Sąd Najwyższy powinien wstrzymać podjęcie uchwały frankowej do czasu wyroku TSUE, który na 29 kwietnia zaplanował orzeczenie w polskiej sprawie frankowej dotyczącej podobnych kwestii - ocenia mec. Barbara Garlacz, która reprezentuje polskich frankowiczów.
Na 13 kwietnia Izba Cywilna Sądu Najwyższego w pełnym składzie ma wydać orzeczenie w sprawie zagadnień prawnych związanych z kredytami wyrażonymi w walutach obcych. Chodzi m.in. o rozstrzygnięcia ws. możliwości żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oraz przedawnienia roszczeń banku w przypadku unieważnienia umowy.
Jak zwraca uwagę mecenas Barbara Garlacz, na 29 kwietnia zostało z kolei zaplanowane wydanie orzeczenia TSUE (C-19/20) w sprawie 5 pytań prejudycjalnych Sądu Okręgowego w Gdańsku. Garlacz reprezentuje kredytobiorców w tej sprawie. Zwróciła uwagę, że wyrok będzie miał wpływ na kwestie przedawnienia i wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po stwierdzeniu nieważności umowy.
Jak wskazuje mecenaska, najistotniejsze w wyroku TSUE będą odpowiedzi na pytania, które dotyczą zagadnień poruszonych w pytaniach do Sądu Najwyższego, o których SN ma rozstrzygać 13 kwietnia, a także w pytaniu Rzecznika Finansowego, o którym Sąd Najwyższy ma rozstrzygać w składzie 7 sędziów ze „starego” składu w dniu 15 kwietnia. Chodzi po pierwsze o to, od kiedy liczyć termin przedawnienia się roszczeń banku o zwrot kapitału, a więc czy od daty wypłaty kapitału, czy od daty powołania się przez konsumenta na nieważność umowy czy też od daty wyroku ustalającego nieważność umowy. Po drugie pytania dotyczą tego, czy bankom należy się wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Garlacz podkreśla, że konieczne jest jednolite orzecznictwo co do tego, od kiedy liczyć termin przedawnienia się roszczeń banku.
"Sąd Najwyższy powinien wstrzymać się z uchwałami do wyroku TSUE, ponieważ to orzeczenie TSUE będzie rozstrzygające i może zmienić dotychczasowe zapatrywania Sądu Najwyższego czy poszczególnych sędziów odnośnie kwestii przedawnienia" - wskazuje Garlacz.
Jak referuje mecenaska, w pytaniu nr 4 Sąd Okręgowy w Gdańsku pyta TSUE o to, czy nieważność wynikająca z abuzywności postanowień umownych skutkuje wyrokiem konstytutywnym. Sąd pyta więc, czy można przyjąć, że dopiero od wyroku ustalającego nieważność umowy rozpoczyna się wymagalność i tym samym bieg terminu przedawnienia się roszczeń banku i konsumenta o zwrot świadczeń z nieważnej umowy.
Podobnie pytanie nr 5 do Sądu Najwyższego, na które SN ma odpowiedzieć 13 kwietnia, dotyczy tego, czy termin przedawnienia roszczeń banku należy liczyć od daty wypłaty kapitału.
Z kolei pytanie prawne zadane przez Rzecznika Finansowego do Sądu Najwyższego, o którym SN będzie decydować w składzie 7 sędziów z tzw. „starego” składu 15 kwietnia sprowadza się - jej zdaniem - do tego, czy termin przedawnienia należy liczyć od momentu wypłaty kapitału czy od momentu podjęcia przez konsumenta świadomej, wyraźnej i swobodnej decyzji co do nieważności umowy.
W opinii mec. Garlacz wszystkie te pytania sprowadzają się do rozstrzygnięcia, czy termin przedawnienia się roszczeń banku będzie liczony od daty uruchomienia kredytu, daty zakwestionowania umowy przez konsumenta w sposób świadomy czy też daty samego wyroku stwierdzającego nieważność.
Ponadto - zwraca uwagę mecenaska - Sąd Okręgowy w Gdańsku w pytaniu nr 5 dopytuje TSUE, czy sąd krajowy ma informować o wszelkich skutkach nieważności – w tym o możliwych roszczeniach z tytułu wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
Z kolei pytanie nr 6 do Sądu Najwyższego dotyczy ściśle tego, czy bank i kredytobiorca mogą żądać wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
„Biorąc pod uwagę stanowiska stron przedłożone w sprawie przed TSUE – w szczególności Komisji Europejskiej – jest wysoce prawdopodobne, że TSUE wypowie się w kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oraz, że będzie to wyrok korzystny dla tzw. frankowiczów. Jeśli SN zdecyduje się podjąć obie uchwały przed orzeczeniem TSUE – i to odrębnie 13, a odrębnie 15 kwietnia – i będą one odmienne między sobą, a do tego odmienne od wyroku TSUE – to dopiero wówczas będziemy mieli ogromny problem z brakiem jednolitości orzecznictwa" - podkreśliła mec. Garlacz.