Polskie sądy od kilku lat regularnie rozpatrują sprawy dotyczące niedozwolonych postanowień umownych zawartych w tzw. umowach frankowych. Początkowo nie były skłonne uwzględniać argumentacji przedstawianej w toku procesu przez kredytobiorców. Nie dostrzegały w jaki sposób banki, konstruując wzory umów kredytu, naruszały interesy konsumentów, przenosząc na nich (w praktyce nieograniczone) ryzyko zmian kursu waluty indeksacji.
Dopiero orzecznictwo TSUE i przełomowy wyrok w sprawie Dziubak z 2019 r.[1] zdecydował o zmianie linii orzeczniczej w Polsce. Obecnie krajowe sądy nie mają już wątpliwości, że umowy kredytu indeksowanego i denominowanego we franku szwajcarskim zawierają klauzule abuzywne, a po ich eliminacji – umów nie można wykonać, co decyduje o konieczności uznania je za nieważne.
Sądy powszechnie wskazują w uzasadnieniach wyroków, że banki nie wypełniały ciążących na nich obowiązków informacyjnych, a narzucane konsumentom postanowienia dawały bankom narzędzie umożliwiające wpływ na wysokość świadczeń konsumentów względem banków. Czy ostatnie lata doświadczeń wypracowanych w sprawach frankowych mogą przełożyć się na sposób rozpatrywania spraw kredytobiorców złotowych? Nie brakuje informacji o kolejnych powództwach wytaczanych bankom przez kredytobiorców, którzy próbują podważyć kredyty ze zmiennym oprocentowaniem opartym o wskaźnik referencyjny WIBOR.
Choć umowy kredytu czysto złotowe oraz tzw. umowy frankowe (które przecież też wykonywane były w złotówkach, a wprowadzony w umowie frank szwajcarski miał służyć wyłącznie jako mechanizm waloryzacji) różnią się podstawowymi elementami umowy, to sposób podważenia ich postanowień przed sądem będzie podobny.
W obu przypadkach kredytobiorcy mogą wskazać na trzy główne kategorie argumentów, podważających działania banków w toku zawierania umów. Po pierwsze, na niewypełnienie przez banki wobec konsumenta obowiązków informacyjnych (informacja). Po drugie, na przeniesienie na konsumenta ryzyka powiązanego z umową (ryzyko). I po trzecie – na wpływ banku na wysokość świadczenia konsumenta (uzależnienie wysokości świadczenia od jednej ze stron umowy).
– W przypadku umów frankowych, konsumenci nie byli rzetelnie informowani o tym jak zmiana kursu franka szwajcarskiego może wpłynąć na wysokość ich zobowiązań względem banku. To, że wzrost kursu franka spowoduje zwiększenie nie tylko raty kredytu, ale i salda zadłużenia, w praktyce zaskakiwało kredytobiorców już po podpisaniu umowy. Kredytobiorcy w rzeczywistości nie wiedzieli też jak banki ustalają kurs, po jakim następowało przeliczenie wysokości zaciąganego kredytu oraz wysokość spłacanych rat – a tym samym nie wiedzieli też jaki jest właściwie koszt kredytu – tłumaczy adwokat Daniel Reck z Kancelarii Adwokackiej Duraj Reck i Partnerzy.
W przypadku kredytów złotowych, zarzuty dotyczą przede wszystkim braku wyjaśnienia, kiedy i jak dochodzi do zmiany oprocentowania, a także jakie są możliwe konsekwencje i skala takich zmian. Banki niejednokrotnie pozostawiały kredytobiorców z lakoniczną informacją o zależności oprocentowania od stawki WIBOR, bez bardziej szczegółowych wyjaśnień dotyczących tego jak i kto wyznacza wskaźnik. W obu przypadkach zabrakło też zobrazowania możliwych zmian w toku wykonywania umowy – np. w postaci przedstawienia danych historycznych i symulacji, odpowiednio dla zmian kursu waluty i zmian wysokości oprocentowania.
– Jeśli chodzi o przerzucanie przez banki ryzyka związanego z umową na drugą, słabszą stronę stosunku umownego, to w przypadku umów frankowych chodziło oczywiście o ryzyko kursowe. To kredytobiorca odczuwał zmianę kursu waluty obcej – boleśnie, jeśli kurs waluty obcej rósł, a wraz z nim wysokość zobowiązania względem banku. Ryzyko to w praktyce nie było niczym ograniczone, a jego skala – niemożliwa do przewidzenia. W konsekwencji całkowita spłata zaciągniętego kredytu mogła pozostawać poza zasięgiem kredytobiorcy, pomimo tego, że kredyt spłacany był zgodnie z umową od kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat – komentuje prawnik Martyna Kasperska z Kancelarii Adwokackiej Duraj Reck i Partnerzy.
W przypadku kredytów złotowych, kredytobiorcy ponoszą ryzyko zmiennej stopy procentowej, wynikające z wahań wskaźnika referencyjnego – innymi słowy, wzrost wskaźnika referencyjnego nie wpłynie wprawdzie na wysokość kapitału pozostającego do spłaty, wzrośnie jednak wysokość odsetek, jakie musi spłacić kredytobiorca, a tym samym – zwiększy się całkowity koszt kredytu. Ani bank, ani konsument w chwili zawierania umowy nie wiedzą jak będzie kształtować się wysokość oprocentowania kredytu na przestrzeni lat, ale to konsument musi wziąć na siebie ryzyko wszelkich zmian.
Największe rozbieżności można zaobserwować przy trzeciej kategorii argumentów – dotyczącej wpływu jednej ze stron umowy (profesjonalisty) na wysokość świadczenia drugiej (konsumenta). W sprawach frankowych to te argumenty zwykle okazują się decydujące – sądy uznają za abuzywne postanowienia umowy, na mocy których bank zapewniał sobie możliwość ustalania tabel kursowych i tym samym decydowania o wysokości kursów walut potrzebnych do przeliczenia np. wysokości kolejnej raty kredytu, a tym samym – w praktyce możliwość jednostronnego ustalenia ostatecznej wysokości świadczenia kredytobiorcy z tytułu spłaty zaciągniętego w banku kredytu.
W przypadku kredytów opartych o zmienne oprocentowanie, ta kwestia jest bardziej skomplikowana. Wskaźnik referencyjny WIBOR nie jest bowiem ustalany samodzielnie przez bank będący stroną umową kredytu, ale przez podmiot niezależny (obecnie GPW Benchmark S.A.) – na podstawie danych przekazywanych przez banki. Wątpliwości budzi jednak to, że te same banki, które jako uczestnicy tzw. fixingu dostarczają dane wejściowe konieczne do ustalenia wysokości wskaźnika, otrzymują od kredytobiorców wynagrodzenie w postaci rat odsetkowych, których wysokość ustalana jest w oparciu o ten właśnie wskaźnik. Choć zatem bank bezpośrednio nie ma wpływu na kształtowanie wskaźnika stosowanego w umowie kredytu, to pośrednio wpływu takiego nie można wykluczyć – jako że dane przekazywane przez bank nie dotyczą rzeczywistych transakcji międzybankowych, ale mają charakter deklaracji, a przy tym nie są podawane do publicznej wiadomości – i przez to nie poddają się zewnętrznej weryfikacji. Co istotne, dla oceny postanowień umowy kredytu przez sąd pod kątem ich abuzywności nie ma znaczenia czy banki w jakiś sposób faktycznie wywierały wpływ na treść danych przekazywanych administratorowi wskaźnika (poprzez zawyżenie danych). Liczy się tylko to, czy umowa obiektywnie dawała im taką możliwość (art. 3852 k.c.), a jak wskazuje sam administrator wskaźnika – wysokość WIBOR zależy od polityki cenowej podmiotów przekazujących dane, zaś administrator nie ma na nią żadnego wpływu.
Z powyższego wynika, że historia może się powtórzyć – kredytobiorcy złotowi mają już przetarte szlaki i otwartą drogę do dochodzenia swoich roszczeń przed sądem. Wiele kwestii przepracowanych już przy okazji kredytów frankowych można przełożyć na kanwę sporów dotyczących WIBOR, tak jak np. konsekwencje prawne wynikające z nieważności umowy kredytu czy sposób liczenia terminu przedawnienia roszczeń stron powstałych w wyniku upadku umowy. Choć zatem podważenie umów opartych na WIBOR z pewnością jest trudnym wyzwaniem, dotychczasowa praktyka orzecznicza pokazuje, że sądy nie obawiają się stanąć w ochronie konsumentów, nawet pomimo presji ze strony środowiska bankowego – mówi prawnik Martyna Kasperska.
[1] Wyrok TS z 3.10.2019 r., C-260/18.