Bruksela zgadza się na tymczasowe limity cen gazu na giełdzie. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, które dopiero będą musiały zostać wynegocjowane w gronie „27”.
Bruksela zgadza się na tymczasowe limity cen gazu na giełdzie. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, które dopiero będą musiały zostać wynegocjowane w gronie „27”.
Komisja Europejska, która w ostatnich tygodniach była pod rosnącą presją koalicji państw z udziałem Polski, domagających się nałożenia hamulca na rozchwiane ceny gazu, przedstawiła wczoraj kolejne elementy proponowanej interwencji na rynku energii. Bruksela po raz pierwszy dopuściła ujęcie w niej - jako mechanizmu awaryjnego - tymczasowych dynamicznych limitów na ceny gazu na holenderskiej giełdzie TTF.
Docelowo Komisja, wraz z Agencją ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER), chce opracować do marca nowy indeks, który zastąpiłby TTF w roli głównego punktu odniesienia dla gazowych kontraktów. Do tego czasu ma zostać również przygotowana reforma rynku energii, która początkowo była planowana na drugą część roku, tymczasem - jak wynika z aneksu do propozycji KE - ma ona zostać ukończona w I kw. 2023 r. Reforma ma objąć m.in. modyfikację zasady merit order, która wiąże ceny energii z notowaniami najdroższego nośnika energii - obecnie gazu.
Do tego czasu funkcjonowałby mechanizm „korygujący” holenderski indeks, który miałby formułę dynamicznego limitu cenowego - tak jak chciała m.in. Warszawa. Oprócz pułapu maksymalnego, w rezultacie którego transakcje powyżej określonej ceny nie byłyby dozwolone na giełdzie, ograniczałby on także zmienność notowań na unijnych rynkach w ciągu jednego dnia. W związku z kontrowersjami, jakie towarzyszą tym postulatom - do jej przeciwników należą m.in. Niemcy, Holandia i Węgry, a zwolennicy chcą przedyskutować szczegóły - Komisja chce, żeby mandatu politycznego udzieliły jej państwa członkowskie, co postawiłoby przedstawioną koncepcję limitu przed testem jednomyślności. Dopiero uzyskawszy „błogosławieństwo” „27”, KE doprecyzowałaby kolejne szczegóły mechanizmu. - Konieczne są dalsze prace, we współpracy z państwami członkowskimi, nad detalami propozycji. Jestem - wraz z podległymi mi służbami - gotowa doprowadzić je do końca szybko i z zachowaniem odpowiedniej ostrożności, jeśli otrzymamy do tego mandat Rady - powiedziała wczoraj komisarz energii Kadri Simson.
Obecnie propozycja Brukseli zakłada wprowadzenie tymczasowego limitu, co miałoby następować z inicjatywy KE, za zgodą ministrów państw członkowskich. Komisja miałaby również najprawdopodobniej określać pułap maksymalnej ceny. Ta propozycja może jednak ulec zmianie po piątkowych rozmowach liderów „27”. Jeśli na szczycie przyjęte zostanie porozumienie polityczne, we wtorek, na spotkaniu ministrów energii może dojść do formalnego zatwierdzenia pakietu.
Jak podkreśla Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich, diabeł tkwi w szczegółach, których wciąż nie znamy. Kluczowe - jej zdaniem - będzie m.in. to, jak zostanie skonstruowany mechanizm „korekty” cen gazu i czy będzie obejmował wszystkie transakcje, czy jakaś ich część np. nie przeniesie się poza giełdę.
Ryzyko omijania unijnego limitu podnosi też w rozmowie z DGP Ben McWilliams z brukselskiego instytutu Bruegla. - Unijni liderzy powinni być ostrożni, jeśli chodzi o majstrowanie przy cenach rynkowych, bo do tej pory były one kluczem do pozyskiwania gazu skroplonego (LNG) na rynek europejski i ograniczania zużycia surowca - uważa ekspert. Zastrzega jednocześnie, że spadek znaczenia rosyjskich dostaw rurociągowych i wzrost udziału LNG - który jeszcze mocniej przyspieszy wraz z oddawaniem do eksploatacji kolejnych pływających terminali - rodzi zasadne pytania o reprezentatywność indeksu TTF jako głównego punktu odniesienia dla kontraktów długoterminowych.
Kolejnym elementem interwencji proponowanej przez KE jest rozszerzenie mechanizmu wspólnych zakupów gazu, co według von der Leyen ma przeciwdziałać przelicytowywaniu się państw. Choć sam pomysł nie jest nowy i był podejmowany kilkukrotnie przez „27”, to dotychczas ograniczał się on do dobrowolnego organizowania się państw członkowskich, a KE pełniła funkcję pośrednika w tych rozmowach. Teraz Bruksela chce jak najbardziej scentralizować zakupy, agregując popyt z różnych zakątków kontynentu. Komisja miałaby w tym celu pozyskać zewnętrznego usługodawcę, który dostałby zadanie zbadania zapotrzebowania na gaz w poszczególnych regionach i dopasowania do niego odpowiednich ofert. Firmy ze wszystkich krajów UE powołałyby wspólne konsorcjum zakupowe, a każdy kraj miałby pozyskiwać przez nowy mechanizm zakupy odpowiadające co najmniej 15 proc. ustalonych na poziomie UE celów w zakresie zapasów gazu na zimę (co najmniej 90 proc. zatłoczenia magazynów do końca października, poczynając od przyszłego roku). Komisarz ds. energii Kadri Simson stwierdziła wczoraj, że wspólne zakupy na poziomie 15 proc. pozwoliłyby pokryć zapotrzebowanie np. Grecji, Bułgarii i Holandii łącznie.
Zgodnie z propozycją przedstawioną wczoraj Komisja będzie również opiniowała wszystkie większe transakcje gazowe. Państwa członkowskie będą musiały informować Komisję w przypadku zakupu surowca o wolumenie większym niż 5 TWh (nieco ponad 0,5 mld m sześc.). Bruksela będzie badała je pod kątem wpływu na rynek, na mechanizm wspólnych zakupów oraz zasady bezpieczeństwa i solidarności dostaw.
Kolejnym filarem proponowanej interwencji ma być doprecyzowanie mechanizmów solidarności między państwami członkowskimi w przypadku niedoborów, dzięki czemu mają zostać zabezpieczone kraje niemające bezpośredniego połączenia gazociągowego, aby wziąć poprawkę na możliwość wykorzystania w tym celu infrastruktury LNG. Utworzony miałby zostać także specjalny unijny mechanizm alokacji gazu dla państw członkowskich dotkniętych sytuacją nadzwyczajną w zakresie dostaw gazu.
Bruksela podkreśla równocześnie, że kluczowym celem, który powinien przyświecać wszystkim działaniom podejmowanym na unijnym rynku, jest redukcja zużycia gazu i energii w ogóle. Według danych przedstawionych wczoraj przez KE na razie „27” nie ma większych problemów z ograniczaniem zużycia - w 15 państwach w minionych dwóch miesiącach było ono o ok. 15 proc. niższe od średniego z poprzednich pięciu lat.
Jeśli oszczędnościowe cele zaczęłyby się rozmijać z rzeczywistością, Bruksela - za zgodą większości państw - będzie mogła uruchomić specjalny alert, po którym zadziałałby mechanizm dzielenia się gazem z krajami znajdującymi się w kryzysowej sytuacji. Nie wykluczono przy tym, że cel 15 proc. mógłby też zostać wówczas podwyższony.
Według Agaty Łoskot-Strachoty prawdziwy test dla UE w zakresie oszczędzania gazu jest wciąż przed nami. - Najważniejsze - podkreśla - jest to, jak rynek będzie reagował zimą, kiedy zmiany zapotrzebowania będą skokowe. - Wtedy mogą być konieczne redukcje większe niż 15-proc. - przyznaje.
Choć zobowiązanie do solidarności wynika m.in. z regulacji o bezpieczeństwie dostaw (tzw. dyrektywy SOS), dotychczas Komisja chciała, by konkretne zasady dystrybucji gazu w sytuacji awaryjnej ustalono w umowach dwustronnych między poszczególnymi krajami. Komisja szacuje, że aby mechanizm zadziałał na zasadzie porozumień dwustronnych, powinno powstać ich łącznie 14, a dotychczas kraje zawarły ich tylko 6.
Dlatego - według nowych propozycji KE - mechanizm miałby działać także bez konieczności zawarcia umów. Komisja zapewnia, że w ten sposób - bez bilateralnych porozumień - każde państwo w sytuacji nadzwyczajnej otrzyma gaz od innych w zamian za „godziwą rekompensatę”. Bruksela zaproponowała, żeby w takich sytuacjach rekompensatę oprzeć na średniej cenie rynkowej z miesiąca poprzedzającego wniosek o wsparcie.
Wszystkie te mechanizmy interwencyjne mają iść w parze z uelastycznieniem zasad wydawania unijnych pieniędzy na łagodzenie skutków kryzysu energetycznego. Początkowo Bruksela zapowiedziała, że do połowy października zostaną ustanowione tymczasowe ramy pomocy państwa, jednak w toku konsultacji zrewidowała swoją zapowiedź i nowe zasady poznamy do końca tego miesiąca. Będą one kluczowe m.in. dla akceptacji przez Komisję niemieckiego planu rekordowej interwencji na rynku opiewającej na 200 mld euro, której sprzeciwiają się prawie wszystkie państwa członkowskie, podkreślając możliwość zachwiania europejskimi gospodarkami. Dość jasny sygnał wysłała wczoraj także szefowa KE. - Nie może dojść do fragmentacji, nie może dojść do zaburzenia jednolitego rynku i konkurencyjności naszego przemysłu i naszych małych i średnich przedsiębiorstw - stwierdziła von der Leyen.
Bruksela będzie domagać się m.in. ułatwień w zakresie wsparcia dla firm energetycznych zmagających się z problemami z płynnością. Dopuszczone zostać mają rządowe poręczenia do kwoty 4 mld euro (dotychczas były to 3 mld).
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama