Jej zdaniem wzrosty stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nie będą miały bezpośredniego przełożenia na politykę monetarną w Polsce, choć mogą mieć konsekwencje dla rynków finansowych w naszym regionie.
Prof. Marcinkowska podkreśliła, że choć oprocentowanie kredytów w Polsce jest rekordowo niskie, to trzeba mieć na względzie to, że kiedyś te stopy procentowe będą rosnąć.
„W przypadku Polski ryzyko znacznych czy szybkich podwyżek stóp procentowych jest relatywnie niskie, o czym zapewniają nas chociażby członkowie Rady Polityki Pieniężnej. Tym niemniej, jeśli ktoś decyduje się na wzięcie długoterminowego kredytu, powinien takie ryzyko wkalkulować” - oceniła ekspertka.
W przeciwnym razie – jej zdaniem - grozi nam mniej więcej to samo, co obecnie dzieje się z kredytami walutowymi, a w szczególności z frankowymi. „I tak jak wówczas Komisja Nadzoru Finansowego i kilka innych instytucji, próbowały unaocznić ten problem i ostrzegać przed ryzykiem, jakie może się wiązać z nagłą zmianą kursu walutowego, tak i obecnie tego typu dyskusje są już prowadzone” - podkreśliła.
Przypomniała, że na początku 2015 roku KNF zaczęła uczulać banki na to, żeby należycie informowały klientów również o ryzyku zmiany stóp procentowych. W listopadzie 2016 r. ten apel został ponowiony. Zasygnalizowano, że będzie dokonywana formalna zmiana rekomendacji adresowanej do banków.
„Banki będą zobowiązane, czy są nakłaniane już w tej chwili do tego, by w symulacjach przedstawianych klientom przekazywały nie tylko dane dotyczące aktualnego poziomu oprocentowania kredytów, ale także pewne symulacje jak będą wyglądały raty i całkowite koszty takiego kredytu w przypadku, gdyby oprocentowanie kredytów wzrosło do 5, 10 a nawet 15 proc. KNF sugerowała także ów pesymistyczny wariant, ale NBP stwierdził, że ten ostatni scenariusz jest nazbyt drastyczny” - wyjaśniła prof. Marcinkowska.
Jej zdaniem trzeba wziąć pod uwagę, że może to być jeden z przykładów tzw. czarnych łabędzi, którymi w finansach są sytuacje, będące na pewnym etapie trudne do wyobrażenia. „Pomijamy tego typu ryzyko, natomiast w sytuacji, kiedy ono się zmaterializuje i taka sytuacja się zdarzy, stwierdzamy, że faktycznie to miało prawo się zdarzyć” - dodała.
W ocenie prof. Marcinkowskiej wzrosty stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nie będą miały bezpośredniego przełożenia na politykę monetarną w Polsce. Choć – jej zdaniem - mogą mieć pewne konsekwencje dla decyzji podejmowanych przez Europejski Bank Centralny.
„Trzeba mieć tę świadomość, że wciąż działamy w środowisku bardzo niskich, niekiedy również ujemnych stóp procentowych i banki centralne działają czasem jak saperzy. Ten teren jest jeszcze bardzo słabo znany i trudno czasem przewidzieć, jak niektóre narzędzia zadziałają, i jakie będą reakcje gospodarki” - zaznaczyła dyrektor Instytutu Finansów UŁ.