umów o kredyty hipoteczne wyrażone we frankach szwajcarskich spowodowałoby perturbacje polegające na tym, że kilka banków polskich doprowadzonych zostałoby do niewypłacalności. Przy tym rząd nie bierze pod uwagę, iż bieg przedawnienia roszczeń banku o zwrot kredytu rozpoczyna się od momentu spełnienia przez bank świadczenia. Jak z tego wynika, skala problemu toksycznych kredytów hipotecznych w Polsce jest taka, że wykonanie wyroku TSUE (mającego charakter erga omnes) praktycznie zagrozi nie tylko stabilności polskiego systemu bankowego, ale również w ogóle istnieniu tego systemu w obecnym kształcie, bo taka jest skala ryzyka walutowego związanego z tymi kredytami.
Powstaje pytanie, czy godzi się postępować wbrew orzecznictwu luksemburskiemu opartemu nie tylko na konkretnych przepisach wtórnego prawa unijnego, ale także na sprawiedliwości arystotelesowskiej (art. 2 konstytucji) i przerzucać w całości na kredytobiorców owe ryzyko (tak w Polsce dzieje się dotychczas). Również teza CBE o tym, jakoby sprawiedliwe byłoby rozłożenie ryzyka walutowego na kredytodawców i kredytobiorców, byłaby uzasadniona dopiero, gdyby nie istniała asymetria informacyjna. To banki uwikłały kredytobiorców w kredyty we frankach szwajcarskich, a nie odwrotnie – to po pierwsze; a po drugie, to banki (jako profesjonaliści) przy zawieraniu umów miały przewagę informacyjną (odnośnie do ryzyka walutowego) nad kredytobiorcą. Po trzecie, w pełni należy zaakceptować zastrzeżenia prof. Marka Chmaja do projektu polskiej ustawy mającej pomóc frankowiczom, powodowane tym, że w projekcie tym jako warunek przyjęto liczbę dzieci i metraż mieszkania, tymczasem TSUE istnienie nieważności bezwzględnej umów o kredyt (bądź sanację tych umów) uzależnia jedynie od tego, czy kredytobiorca w momencie podpisania umowy mógł wyliczyć całokształt kosztów kredytu.