W tym roku może zabraknąć nawet 3-4 mln t surowca dla odbiorców indywidualnych.
W najbliższych dniach premier Mateusz Morawiecki wyda polecenie spółkom w sprawie zakupu węgla. Istnieje obawa, że w zimie surowca zabraknie dla gospodarstw domowych i lokalnych ciepłowni.
Planowane są większe zakupy węgla za granicą i większe wydobycie w Polsce. Źródła DGP przekonują, że jest rozważana dopłata dla każdego gospodarstwa domowego ogrzewanego tym surowcem. Miałaby ona działać obok systemu dopłat dla jego dostawców. Ten ruszy niebawem.
– Chodzi o kwotę rzędu minimum tysiąca złotych. Koszt dla budżetu to ok. 10 mld zł – mówi nasz rozmówca. Dyskutowane będą też dopłaty do pelletu czy termomodernizacji budynków jednorodzinnych.
Pomysły na przetrwanie tej zimy budzą jednak mieszane uczucia w rządzie. – Przecież jak zrobimy te dopłaty, to podmioty handlujące węglem podbiją ceny – uważa jeden z naszych informatorów. W resortach są rozpatrywane także rekomendacje zgłoszone przez Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP), w tym m.in. zerowy VAT na węgiel w 2022 r. czy obniżenie standardów emisyjnych dla tego rodzaju paliwa (co pozwoliłoby używać surowca gorszej jakości).
Obok kwestii dopłat w przyszłym tygodniu rząd ma ogłosić program „Ciepłe mieszkanie”, skierowany do właścicieli mieszkań w budynkach wielolokalowych. Od połowy lipca korekty czekają też inny rządowy program – „Czyste powietrze”.
Zdaniem współpracowników premiera energetyczne i węglowe spółki z udziałem skarbu pańtwa nie przygotowały się należycie na nadchodzący sezon grzewczy i nie wykazują zbyt dużej chęci większego zaangażowania w dystrybucję węgla, zasłaniając się m.in. kodeksem handlowym. Z kolei otoczenie wicepremiera i szefa MAP Jacka Sasina tłumaczy, że nie mogą one swobodnie nim handlować i wskazują, że to szef rządu i minister klimatu nie docenili wyzwania. Gdzieś pomiędzy nimi jest resort klimatu, który narzeka, że nie może skutecznie motywować spółek do działań, nie mając jednocześnie nad nimi nadzoru właścicielskiego.
Węglowa wojna w rządzie
Diagnoza, że węgla na tegoroczny sezon grzewczy może zabraknąć, jest jedynym wspólnym mianownikiem, jaki pojawia się w rozmowach ze współpracownikami premiera Mateusza Morawieckiego z jednej strony oraz z przedstawicielami frakcji Jacka Sasina, szefa resortu aktywów państwowych, z drugiej. Poza tym to festiwal wzajemnych oskarżeń. Jak słyszymy, obecnie trwają „wściekłe” poszukiwania możliwości zdobycia węgla dla odbiorców indywidualnych.
– Sytuacja jest fatalna. Spółki energetyczne i węglowe są kompletnie nieprzygotowane. Może zabraknąć 3–4 mln ton węgla, to połowa zapotrzebowania gospodarstw domowych – ocenia nasz rozmówca z kancelarii premiera. Według naszych informacji w roboczych rozmowach wewnątrz rządu, w ramach których pojawiają się postulaty, by firmy należące do Skarbu Państwa zakontraktowały i potem sprzedały węgiel klientom indywidualnym, przedstawiciele przedsiębiorstw często zasłaniają się Kodeksem spółek handlowych, który zakazuje działania na niekorzyść spółek, czyli w tym przypadku handlowania węglem po kosztach. – Można jednak to robić z minimalną marżą, podjąć jakieś ryzyko. Nie może być tak, że nasze „srebra rodowe” nie mogą nic zrobić – irytuje się rozmówca z otoczenia premiera.
Zupełnie inne jest podejście w Ministerstwie Aktywów Państwowych. – A co spółki mogły zrobić? Poza PGE i Tauronem nie mają prawa handlować węglem – odpowiada nasz rozmówca związany z MAP. Stamtąd słychać z kolei oskarżenia pod adresem resortu klimatu. – Nikt nie wie, ile brakuje, bo minister Moskwa nie policzyła, ile i jakiego węgla potrzeba.
Problemem jest przede wszystkim brak surowca dla odbiorców indywidualnych i lokalnych ciepłowni, bo to głównie tam wykorzystywany był rosyjski węgiel, na który obowiązuje embargo. Z nieoficjalnych zapewnień wynika, że duże spółki energetyczne mają zakontraktowane wystarczające ilości. Tyle że na własne potrzeby. – Spółki, które nie mają koncesji na handel węglem, musiałyby otrzymać wyraźne polecenie od premiera, by zacząć to robić – przekonuje osoba z MAP. Z otoczenia Jacka Sasina pretensje kierowane są także w stronę Mateusza Morawieckiego. Chodzi o to, że na przełomie lutego i marca MAP i resort klimatu miały wnioskować do premiera o zakup dużych ilości węgla przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, a agencja ostatecznie kupiła go sporo mniej.
Gdzieś w tym konflikcie na linii MAP–KPRM próbuje się odnaleźć Ministerstwo Klimatu i Środowiska. – Za te kwestie powinien być w pełni odpowiedzialny MAP. Niestety, w KPRM zapadła decyzja, że musi być jakieś wsparcie z naszej strony, ale my nie mamy nadzoru właścicielskiego nad spółkami, które próbują się czasem buntować. Były np. pomysły, by w kopalniach pracować dłużej i w ten sposób zwiększyć wydobycie, ale tu słyszymy, że na przeszkodzie stoi Kodeks pracy, zbyt małe wynagrodzenia itd. Teraz jeszcze doszedł bunt związkowców, którzy twierdzą, że umowa społeczna zawarta z rządem nie jest realizowana – powiada osoba z resortu klimatu.
RARS kupuje węgiel już od wiosny, mając na ten cel 3 mld zł, ale jeden z naszych ministerialnych rozmówców sugeruje, że kupiła na razie tylko ok. 0,5 mln ton. Sama agencja nie wypowiada się na ten temat, bo to informacje zastrzeżone. Słyszymy w niej jedynie, że odgrywa pomocniczą rolę, bo główna należy do spółek.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że wkrótce premier ma wydać państwowym firmom energetycznym polecenia zakupu węgla dla odbiorców indywidualnych. – To będą decyzje podobne jak w czasie COVID, wydane w trybie ustawy kryzysowej. Będą kierowane indywidualnie do poszczególnych podmiotów – podkreśla nasz rządowy rozmówca. Chodzi o znowelizowaną w ramach specustawy ukraińskiej ustawę o zarządzaniu kryzysowym. Artykuł 7a pozwala premierowi w sytuacji kryzysowej na wydawanie poleceń, w tym osobom prawnym lub firmom. Są one wydawane w drodze decyzji administracyjnej, podlegają natychmiastowemu wykonaniu i nie wymagają uzasadnienia.
Jak wynika z wyliczeń Forum Energii – Polska zużywa 62 mln ton węgla rocznie. Z tego importowała niemal 13 mln, w tym ponad 9 mln z Rosji. Ten węgiel trafiał głównie do odbiorców indywidualnych i lokalnych ciepłowni. Jak szacuje resort klimatu, w tym roku, zanim weszło w życie embargo na rosyjski węgiel, z tamtego kierunku importowaliśmy ok. 3 mln ton surowca. Dlatego samą lukę w wywiadzie z DGP minister klimatu Anna Moskwa szacowała na 5–5,5 mln ton. Od tego czasu podpisane zostały umowy na zakup węgla spoza Europy, ale nie wiemy na ile. – Trudno jest obliczyć niedobór węgla, bo z jednej strony możemy się spodziewać oszczędniejszego zużycia węgla przez odbiorców z powodu jego wysokiej ceny. Z drugiej strony pojawiająca się panika węglowa powoduje, że wielu odbiorców kupuje na zapas – podkreśla Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. Jej zdaniem także duże spółki, które mają kontrakty długoterminowe, nie powinny spać spokojnie. – Widzimy, że dostawcy węgla robią wiele, by je zmienić i podwyższyć ceny – dodaje.
Oprócz braków może się pojawić jeszcze jeden problem. Nawet jeśli szybko węgiel zostanie kupiony, to powstaje pytanie, czy będą wystarczające możliwości, by go sprowadzić. Najtrudniejsze kwestie dotyczą logistyki, czyli rozładunku i przewozu po kraju. – Węgla nie da się rozrzucić z helikoptera. Nawet jak przypłynie, potrzebne są tory i sloty w portach – mówi jeden z naszych rozmówców z rządu. – Na pewno została dostrzeżona i wzmocniona potrzeba koordynacji w tej kwestii – zapewnia inny przedstawiciel władz.
Rząd liczy, że węglowe manko – przynajmniej częściowo – uda się wypełnić poprzez import surowca z takich krajów jak Australia, Indonezja czy Kolumbia. Ale ilość to niejedyny problem. – Ciągle balansujemy na osi: dostępność–cena, stąd różne pojawiające się pomysły, jak temu zaradzić – przyznaje informator z KPRM.
Na początku tygodnia prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców niektórych paliw stałych w związku z sytuacją na rynku tych paliw. Ustala ona maksymalną cenę tony węgla dla odbiorców indywidualnych, wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych na poziomie 996,60 zł. Głównym kanałem dystrybucji surowca w cenie regulowanej ma być sklep Polskiej Grupy Górniczej. W ostatnim czasie spółka nawiązywała współpracę z podmiotami komercyjnymi, które chciałyby partycypować w tym systemie sprzedaży. – Celem jest to, by liczba podmiotów w każdym województwie była taka, że zapewni dostępność dla wszystkich zainteresowanych – słyszymy w rządzie. ©℗
Problem w kopalniach
Rząd chce zwiększyć wydobycie węgla, a górnicy chcą wykorzystać sytuację i rekordowo wysokie ceny węgla do podbicia płacowej stawki. W Polskiej Grupie Górniczej trwają negocjacje ze związkami w sprawie podwyżek, inwestycji na zwiększenie wydobycia, zatrudnienia nowych pracowników i o cenach węgla dla energetyki. Jeśli nie będzie porozumienia, dojdzie do zaostrzenia protestu. Tymczasem premier zapowiadał wczoraj zwiększenie wydobycia w Polsce przynajmniej o 0,5 mln ton. „Im więcej wydobędziemy na Śląsku, tym mniej będziemy importować” – mówił wczoraj premier Mateusz Morawiecki. ©℗