W sprawach frankowych niemal od początku dzieje się bardzo dużo. Mieliśmy bowiem tu do czynienia z wyrokami „arbuzowymi”, „wirusem wekslowym”, „teorią salda” i „trwałą bezskutecznością”. Każde z powyższych określeń oznaczało kolejną koncepcję forsowaną przez prawników banków, z których niektóre pojawiały się potem w wyrokach. Ważne jest jednak, że za sprawą kolejnych wyroków SN i TSUE żadna z powyższych koncepcji się nie ostała.
Zatrzymanie – kolejny frankowy „wirus”
Kreatywność prawników banków nie zna jednak granic. Oczywistym było, że to tylko kwestia czasu zanim zaczną przekonywać w sądach do kolejnych pomysłów. I tak, w sądach aktualnie coraz częściej można spotkać się z tzw. zatrzymaniem.
Czym jest zatrzymanie i na czym ono polega?
Prawo zatrzymania uprawnia dłużnika do powstrzymania się ze zwrotem swojego świadczenia wzajemnego do czasu aż druga strona nie zaoferuje zwrotu swojego świadczenia albo nie zabezpieczy takiego roszczenia o zwrot. Zarzut zatrzymania może odnieść skutek tylko jeżeli od umowy odstąpiono bądź uznano ją za nieważną.
Czy prawo zatrzymania może zatem zostać zastosowane w sprawach frankowych?
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że tak. Przecież jeżeli umowa kredytu jest nieważna, to zgodnie z ugruntowaną już teorią dwóch kondycji, każdej ze stron przysługuje roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia. Jednak, podobnie jak kiedyś odrzucona została teoria salda, tak odrzucić należy także możliwość stosowania prawa zatrzymania w sprawach frankowych.
Prawo zatrzymania, jak to zostało już wyżej wskazane, przysługuje tylko w przypadku odstąpienia od umowy bądź uznania jej za nieważną. Dotyczy ono jednak wyłącznie umów wzajemnych.
Umowa kredytu jest oczywiście umową dwustronnie zobowiązującą i odpłatną. Nie jest ona jednak umową wzajemną. Zgodnie z art. 487 § 2 kc umowa jest wzajemna, gdy obie strony zobowiązują się w taki sposób, że świadczenie jednej z nich ma być odpowiednikiem świadczenia drugiej. Świadczenia każdej ze stron muszą być zatem swoim ekwiwalentem, z których jedno świadczenie ma nastąpić w zamian za otrzymanie drugiego. Na podstawie umowy kredytu bank zobowiązuje się oddać do dyspozycji kredytobiorcy na czas oznaczony w umowie kwotę środków pieniężnych z przeznaczeniem na ustalony cel, a kredytobiorca zobowiązuje się do korzystania z niej na warunkach określonych w umowie, zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu wraz z odsetkami w oznaczonych terminach spłaty oraz zapłaty prowizji od udzielonego kredytu.
Z powyższego wynika zatem, że kredytobiorca z umowy kredytu w pierwszej kolejności ma oddać to co otrzymał. W umowie kredytu nie występują zatem świadczenia, które są względem siebie ekwiwalentne. Stanowisko takie w komentarzach prezentują przykładowo K. Zagrobelny i Adam Szpunar. W uzasadnieniu do uchwały III CZP 11/20 z 16 lutego 2021 r. Sąd Najwyższy stwierdził co prawda, że „z punktu widzenia art. 497 w związku z art. 496 k.c. obowiązek zwrotu wykorzystanego kapitału jest - w relacji do obowiązku oddania środków pieniężnych do dyspozycji kredytobiorcy - czymś więcej niż zobowiązaniem do świadczenia wzajemnego (ma charakter bardziej podstawowy niż obowiązek zapłaty oprocentowania czy wynagrodzenia), a nie czymś mniej, co uzasadnia zastosowanie tego przepisu także w tym przypadku (w celu zabezpieczenia roszczenia restytucyjnego banku) z odwołaniem do rozumowania a minori ad maius.”.
Wydawać by się mogło zatem, że Sąd Najwyższy przyjął, że zapłata oprocentowania czy wynagrodzenia powoduje, że umowa kredytu jest umową wzajemną. Jednak odsetki stanowią wyłącznie o odpłatności umowy, a nie o jej wzajemności. Jednak nawet przyjmując, że umowa kredytu jest umową wzajemną, to za taką nie może zostać uznana umowa kredytu powiązanego z walutą obcą. W kredycie denominowanym kwota oddana do dyspozycji (kwota w umowie i wyrażona w CHF), która jest przez kredytobiorcę zwracana, jest oderwana od kwoty jaką kredytobiorca otrzymuje w PLN. W kredycie indeksowanym od kwoty kredytu (wyrażonej w umowie w PLN), oderwana jest natomiast kwota jaką kredytobiorca ma oddać. Ta jest bowiem przeliczana na CHF w chwili jej wypłaty.
Fakt, że umowy kredytu nie są umowami wzajemnymi, wyłącza prawo do stosowania instytucji zatrzymania
W mojej ocenie prawa zatrzymania w przypadku umów kredytów hipotecznych przeznaczonych na zakup nieruchomości nie można zastosować także dlatego, że wypłata kwoty kredytu przez bank następuje nie na rzecz kredytobiorcy, a na rzecz sprzedającego nieruchomość. Wypłata kwoty kredytu nastąpiła oczywiście na skutek dyspozycji wypłaty złożonej przez kredytobiorcę. Ta została jednak złożona w wykonaniu umowy kredytu, która jest nieważna.
Jeżeli zatem umowa kredytu była nieważna uznać należy, że nie istniała także podstawa (causa) do złożenia polecenia wypłaty przez bank kwoty kredytu na rzecz sprzedającego. Wypłata ta nastąpiła zatem bez podstawy prawnej - czyli była nienależna. Tym samym jeżeli to świadczenie wypłacone na rzecz sprzedającego było świadczeniem nienależnym, nie można przyjąć, że do jego zwrotu zobowiązany jest kredytobiorca.
Ze stosowaniem zatrzymania związany jest jeszcze jeden problem. Otóż część składów orzekających uznaje, że podniesienie w procesie zarzutu zatrzymania wyłącza prawo do dochodzenia odsetek za cały okres postępowania. Takie podejście jest nie tylko niezrozumiałe, co po prostu nieprawidłowe. Podniesienie zarzutu zatrzymania prowadzi oczywiście do zahamowania skuteczności roszczenia strony przeciwnej. Mając przy tym na uwadze fakt, że przepisy o zatrzymaniu, inaczej niż przy potrąceniu, nie zawierają regulacji wskazujących na moc wsteczną zarzutu zatrzymania, dojść należy do wniosku, że owe zahamowanie może odnieść skutek dopiero „na przyszłość”.
Skoro zatem, do skutecznego podniesienia zarzut zatrzymania wierzytelność musi być wymagalna i nadawać się do wyegzekwowania, a bank nie podnosi takiego zarzutu przez lata procesu aby go podnieść dopiero na kilka dni przed rozprawą apelacyjną, należy uznać, że przez cały ten okres bank pozostaje w opóźnieniu ze spełnieniem swojego świadczenia. Jak przy tym wynika z art. 481 § 1 kc „jeżeli dłużnik opóźnia się ze spełnieniem świadczenia pieniężnego, wierzyciel może żądać odsetek za czas opóźnienia, chociażby nie poniósł żadnej szkody i chociażby opóźnienie było następstwem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi”. Tym samym do dnia skutecznego podniesienia przez bank zarzutu zatrzymania pozostaje on w opóźnieniu, które powoduje obowiązek zapłaty odsetek.
Wszystkie powyższe argumenty wskazują dość jednoznacznie, że stosowane obecnie prawo zatrzymania prędzej czy później będzie musiało podzielić los wszystkich innych koncepcji tak ochoczo forsowanych przez banki tzn. musi zostać w całości odrzucone. Pozostaje zatem tylko pytanie jak szybko to nastąpi i czy będzie do tego konieczna kolejna „szczepionka” w postaci orzeczenia TSUE, czy też sądy same zweryfikują swoje stanowiska – jak miało to miejsce w przypadku uznania klauzul indeksacyjnych za świadczenia główne.